Michał Gałęzewski: Jest jeszcze szansa na baraże?
Maciej Polny: To, czy uda nam się pojechać w barażu jest w dużej mierze zależne od wyników najbliższych dwóch spotkań wyjazdowych oraz od dwumeczu z ostrowianami. Śmiem twierdzić, że gdyby nie ostatnia porażka, drugie miejsce byłoby w naszym przypadku pewne. Nawierzchnia naszego toru nie była naszym sprzymierzeńcem. W sporej mierze zasugerowaliśmy się narzekaniami Chrzanowskiego z Jabłońskim. Obaj w ostatnim czasie regularnie krytykowali przygotowanie naszego toru. W niedzielę praktycznie było tak jak chcieli i co? Pojechali bardzo słabo, chociaż szczególnie Jabłoński walczył. Według mnie krytyka stanu nawierzchni, zwłaszcza przez Chrzanowskiego, jest niewytłumaczalna. Tej klasy zawodnik, były uczestnik cyklu GP, powinien sobie radzić w innych warunkach. Wykonaliśmy ukłon w ich stronę i niestety stworzyliśmy warunki podobne do tych, które są w Bydgoszczy. Pojechali skutecznie Jacek Gollob i Okoniewski. W warunkach, jakie były podczas pierwszego meczu w Gdańsku takiej zdobyczy punktowej nie zapisaliby na swoich kontach.
W kolejnych meczach szanse dostaną Gjedde i Kroner?
- Trudne pytanie. Na pewno pojedzie Gjedde, a także Zetterstroem, Pedersen i Gafurov. Zastanawiamy się czy postawić na Forsberga. Może zaryzykujemy i powołamy Anglika Autyego. Tyle, że nie ma on doświadczenia na polskich torach. Jednak kto nie ryzykuje ten nie wygrywa.
W ostatnich meczach Forsberg jeździ gorzej od Damiana Sperza...
- Tak, ale wciąż jest bardziej doświadczony i objeżdżony w Szwecji czy w Anglii. Czy Forsberg przyjeżdżając do Poznania musi zaliczyć pięć wyścigów? Niekoniecznie. Tym bardziej, że Damian całkiem przyzwoicie jeździł w poznańskim półfinale MIMP. Chciałbym, żeby w przypadku Sperza nastąpił taki moment, że błyśnie, przekona nas i zastąpi Forsberga.
Kto pojedzie w Poznaniu jako piąty senior?
- Nie potrafię w tej chwili powiedzieć. Spotkamy się z trenerem i mam nadzieję, że wybierzemy takiego zawodnika, który zdobędzie punkty. Może to będzie Chrzanowski, może Jabłoński, może Kroner? Nie mam pojęcia. W Niemczech też są długie tory, jednak Kroner toru w Poznaniu nie zna. Podejrzewam, że będzie przyczepny i nierówny jak to na Golęcinie bywa. Bardzo ciężko się tam jeździ.
Gdański tor podczas pierwszego meczu z Bydgoszczą też miał koleiny, był przyczepny, a gdańscy obcokrajowcy pojechali bardzo dobrze...
- Pojechali dobrze, ale trzeba też pamiętać, że mieliśmy w tamtym meczu trochę szczęścia. Generalnie trzeba dążyć do tego, by tor nadawał się do walki, a wyścigi dostarczały kibicom emocji. W Gdańsku niektórzy - łącznie z zawodnikami - żyją przeszłością. Mówią, że tor powinien być twardy. Ten czas już minął. W zespole zaszły duże zmiany kadrowe. Teraz praktycznie cała Europa i cała Polska jeździ na torach przyczepnych. Liczy się widowisko i w dużej mierze dlatego przychodzą kibice. Niedzielny mecz z Polonią w porównaniu do wcześniejszego, który był fantastyczny w ogóle mi się nie podobał. I nie dlatego, że przegraliśmy. Oczywiście najważniejsze są wyniki, jednak kibic chce też zobaczyć ciekawe zawody.
Na turnieju 14 września tor będzie do walki?
- Na pewno będzie tor do walki i mam nadzieję, że będzie już taki do końca sezonu w Gdańsku, pozwalając na walkę na pełnej szerokości przez cztery okrążenia.
Na przyszły sezon będą więc kontraktowani zawodnicy słynący z waleczności?
- Nie wiem kto zostanie zakontraktowany na przyszły sezon. Po tym sezonie może się wiele wydarzyć. Jestem zdegustowany, najbardziej ostatnim wynikiem. Kosztuje mnie to wszystko sporo zdrowia. O takich warunkach, jakie maja zawodnicy naprawdę wielu może pomarzyć. Myślę, że przynajmniej nasz wizerunek w mediach jest lepszy, pod względem marketingowym również się wiele poprawiło, współpraca z kibicami też jest chyba, bo nie mamy tajemnic i potrafimy zawsze szczerze rozmawiać
Może jakieś błędy zostały popełnione przed sezonem? Uwierzyliście zawodnikom, że są profesjonalistami, nie było obozów przygotowawczych...
- Nikt nie może powiedzieć, że któremuś z naszych zawodników brakuje sił. Oni jeżdżą po całej Europie. Dla mnie robienie obozu dla zawodowców, to bezsensowne wydawanie pieniędzy. Każdy z nich zdaje sobie sprawę, że żużel to ich praca, że tutaj zarabia się pieniądze i nie mam wątpliwości, że każdy z zawodników przygotował się do sezonu jak tylko mógł. Zresztą poczekajmy do końca sezonu. Nadal zajmujemy drugie miejsce, a to przecież szansa na awans po barażach.
Nie boicie się, że po ostatniej porażce frekwencja na trybunach w kolejnych meczach będzie niższa?
- Z pewnością obawiamy się. Kibic musi jednak zrozumieć, że mamy zaplanowany budżet, w którym znaczące są wpływy z biletów. Proszę mi wierzyć, że kibice przychodząc na stadion nie wspierają ludzi pracujących w klubie, tylko wydają pieniądze na zespół. Chłopakom trzeba zapłacić bez względu na to czy będziemy do końca walczyć o awans. Mamy kontrakty, musimy się z nich do końca wywiązać i nie możemy wpuszczać kibiców za darmo albo obniżyć ceny biletów o połowę. Staramy się robić różne ukłony w stronę kibiców, jednak nie wsiądziemy na motocykle i nie zastąpimy zawodników. Wszystko zależy od nich. Ja mogę tylko zaapelować do naszych kibiców, by nas nie opuszczali i byli z nami na dobre i na złe. Ja też byłem i jestem wiernym kibicem. Nie tylko mojego ukochanego klubu, ale chociażby bliskiej mi sercu piłkarskiej Lechii i nie obrażam się, kiedy drużynie nie wiedzie się. Niestety to w Polsce wytworzył się taki zwyczaj, że kiedy zespół, któremu się kibicuje przegrywa, nie pozostawia się na nim suchej nitki. Nigdy nie będę popierał niekonstruktywnej krytyki na zasadzie, bo taka jest moda. Dlatego poważnie myślę o rezygnacji z funkcji prezesa po tym sezonie, co niektórych z pewnością ucieszyłoby. Nie mam jednak wątpliwości, że klub zmierza we właściwym kierunku i odejdę z podniesioną głową, bo na wyniki my działacze nie mamy największego wpływu.