Pokazać, że w Ekstralidze nie jeździ kasa - rozmowa z Władysławem Komarnickim

Władysław Komarnicki nie ma wątpliwości, że rok 2012 był udany dla Stali Gorzów. Przed klubem jednak nowe, znacznie trudniejsze wyzwania. Prezes honorowy Stali jest jednak optymistą.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Jarosław Galewski: Dobiega końca rok 2012. Jaki on był dla pana?

Władysław Komarnicki: Powiem inaczej, gdybym miał podsumować ten mijający rok i ostatnie lata, na pewno mogę mówić o sukcesie. Zawsze byłem człowiekiem optymizmu i on po ostatnich latach jest w pełni uzasadniony. Po pierwsze pokazałem, że można coś zrobić dla kibiców, klubu i miasta nie biorąc za to pieniędzy. Cieszę się, że udało mi się wszystko, co sobie założyłem, może poza tą wisienką na torcie. Poza tym, w 2012 roku wszedłem na wyższą półkę biznesu. Zostałem przewodniczącym i sekretarzem Rady Nadzorczej firmy giełdowej Energoinstal. Mam za co w tym roku dziękować panu Bogu.

Jakieś wydarzenie 2012 roku zapadło panu szczególnie w pamięci?

- Wbrew pozorom finał w Tarnowie. To była drużyna, która pod każdym względem - portowym czy ekonomicznym - miała wszystko, żeby zdobyć złoto. Tak powinno się stać. W życiu tak jak i w sporcie wszystkiego nie da się w stu procentach zaplanować.

Które zwycięstwa w 2012 roku smakowały panu szczególnie?

- Na pewno zwycięstwa z Falubazem. Nie jest to może coś najważniejszego, ale te wygrane mają swój smak. Jeżeli Zielona Góra chciałaby nas dogonić w historii naszych pojedynków, to musiałaby jeździć naprawdę przez wiele lat. Wtedy być może Falubaz zbliżyłby się do naszych osiągnięć. W tym roku nam się udało. Był też ten przypadkowy remis w meczu, który powinien zakończyć się naszą wygraną. Prowadziliśmy wtedy nawet dwunastoma punktami. U siebie w sposób zdecydowany pokazaliśmy im miejsce w szeregu. Tak czy inaczej, to nie jest najważniejsza sprawa, a jedynie wygrana, która miała dodatkowy smak.

Rok 2012 zakończył również pewien ważny etap, którym były starty w gorzowskim klubie Tomasza Golloba.

- Tak i dziękuję za to pytanie. Jako prezes miałem wielką przyjemność mieć u siebie najlepszych zawodników na świecie. Myślę przede wszystkim właśnie o Tomaszu Gollobie. Jeździł u mnie również Nicki Pedersen i po tym, jak Jason Crump udał się teraz na zasłużony odpoczynek, mam prawo mówić, że startowali u mnie najlepsi zawodnicy na świecie. Oni zaliczają się do tego grona do dziś. W przypadku Pedersena tylko przypadek i krzywe spojrzenie sędziego sprawiły, że nie został w Toruniu mistrzem świata. O Tomaszu Gollobie powiedzieliśmy już sobie dawno wszystko. Fakt jest jednak taki, że w 2012 roku rozstałem się z Gollobem i w podsumowaniach tego nie można pominąć. Powiem jednak bardzo ważną rzecz - rozstałem się z zawodnikiem, ale nie z człowiekiem.
Rok 2012 zakończył ważny etap w historii Stali Gorzów - z klubem pożegnał się Tomasz Gollob Rok 2012 zakończył ważny etap w historii Stali Gorzów - z klubem pożegnał się Tomasz Gollob
Dla Stali Gorzów i pana to był udany rok. A dla polskiego żużla?

- Plusem jest, że pan Andrzej Witkowski po kilku latach znów postanowił wziąć władzę w swoje ręce. Każde inne rozwiązania byłoby złe. Prezesi po prostu nie dorośli do tego, żeby tworzyć spółkę akcyjną. Ich interesy nie są wspólne i nie po drodze jest im funkcjonowanie w takiej wspólnocie. Prezes Witkowski wziął pieczę nad tym towarzystwem i uważam to za bardzo ważne wydarzenie. W każdym innym przypadku żużel zginąłby w otchłani. Andrzej Witkowski jest dla mnie niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o sport żużlowy. Ma światową pozycje i cieszę się, że będzie decydować Rada Nadzorcza a nie prezesi, którzy nie dorośli do podejmowania tak ważnych decyzji.

W 2012 roku było wiele wydarzeń, których nie chcielibyśmy pamiętać. Zakończyliśmy go jednak między innymi nowym regulaminem sportu żużlowego. To optymistyczny akcent, który pozwala wierzyć, że rok 2013 będzie lepszy?

- Uważam, że tak będzie. Jestem przekonany, że prezes Witkowski jest na tyle doświadczony, że nie pozwoli tym drobnym graczom, żeby manipulowali regulaminem. Jego kształt był długo wynikiem gierek tych prezesików, którzy robili go pod siebie. Całe szczęście, że w tym roku stało się tak a nie inaczej. Jak znam prezesa Witkowskiego, to nie pozwoli kręcić uchwalonym regulaminem. Już dość wstydu, którzy zapewnili nam jego wcześniejsi twórcy.

Rok 2013 jawi się jako trudny dla Stali Gorzów. Macie znacznie gorszy skład. Mimo wszystko jest pan optymistą?

- Mam młody zarząd, który jest bardzo ambitny. To ludzie, którzy nie tak dawno przekroczyli 40 rok życia. Oni są na początku swoich karier zawodowych. Chciałbym bardzo, żeby udowodnili razem z Piotrem Paluchem wszystkim niedowiarkom, że kasa nie jedzie w Ekstralidze.

Niewiele osób wierzy jednak w Stal Gorzów. Wicemistrz Polski nie jest stawiany w gronie faworytów do medali.

- W trakcie klubowej Wigilii życzyłem Piotrowi Paluchowi, żeby podołał wyzwaniu, które przed nim stoi. Po raz pierwszy tak naprawdę będzie przeżywać mocno okres swojej trenerki. Sztuka nie polega bowiem na tym, że prezes czy zarząd napcha sław do klubu, a trener tylko od czasu do czasu spojrzy w program. To pierwszy egzamin i absolutorium dla trenera Palucha. Uważam, że jego zespół powinien znaleźć się w pierwszej czwórce. Są na to duże szanse.
Władysław Komarnicki wierzy, że w sezonie 2013 Stal Gorzów będzie w pierwszej czwórce Władysław Komarnicki wierzy, że w sezonie 2013 Stal Gorzów będzie w pierwszej czwórce


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×