- Miałem 12 lat, gdy jeden z dziennikarzy wypytywał mnie i Rafała Okoniewskiego o żużlowych idoli. Byliśmy dzieciakami jeszcze, ja miałem burzę loków, ale z pewnością w głosie odpowiedziałem, że dla mnie kimś takim jest Hans Nielsen. Cztery lata później jeździłem z nim w parze w pilskiej drużynie. On był też moim pierwszym nauczycielem na torze, zdradził wiele tajników, niuansów technicznych. Uczył mnie właściwego podejścia do żużla, tego, ile trzeba wyrzeczeń, treningów, by zaistnieć w tym sporcie - powiedział niespełna 30-letni Jarosław Hampel w rozmowie z "Tylko Falubaz".
Jedną z pasji indywidualnego wicemistrza świata z 2010 roku jest nurkowanie. Czy gdy schodzi pod wodę, to czuje emocje porównywalne z jazdą na żużlu? - Inaczej. Schodzi się pod wodę na 40 metrów, a tyle mniej więcej ma wieżowiec. Pod wodą trzeba być naprawdę ostrożnym i stosować zalecenia z kursu, bo z tej głębokości nie da się szybko wypłynąć na powierzchnię. Zagrożenie życia występuje w każdej sekundzie. To wyzwala adrenalinę, ale z drugiej strony nurkowanie uspokaja, bo wtedy się człowiek nie spieszy, za niczym nie goni. Tylko odpręża się i doświadcza fantastycznych przeżyć. Ostatnio na wakacjach pływałem też na nartach wodnych, co było ciekawą przygodą. Może jeszcze spróbuję… Najbardziej marzę o skoku ze spadochronem. Chciałbym też siąść za sterami myśliwca F-16 - wytłumaczył zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra.
Źródło: falubaz.com.