Gdy dwa lata temu Artur Czaja wygrał mistrzostwa Torunia na lodzie było to spore zaskoczenie. Szybko okazało się jednak, że junior Włókniarza ma smykałkę do tego typu rywalizacji i dziś uważany jest już za jednego z faworytów zimowych gal. W tym roku W Toruniu Czaja był blisko powtórzenia sukcesu - w finale zajął drugie miejsce za plecami Adriana Miedzińskiego. - Zabawa, nie zabawa, i tak każdy jedzie ostro po to, żeby wygrać. Myślę, że w Toruniu poszło mi dobrze, ale mam w tym roku trochę pecha w finałach, bo zawsze najpierw robię komplet punktów, a potem przyjeżdżam drugi. W finale Adrian lepiej wystrzelił spod taśmy, ja spóźniłem za to start. Potem nas dwóch trochę zachwiało, straciliśmy prędkość, ale Adrian utrzymał się na prowadzeniu i wygrał - mówi częstochowianin.
W ostatnim czasie fani żużla w Polsce żyli finałem Drużynowych Mistrzostw Świata w ice speedwayu, który odbył się w Sanoku. Czaja wielokrotnie pokazał, że na lodzie czuje się bardzo dobrze, jednak zawodowa rywalizacja na zamarzniętych taflach i lodowych torach, zupełnie inna niż popularne towarzyskie ściganie żużlowców, okazuje się nie być dla niego interesująca. - Nigdy mnie to nie kusiło żeby spróbować. Ten sport w ogóle mi się nie podoba. Myślę, że to nie ma nic wspólnego z żużlem - twierdzi Czaja.
Junior Włókniarza podobnie jak inni żużlowcy szlifuje formę przed sezonem. W planach 19-latka są m.in. wyjazdy na dwa zgrupowania. - Trenuję i z klubem i indywidualnie, pięć lub sześć razy w tygodniu. Wybieram się teraz na obóz kadry narodowej, a od razu potem na obóz Włókniarza. W nowym sezonie chciałbym jeździć w reprezentacji Polski i w mistrzostwach świata juniorów, stanąć na podium MIMP, a także mieć dobre występy w lidze - zdradza swe plany Artur Czaja.