Skrzydlewski o Pulczyńskich: Tak chciał pan Bóg

Witold Skrzydlewski nie rozumie zamieszania związanego z transferem braci Pulczyńskich, którzy ostatecznie wybrali starty na zasadzie gościa w Orle Łódź.

Sytuacja kadrowa Unibaksu Toruń sprawia, że w składzie meczowym nie ma miejsca dla obu braci Pulczyńskich. Za każdym razem jeden z nich musiałby usiąść na ławce rezerwowych. W związku z tym sensowym rozwiązaniem stały się ich starty w klubie z niższej klasy rozgrywkowej na zasadzie gościa. Początkowo zawodnicy osiągnęli porozumienie z zespołem z Grudziądza i wydawało się, że na pewno będą bronić jego barw. Później dość nieoczekiwanie do gry włączył się Orzeł Łódź, który złożył lepszą ofertę pod względem finansowym. Była ona na tyle kuszącą, że przekonała obu juniorów do jazdy w Łodzi.

Z takiego biegu wydarzeń nie był zadowolony prezes klubu z Grudziądza Zbigniew Fiałkowski, którego decyzja młodych zawodników bardzo rozczarowała. Orzeł do gry włączył się na ostatniej prostej i klubowi nie przeszkadzało porozumienie osiągnięte przez grudziądzan. Witold Skrzydlewski przyznaje zresztą, że specjalnie nie rozumie zamieszania w tej sprawie. - Tak, słyszałem stwierdzenie, że oni podobno byli dogadani w Grudziądzu. Proszę jednak zwrócić uwagę na znaczenie słowa "podobno" - podkreśla Skrzydlewski. - Pomodliliśmy się i tak najwidoczniej chciał pan Bóg. Powiem szczerze, że ja nawet z żadnym z panów nie rozmawiałem, bo ich zwyczajnie nie rozróżniam - dodaje.

Skrzydlewski ma świadomość, że w związku z transferem braci Pulczyńskich do Łodzi pojawiło się wiele kontrowersji i komentarzy, które nie były przychylne jego klubowi. Sponsor Orła przekonuje jednak, że nie robi to na nim żadnego wrażenia, bo do pewnych sytuacji zdołał już się przyzwyczaić. - Do tego, że na mnie plują to jestem akurat przyzwyczajony. Klubowi z Grudziądza chciałbym natomiast przypomnieć ubiegłoroczny temat pana Osmólskiego, którego nam podebrali jeszcze w okresie, kiedy nie można było podpisywać umów. Ludzie, kiedy są nieudolni, próbują często zarzucać coś komuś innemu. Trzeba być sprawnym w dzisiejszych czasach, a kiedy się nie jest, to może lepiej pomyśleć o zapisaniu się do kółka różańcowego, a nie zajmowaniu się prowadzeniem klubu żużlowego - powiedział Skrzydlewski.

Przyszłość łódzkiego żużla długo stała pod znakiem zapytania. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy Orzeł przystąpi do rozgrywek w sezonie 2013. Zdaniem innych klubów łodzianie nie mają i nie mieli jednak problemów z finansami, o czym mówili głośno tej zimy. Jak powiedział w jednej z ostatnich rozmów z portalem SportoweFakty.pl trener Kolejarza Rawag Rawicz Piotr Żyto, Orzeł Łódź na rynku przebijał mocno stawki, co pozwoliło mu na zakontraktowanie niektórych żużlowców. - To wypowiedź pana Żyto. Ja wiem, że nikt nikomu stawek nie podbijał. Ten pan pewnie wolałby, żebyśmy nie wystartowali, bo miałby jednego rywala z głowy - zakończył główny sponsor łódzkiego Orła.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Witold Skrzydlewski nie rozumie zamieszania wokół transferu braci Pulczyńskich
Witold Skrzydlewski nie rozumie zamieszania wokół transferu braci Pulczyńskich
Źródło artykułu: