Michał Korościel: Co ma Strauss do Golloba?

Co roku w połowie marca mam to samo. Nudności, zawroty głowy, apatia, stany podgorączkowe, wszechogarniające poczucie bezsensu istnienia.

Michał Korościel
Michał Korościel

Moja małżonka tłumaczy, że niektóre organizmy tak reagują na przednówku, czyli w momencie, kiedy zima już dogorywa, a wiosna tkwi w fazie prenatalnej, ale ja swoje wiem. Z krwi wyparowały już resztki metanolu, wtłaczanego w żyły po raz ostatni w październiku. Na kolejną dawkę trzeba poczekać jeszcze 2 tygodnie, w kroplówkach tego nie podają, medykamentów alternatywnych nie ma. Nihilizm, pustka, rozważania o sprawach ostatecznych. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to płyta CD, którą niedawno nagrałem i na swój prywatny użytek nazwałem "składanką żużlową". Stosunkowo późno zdałem sobie sprawę, że dla mnie speedway bez muzyki nie istnieje, a kiedy już skonstatowałem, że mecz żużlowy mógłbym zilustrować na pięciolinii postanowiłem moją esencję speedwaya zawrzeć na wspomnianym krążku.

Ze swoich pierwszych zawodów żużlowych, na które Ojciec zabrał mnie na początku lat 90, pamiętam tylko tyle, że było, głośno, ciepło, a panowie ubrani w kolorowe kombinezony maszerowali po czarnym torze w rytm "Marsza Radeckiego" Johanna Straussa. O tym, że to był "Marsz Radeckiego" dowiedziałem się oczywiście znacznie później. Utwór austriackiego kompozytora doskonale wybijał rytm kroków barwnych gladiatorów, zmierzających przed wieżyczkę sędziowską, a poza tym dawał mi poczucie, ze kibice żużlowi to grupa ludzi zdolnych konsumować muzykę klasyczną, a nie banda troglodytów, wchłaniających tylko Doktora Albana. Dlatego ubolewałem kiedy Straussa podczas prezentacji zastąpiła na początku XXI wieku grupa Survivor ze swoim hitem "Eye of the tiger", znanym z filmu "Rocky". Kilka lat minęło zanim ten utwór polubiłem, wytłumaczyłem sobie, że lepiej niż Strauss koresponduje z wielkimi emocjami, które lada chwila miały się zacząć.

Ogromne znaczenie ma też muzyka emitowana w trakcie zawodów. Świetnym pomysłem jest granie po wyścigu, ulubionego utworu żużlowca, który go wygrał. Tak bywa w Grand Prix. Pięknie jest usłyszeć "Born in the U.S.A" Bruca Springsteena po zwycięstwie Grega Hancocka, czy "Do boju Polsko" po triumfie Tomasza Golloba. Niezwykle ważna jest też muzyka w przerwach miedzy wyścigami. Bardzo podobała mi się lista utworów przygotowanych na Grand Prix w Gorzowie w 2011 roku. W żużlowy klimat idealnie wkomponował się Iggy Pop i jego nieśmiertelny "The Passenger", grali tam też Beatlesów i ich "I should have know better", nigdy nie byłem na imprezie "ogranej" lepiej niż tamto Grand Prix. Ogromne zasługi dla rozwoju żużla w Polsce ma też grupa Queen, o tym, że mecz się zakończył ostatecznie przekonuje mnie dopiero płynący z głośników hit "We are the champions" autorstwa Freddiego Mercurego.

Co ciekawe lider grupy napisał ten utwór nie pod wpływem weny, artystycznego uniesienia, ale z czystego wyrachowania, z niezwykłej umiejętności czytania potrzeb rynku. Mercury wymyślił, że ogromną popularność jego kapela może zyskać nagrywając patetyczny szlagier stadionowy, prosty i energiczny utwór szybko wpadający w ucho. Nie pomylił się. Queen w ogóle dominuje na żużlowych stadionach w Polsce. Często atmosfera przed decydującymi biegami meczu podgrzewana jest rytmicznym przebojem "We will rock You". Na stadionie nie lubiłem słuchać tylko Queenowego "Show must go on", bo to najczęściej przypominało, że niedawno doszło do wielkiej tragedii, a spiker ustami Mercurego tłumaczy kibicom, że życie toczy się dalej i nie możemy zeskoczyć z tej pędzącej karuzeli. Tak było między innymi po samobójczej śmierci Rafała Kurmańskiego.

Żadnych przykrych skojarzeń nie niesie ze sobą za to inny wielki przebój bandy Freddiego "Radio Gaga" - na polskich stadionach też coraz popularniejszy. O palmę pierwszeństwa na zawodach żużlowych z Queen próbuje rywalizować AC/DC. Mało jest utworów, które tak pasują do speedwayowej specyfiki jak "Thunderstruck", czy "Highway to hell", zresztą sami żużlowcy często powtarzają, że AC/DC to ich ulubiona kapela. Łatwo to zrozumiecie, kiedy "Thunderstruck" głośno puścicie sobie w samochodzie. Od razu pedałem gazu chce się przebić podłogę. Moja składanka naprawdę potrafi skrócić czas oczekiwania na żużlowy sezon, lista utworów jest niezwykle zróżnicowana gatunkowo i może świadczyć o rozchwianiu osobowościowym autora, ale niezależnie od tego kojarzy się z żużlem jednoznacznie. Przekonajcie się sami, poniżej zostawiam listę utworów, na zachętę dodam, że nie musicie mi płacić za prawa autorskie :-)

  1. "Marsz Radeckiego" - Johann Strauss
  2. "Born in the U.S.A" - Bruce Springsteen
  3. "Crazy little thing called love" - Queen
  4. "Thunderstruck" - AC/DC
  5. "Locomotion" - Kylie Minogue
  6. "We are the Champions" - Queen
  7. "Seven Nation Army" - The White Stripes
  8. "Highway to hell" - AC/DC
  9. "Satisfaction" - The Rolling Stones
  10. "The Final Countdown" - Europe
  11. "I’ve Got Soul but I’m not a Soldier" - The Killers
  12. "We will rock You" - Queen
  13. "The Passenger" - Iggy Pop
  14. "Moment of Glory" - Scorpions
  15. "Twist and shout" - The Beatles
  16. "Breakthru" - Queen
  17. "Eye of the tiger" - Survivor
  18. "Uprising" - Muse
  19. "Go west" - Pet Shop Boys
  20. "I should be so lucky" - Kylie Minogue

Michał Korościel - Dziennikarz RADIA ZET i SportoweFakty.pl

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×