Chciałbym przyjeżdżać częściej do Gdańska, ale nie mogę być wszędzie - II część rozmowy z Marvynem Coxem

Marvyn Cox jest uważany za najlepszego obcokrajowca w historii gdańskiego żużla. Już w niedzielę kibice GKS Wybrzeże ponownie będą mieli okazję zobaczyć swojego idola na stadionie przy ulicy Długie Ogrody.

Michał Gałęzewski: Interesujesz się wynikami Wybrzeża w lidze polskiej? Jeśli tak, co sądzisz o składzie i dyspozycji drużyny? Są szanse na awans do Ekstraligi?

Marvyn Cox: Tak, na bieżąco śledzę wyniki Wybrzeża Gdańsk w lidze polskiej. Jest to dobry zespół, który ma szanse na awans do Ekstraligi.

Jak byś porównał finały jednodniowe z cyklem Grand Prix?

- W ostatnim jednodniowym finale Indywidualnych Mistrzostw Świata byłem szósty. Gdy startowałem w cyklu Grand Prix, to mi się on nie podobał, był bardzo zdezorganizowany i było w nim dużo polityki, układów. Jeśli chodzi o Grand Prix teraz, to uważam że jest to fantastyczne rozwiązanie dla tego sportu.

W 1984 roku w King's Lynn zostałeś Indywidualnym Mistrzem Europy Juniorów. Jak wspominasz te zawody?

- Był to dla mnie znakomity sezon. Zacząłem wtedy jeździć w Elite League w drużynie z Oxfordu, wygrałem zarówno rundę kwalifikacyjną w Niemczech, jak i finał w King's Lynn. Do tego wygrałem Indywidualne Mistrzostwa Wielkiej Brytanii Juniorów, więc mogę powiedzieć, że rozpocząłem wtedy nową karierę.

W Anglii jeździłeś w wielu zespołach. Jak je wspominasz? Który dał ci najwięcej jeśli chodzi o rozwój kariery?

- Przejście z Oxfordu do Bradford, a następnie do Poole na dwa lata pomogło mi, gdyż nauczyłem się jeździć też na dłuższych torach.

Dlaczego zacząłeś jeździć z licencją niemiecką i co ci to dało?

- Rok 1993 to był czas, w którym miałem dziewczynę w Niemczech. Miałem także spore problemy finansowe i nie mogłem się z tym pogodzić. W efekcie przeniosłem się do Niemiec, zdałem tam licencję żużlową i zacząłem jeździć tam w europejskich kwalifikacjach do Indywidualnych Mistrzostw Świata. Wyszło mi to na dobre.

Dlaczego zakończyłeś karierę? Myślałeś później, aby wystartować na żużlu, na przykład na długim torze, lub na trawie? Wielu twoich rówieśników z powodzeniem startuje w tego typu zawodach.

- Zakończyłem karierę, ponieważ doznałem paskudnego złamania lewej nogi, a następnie złamałem sobie ją drugi raz, tym razem podczas wypadku samochodowego. Nie byłoby łatwo wrócić na tor w wieku 36 lat szczególnie, że do dziś mam problemy z nogą.

Dlaczego tak uwielbiany zawodnik jak ty nie doczekał się turnieju pożegnalnego?

- Pytałem o możliwość zorganizowania takiego turnieju w Anglii, ale najzwyczajniej w świecie zostałem zbyty. Działacze twierdzili, że minęło już za dużo czasu od zakończenia mojej kariery!

Prowadziłeś szkółkę żużlową. Jak to wspominasz?

- Spędziłem wiele lat na trenowaniu i na byciu trenerem i robię to do dziś.

Co sądzisz o aktualnej kondycji brytyjskiego żużla?

- To nie to co kiedyś. Wydaję mi się, że nie robi się wystarczająco dużo dla młodych zawodników, aby pomóc im wypłynąć na wysoki poziom.

Aktualnie jesteś jednym z menadżerów Vastervik. Czym dokładnie się zajmujesz w Vastervik?

- Praca menadżera to spore ciśnienie, zwłaszcza gdy drużynie nie idzie. Tak było ostatnio w Vastervik, co tydzień w drużynie przytrafiała się jakaś kontuzja. A za nami przecież wspaniałe 3 lata... złoty medal i 2 srebrne. Zajmuję się młodzieżą i różnymi innymi sprawami, nad którymi trzeba czuwać...

Jak to się stało, że przyjąłeś zaproszenie gdańskich działaczy na turniej 14 września? Zamierzasz częściej przyjeżdżać na mecze w Gdańsku?

- Jestem bardzo zaszczycony zaproszeniem mnie na ten turniej. Chciałbym przyjeżdżać częstej do Gdańska, ale nie mogę być wszędzie... Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców Wybrzeża - jesteście najlepsi! Do zobaczenia w niedzielę podczas dnia wspomnień w Gdańsku, Cocker.

Komentarze (0)