Mateusz Kędzierski: Z pewnością wielu sympatyków speedwaya ciekawi to, jak zaczęła się przygoda Tomka Lorka ze sportem żużlowym.
Tomasz Lorek: Miałem miesiąc jak tata Janusz zabrał mnie na żużel w moim rodzinnym Wrocławiu. Wtedy się przeziębiłem i mama nakrzyczała na tatę. Pytała się - czemu takie małe dziecko zabierasz na metanol, wąchanie spalin i hałas. Poważna historia się z tego stworzyła, bo gorączka i te sprawy. Summa summarum, choroba na całe życie.
Jakie są twoje rady dla dziennikarzy sportowych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w tej profesji?
- Mają być sobą i mają nikogo nie naśladować. Najważniejsze w dziennikarstwie to mieć swój styl. Uczyć się wielu dziedzin życia, nie tylko jednej. Oczywiście fachowa wiedza, polot, niebanalny pomysł, to jest podstawa sukcesu w dziennikarstwie, szczególnie dzisiejszym, nastawionym na szybki przekaz, skrót myślowy, na jakieś dzikie tempo powstawania tekstów, czy też audycji radiowych czy programów telewizyjnych. Powinni próbować różnych rzeczy, czyli łażenia po lesie, pływania kajakiem, chodzenia po lesie, słuchania muzyki undergroundowej, trochę jazzu. Wszystkiego po trochu, bo dziennikarz jest jak gąbka. Ma chłonąć wszystko i ma być selektywny. Ma wybierać to co najpiękniejsze i ma szukać źródeł inspiracji nie tylko w sporcie. Owszem, wiedza szeroko sportowa jest jak najbardziej wskazana, natomiast trzeba szukać płodozmianu.
Już w sobotę, 23 marca rusza tegoroczna edycja cyklu Grand Prix, która zapowiada się niezwykle interesująco.
- Myślę, że Grand Prix będzie w tym roku fascynujące, bo nie będzie dysproporcji sportowych. Zapowiada się przepyszne GP z Woffym (Taiem Woffindenem), który wchodzi po raz drugi do tej samej rzeki, ale jest teraz bardziej dojrzałym zawodnikiem. Po odejściu taty gdzieś się tam zawieruszył, ale to jest normalne. Jest Chris Holder, jest Nicki Pedersen, który ciągle jest głodny jazdy. Jest również Tomek Gollob, który jeszcze raz chce być Mistrzem Świata. Jest nieprzewidywalny Toninho Lindbaeck, jest Krzysiu Kasprzak, który jest bardzo ciekawym zawodnikiem. Jest cała plejada gwiazd i myślę, że będzie to interesujące.
W styczniu wspólnicy Speedway Ekstraligi zadecydowali, ze prawa telewizyjne do spotkań ekstraligowych trafią do platformy NC+, która realizuje m.in. właśnie cykl Grand Prix. Chwilę po tym pojawiły się głosy, że oferta Polsatu była korzystniejsza. Co sądzisz na ten temat, jako osoba związana z Polsatem Sport?
- Trudno mi powiedzieć, bo to są kwestie owiane tajemnicą negocjacji, więc żaden z nas nie ma wglądu, jak to przebiegało.
A czy rzeczywiście transmisja spotkań żużlowych będzie teraz dużo lepsza niż ta, którą przedstawiało TVP Sport?
- Ciężko powiedzieć. Wszystkie stacje komercyjne w Polsce mają bardzo wysoki poziom zaawansowania technologicznego. Natomiast żeby użyć techniki do pokazania speedwaya, potrzebny jest pomysł i fantazja ludzi. Myślę, że tacy ludzie w Polsce są i niezależnie czy to będzie robił Canal+, czy jakaś spółka zewnętrzna, czy TVN, czy TVP, czy byłby to Polsat, to myślę, że to jest kwestia użycia tylko instrumentów. Natomiast zaznaczam, że żużel muszą robić zbzikowani artyści.
Dużo nam brakuje do transmisji realizowanych przez SkySports?
- Na razie nikt nie zrobił takiej sztuki jak SkySports, którzy robią kino. To jest ta półka co Ridley Scott czy Romek Polanski, bo zrobić scenę z graffiti na ścianie w Poole, czy fajną wojnę słów między Simonem Steadem, Troyem Batchelorem a Chrisem Holderem i Darcy’m Wardem, czy wszystkie inne klipy, to wszyscy ci, co bawią się w telewizje wiedzą ile sił i energii trzeba spędzić przy realizacji takich 30 czy 50 sekund na otwarcie transmisji. Pamiętajmy, że to kosztuje mnóstwo energii. Montażyści nie śpią po nocach, graficy i autor-dziennikarz też.
Myślę, że TVN ma wszelkie dane ku temu, by robić żużel na wysokim poziomie, bo technologicznie jest wysoko zaawansowany. Klimat sportu robią ludzie, więc myślę, że dla TVN-u jest to świetny strzał marketingowy. Bez dwóch zdań to wzbogaci ich ofertę programową. Oprócz Ligi Mistrzów, ligi włoskiej, czy też ligi NBA, na pewno polski żużel będzie fajnym dodatkiem, bo to jest wciąż chętnie oglądany sport w Polsce.
Czasami się zastanawiam czy piękny, wysublimowany obraz, plus efekty dźwiękowe, są potrzebne widzowi. Moje pokolenie trochę inaczej postrzega świat. Bardziej zmysłowo i dogłębnie, więcej w tym jest filozofii. Dzisiaj króluje chyba szybkość przekazu. Wydaje mi się, że dla kibica najważniejsze są emocje. Ja chciałbym żeby fani żużla zachwycali się obrazkiem, bo ja sam mam bzika na punkcie dopieszczania takich rzeczy. Ale nie wiem czy kibic żużlowy potrzebuje aż takich fanaberii technologicznych żeby się tym karmić.
Nawet świetna oprawa telewizyjna nie odda takiej atmosfery, jaka panuje zazwyczaj na stadionie podczas meczu żużlowego.
- Telewizja jest przyszłością. Doskonale wiemy, że piłka nożna mogłaby sobie poradzić bez tego, bo jest sportem powszechnym, granym pod każdą szerokością geograficzną. Natomiast żużel potrzebuje wsparcia TV, ale bardzo mądrego, racjonalnego. To ma być wsparcie rozsądne z pomysłem na sztukę. Telewizję wymyślili Brytyjczycy, Amerykanie ją udoskonalili. Podam przykład, Formuła 1 jest gorzej realizowana niż żużel brytyjski, czy tam Grand Prix w Cardiff, gdzie się pompuje gigantyczne pieniądze, robi się kamery na szynach. Zabawa jak dla chłopców, którzy jako mali stawiali kolejkę elektryczną. W Cardiff nawet kamera z murawy rejestruje obraz.
Jak to się stało, że związałeś się bardziej z tym żużlem na Wyspach Brytyjskich?
- Dlatego, że kocham płodozmian. Miałem oferty przejścia do TVP Sport. Robert Korzeniowski zapraszał mnie do współpracy, kiedy TVP kupowała prawa do polskiej ekstraligi. Jestem dziennikarzem, który kocha płodozmian. Ja miałem wtedy w Polsacie Formułę 1, tenis - Wielki Szlem, po Wimbledonie turnieje Masters, które też kocham, chociaż speedway jest u mnie miłością pierwszą. Kwestia tego w czym dziennikarz, komentator, czuje się najlepiej. Niektórzy czują się świetnie robiąc przez całe życie tylko jedną dyscyplinę i chwała im za to, bo to jest duża sztuka, żeby non stop podążać. Niektórzy potrzebują wachlarzu możliwości. Wiadomo, że każdy z nasz zaczynał skromnie i do dzisiaj robi się wiele imprez sportowych, jadąc za swoje pieniądze, po to żeby się rozwijać, czy wręcz dla pasji.
Taki wolontariat.
- Robiony z potrzeby serca. Wracając do poprzedniego pytania, teraz TVN też złożył mi propozycję, ale pytanie do mojej duszy - czy jest mi potrzebny tylko speedway, czy to co daje mi Polsat, czyli możliwość realizacji przy Rodeo, czyli profesjonalne ujeżdżanie byków, czy turnieje Masters, czy Wimbledon i kilka innych, czy to jest to czego szukam, czy może to jest moment na to, by coś jeszcze oddać żużlowi? Ładnie to powiedział kiedyś Ilie Nastase, że każdy zawodowy tenisista, który zrobił wynik w Wielkim Szlemie, powinien odpracować dyscyplinie swoje, to co mu dała. Ja nie ukrywam, że żużel kocham bez dwóch zdań, miłością przeogromną, natomiast to jest pytanie o to, co chce się robić. Czy tkwienie przy samym speedwayu zaspokoiłoby mnie emocjonalnie? Tu broń Boże nie chodzi o kwestie finansowe. To jest kwestia osobowości i tego, czego dana osoba potrzebuje, jakich doznań emocjonalnych.