Żużlowe podróże w czasie (55): Żużel nad Adriatykiem

Słoweńskie Krsko, Lendawa czy Lubljana, chorwacki Prelog, a ostatnio przede wszystkim Gorican. To najbardziej znane kibicom żużlowym miejsca byłej Jugosławii.

Robert Noga
Robert Noga

Speedway w tym kraju, dziś postrzegany przez pryzmat kilku torów i kilku nazwisk ma jednak bogate i bardzo stare tradycje.

Archiwalne gazety sprzed ponad pół wieku przynoszą nam na ten temat interesujące informacje. A to, że w latach 20-tych Jugosłowianie rywalizowali już na owalach z Niemcami i Austriakami, a to wreszcie, że w 1931 roku Automobilklub Zagrzeb podpisał kontrakt z Duńczykiem Nielsem Soerensenem, który szkolić miał jugosłowiańskich motocyklistów. W 1934 roku w Zagrzebiu spotkali się zawodnicy Jugosławii, Czech i Polski. Wygrali gospodarze 40 punktów, przed Czechami 37 punktów i Polakami 29 punktów.

Jedną z gwiazd jugosłowiańskiego żużla w tamtych czasach był niejaki Ludwig Starić. Po II wojnie jugosłowiański związek postawił na speedway, sprowadzono odpowiednie motocykle, rozpoczęto budowę torów. Powstały obiekty w Crikvenicy, Osijeku, Kranju i kilku innych miejscach.

W drugiej połowie lat 50-tych nawiązane zostały kontakty polsko-jugosłowiańskie. Pod koniec kwietnia 1957 roku do Jugosławii udała się na serię towarzyskich zawodów ekipa warszawskiej Legii w składzie: Marian i Stanisław Kaiserowie, Andrzej Krzesiński, Tadeusz Fijałkowski, Zdzisław Biela, Euzebiusz Goździk, Władysław Orwat oraz Zbigniew Sander. Warszawianie najpierw wzięli udział w meczach na stadionie w Crikvenicy, który robił wrażenie tym, że jego trybunę stanowił olbrzymi, naturalny amfiteatr górskiego zbocza, na którym mogło zasiąść nawet kilkadziesiąt tysięcy widzów. Tam odbyły się dwa turnieje, kolejne w Kranju oraz Osjeku. Rywalami Polaków byli zawodnicy z Austrii, Szwajcarii oraz oczywiście gospodarze. Jak łatwo się domyślić nasi zawodnicy wystąpili w tych zawodach w roli surowych nauczycieli. Marian Kaiser podczas całego tourne nie przegrał ani jednego wyścigu, Andrzej Krzesiński oglądał plecy jedynie wspomnianego Kaisera.

Najgroźniejszymi rywalami Polaków byli gospodarze, bracia Drago i Branko Reqvardowie, Klemencic oraz Medved. Ten ostatni to prawdopodobnie ten sam zawodnik - Valent Medved, który kilka lat później pojawił się w barwach gdańskiego Wybrzeża. – Pierwszy kontakt sportu motocyklowego Jugosławii i Polski zamyka się bilansem dodatnim i to nie tylko po stronie suchych punktów. Byliśmy tam przyjmowani niezwykle serdecznie, nawiązaliśmy wiele kontaktów(…)W sumie udany wyjazd, dużo nowych doświadczeń i wrażeń oraz dobra opinia w Jugosławii jaka pod każdym względem wyrobiła sobie, a więc i całemu naszemu sportowi motorowemu drużyna żużlowa WKS Legia - podsumowywał wyjazd jeden z polskich dziennikarzy.

Tak się zaczęło. Pewną ciekawostką może być poczyniona w innym fragmencie tego tekstu uwaga, o możliwości organizowania w tym kraju zgrupowań polskich zawodników w okresie, kiedy u nas aura jeszcze nie sprzyja zajęciom na torze. Dziś to przecież norma. Jugosłowianie, jak widać, bardzo chcieli, ale wyszło im, jak wyszło. Nigdy nie wdarli się do światowej, nawet szerokiej, elity, zawsze byli nieco na uboczu głównych, międzynarodowych wydarzeń związanych ze speedwayem.

Swoje pięć minut mieli w 1980 roku, kiedy to w Krsko odbył się finał Mistrzostw Świata Par. Pamiętny dla nas, bo nasz ówczesny super duet: Edward Jancarz- Zenon Plech wywalczył tam srebrny medal. Gospodarzy reprezentowali z urzędu Stefan Kekec i Vladislav Kocuvan, ale zajęli ostatnie miejsce przegrywając podwójnie wszystkie swoje wyścigi. Słoweńskie Krsko stało się jednak na wiele lat najbardziej znanym ośrodkiem żużla w tamtym regionie Europy, także po rozpadzie Jugosławii w latach 90-tych.

Nowy rozdział w historii tamtejszego żużla to już XXI wiek. W październiku 2001 roku Krsko gościło uczestników Grand Prix Challenge. Miałem okazję być na nich i były to naprawdę bardzo dobre zawody, zakończone zwycięstwem Grega Hancocka, a kibice obecni na nich zapamiętali zapewne moment po jednym z wyścigów, kiedy to Scott Nicholls podenerwowany brutalną jazdą Nicki Pedersena, zrobił efektowanego bączka uderzając motocykl rywala, w efekcie czego Duńczyk upadł na tor, co wywołało na trybunach… entuzjazm. Cóż Nicki już wtedy cieszył się zła sławą. Dla mnie osobiście były to zawody pamiętne z innego powodu. Otóż organizatorzy postanowili powitać kibiców z różnych krajów i przekazać im najważniejsze informacje w ojczystych językach i zaszczytu dopełnienia ceremoniału w języku polskim dostąpiłem osobiście.

W czerwcu następnego roku, w związku z rozszerzeniem cyklu w Krsko odbyło się po raz pierwszy Grand Prix Słowenii. Zwyciężył Ryan Sullivan przed Tomaszem Gollobem. Obecnie centrum bałkańskiego speedwaya przesunęło się do Chorwacji, gdzie dzięki operatywności, pieniądzom i pasji mister Pavlica powstał funkcjonalny tor w małym Gorican. Ale mam wrażenie, że sport żużlowy u naszych pobratymców z południa Europy, chociaż w międzyczasie "wydał" kilku niezłych kozaków jak nieżyjący już Matej Ferjan, Matej Zagar, czy Jurica Pavlić pozostał taki sam jak wtedy kiedy po raz pierwszy do Jugosławii zawitała stołeczna Legia. Trochę na uboczu, trochę egzotyczny, a więc i tajemniczy, ale może właśnie dlatego sympatyczny.

Robert Noga

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×