Drymla już nie zaprosimy - rozmowa z Robertem Kużdżałem, kierownikiem Unii Tarnów

Tylko cud może sprawić, że Unia Tarnów w przyszłym sezonie występować będzie w Ekstralidze. Po niedzielnej porażce na własnym torze z rzeszowską Marmą byli mistrzowie Polski są już jedną nogą w pierwszej lidze. O przedmeczowych przygotowaniach i zachowaniu żużlowców mówi Robert Kużdżał, kierownik drużyny.

Łukasz Grajdura: Po niedzielnym spotkaniu Unia znacznie oddaliła się od Ekstraligi... Zawiódł się pan na niektórych zawodnikach?

Robert Kużdżał, kierownik drużyny Unii Tarnów: Na pewno nie na wszystkich. Niektórzy zaskoczyli mnie pozytywnie, inni negatywnie; nie tak wyobrażałem sobie przebieg tego spotkania. Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, łącznie z treningami, usprzętowieniem – mieliśmy kilka silników od bardzo dobrych zawodników, ale niestety nie wszyscy potrafili to wykorzystać.

Przed ważnym spotkaniem w Tarnowie przy silnikach żużlowców miał być znany duński tuner Flemming Graversen. Dlaczego ostatecznie nie pojawił się w Małopolsce?

- Miał on być mechanikiem i przyjechać z Kevinem Doolanem. Australijczyk był na treningach, jednak po kilku kółkach, które przejechał na sprzęcie Petera Juula Larsena i na sprzęcie klubowym, stwierdził, że jest w zbyt słabej dyspozycji, by rywalizować jak równy z równym przeciw rzeszowianom. On sam generalnie odpuścił to spotkanie, więc nie było sensu w ogóle Graversena ściągać.

W takim razie Duńczyk nie mógł pomóc przy sprzęcie pozostałych żużlowców?

- On nie jest w ogóle zainteresowany przyjazdem do Polski. Kiedy odbywaliśmy sesje treningowe był wtedy na spotkaniach ligi rosyjskiej, na tym skupia swoją uwagę.

A co z Peterem Ljungiem?

- Dla mnie stłuczenie palca czy pęknięcie palca wskazującego nie jest żadnym wytłumaczeniem, bo gdyby to była runda Grand Prix lub jakaś ważna impreza indywidualna, to by pojechał. Niestety zabrakło go. Osobiście mam trochę żalu do niego.

Ales Dryml miał być na treningu, ale podjął decyzję, że przyjedzie w niedzielę przed meczem...

- Generalnie od pół sezonu prosimy Czecha, żeby przyjechał do Tarnowa choć na jeden trening, by zapoznać się z naszym torem, dopasować i być w naszej drużynie. Niestety pół roku nam się to nie udaje, a kiedy dzwoniliśmy do niego, mówił, że przyjedzie na mecz bez żadnego treningu i przygotowania. To byłoby bez sensu, skoro nie mieliśmy pojęcia na co go stać. Przed niedzielną potyczką zawodnicy trenowali w czwartek, piątek i sobotę – Ales miał wtedy wolne terminy, prosiliśmy, by przyjechał na chociaż jedne, sobotnie jazdy. Stwierdził, że nie – jeżeli chcemy, to może potrenować tylko w niedzielę przed meczem. Postanowiliśmy, że skoro reszta drużyny jest dopasowana, to nie ma sensu w ciemno Czecha ściągać.

Przed rewanżem w Rzeszowie dostanie jeszcze szansę?

- Nie, on już nie będzie o nic proszony.

A jakieś konsekwencje w stosunku do niego będą wyciągane?

- Złożyłem taką propozycję w klubie, na razie jest to bez odzewu, ale dla mnie to jest chora sytuacja.

Podobno nie wszystkim zawodnikom niedzielny tor pasował.

- Na ten temat rozmawialiśmy z zawodnikami po meczu w Zielonej Górze i wszyscy zdecydowali się na zmianę. Najpierw rozmawiałem osobno, potem odbyliśmy wspólne spotkanie, na którym żaden z zawodników nie wyraził sprzeciwu, by zmienić nawierzchnię z uwagi na to, że na twardym tarnowskim torze nie było szans cokolwiek zrobić, żeby zaskoczyć drużynę rzeszowską. Mieliśmy nadzieję, że dosypanie nawierzchni będzie jakimś zaskoczeniem dla przyjezdnych. Okazuje się, że jedynie Jacek Rempała miał pewne zastrzeżenia. Rozmawialiśmy i z Drabikiem i z Klechą, wszyscy wyrażali swoje zdanie, że tor im odpowiadał taki jaki był do tej pory.

Czyli tylko Jackowi Rempale nie pasował niedzielny tor?

- Tak.

Ale występ zanotował dobry...

- Tak, jest on już doświadczonym zawodnikiem, ma dobry sprzęt, niestety siły wystarcza mu na dwa okrążenia. Dlatego winy nie powinien szukać w torze, ale we własnej kondycji.

28 września rewanż w Rzeszowie. Jest pan optymistą przed tym meczem i wierzy pan, że Ekstraliga jeszcze może zostać w Tarnowie?

- Na pewno, bez tego nie ma co robić w sporcie. Pojedziemy w zmienionym składzie, podstawowy trzon będzie zachowany. Odbędziemy jeszcze trening we Wrocławiu, dlatego mam nadzieję, że uda się wygrać na wyjeździe.

Źródło artykułu: