Robert Miśkowiak podobnie jak inni żużlowcy pali się do jazdy, jednak przez upadek w Anglii nie może nawet trenować. - Trochę kuleję, ponieważ jak wszyscy wiedzą miałem upadek. Tak naprawdę nie jest wesoło z nogą. Jest obrzęk i w Gdańsku zajmuje się mną specjalista, który próbuje go rozbić. Pracujemy nad tym, by go jak najszybciej zniwelować - powiedział żużlowiec Renault Zdunek Wybrzeża. - Dobrze że trenowałem ciężko w zimę, bo uchroniło mnie to przed poważniejszą kontuzją. Skończyło się na krwiakach i potłuczeniach i szybciej to zagoimy, niż ewentualne złamanie kości - dodał.
Gdańscy kibice chcieliby jak najszybciej zobaczyć w jakiej dyspozycji są czerwono-biało-niebiescy. - Mamy fajny skład i drużyna teoretycznie jest mocna. Ciężko pracuję i będę sprzętowo przygotowany jeszcze lepiej niż w zeszłym roku. To sport i wszystko się może zdarzyć, ale moje ambicje są wysokie. Nie chcę niczego tutaj obiecywać, ale postaram się zrobić tak, by nie opuścić lotów - zdeklarował Miśkowiak w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Cel w Gdańsku jest jeden - awans do ENEA Ekstraligi. - Każdy by chciał awansować. Nie po to tu jednak przychodzę, by się nie udał cel przez nas stawiany. Będziemy się starać i przy odrobinie szczęścia wszystko się poukłada - zauważył najlepszy zawodnik I ligi w 2012 roku, który znów pozostał w tej klasie rozgrywkowej. - Tak się stało, że znów jeżdżę w I lidze. Chciałbym awansować i zostać w Gdańsku, więc trzeba nam życzyć szczęścia. Jak zdrowie dopisze, będzie dobrze - zakończył.