Jarosław Galewski: W niedzielę długo oczekiwana inauguracja ENEA Ekstraligi. Stelmet Falubaz Zielona Góra jest w tej chwili w stu procentach gotowy do walki o punkty?
Marek Jankowski: Jesteśmy przygotowani na tyle, na ile pozwoliły nam warunki atmosferyczne. Poza leszczyńską Unią i może naszymi rywalami z Gniezna, wszyscy są raczej na podobnym etapie przygotowań. W większości przypadków liczba treningów i sparingów była zbliżona. Mieliśmy taką, a nie inną pogodę, ale w mojej ocenie trener i zawodnicy zrobili wszystko, żeby się jak najlepiej przygotować.
W najbliższej kolejce z powodu braku objeżdżenia może być sporo zaskakujących rozstrzygnięć?
- Na pewno niektóre w tej kolejce może być trochę z loterii. Jestem jednak spokojny, bo w sparingach nasi zawodnicy prezentowali się raczej dobrze. Ze zdecydowanie pozytywnej strony pokazuje się Mikkel B. Jensen. Ogromnie szkoda, że regulamin nie pozwala mu pojechać w Gnieźnie. Najwięcej wątpliwości w naszym przypadku jest z drugą linią, choć i tu były biegi, że ci zawodnicy jechali naprawdę bardzo ładnie.
Duży spokój na pozycjach juniorów to wielki plus Stelmetu Falubazu przed niedzielnym meczem.
- U Patryka Dudka wydaje się, że nie ma już żadnego śladu po kontuzji. Widać za to wielką chęć i głód jazdy. Są jeszcze Kamil Adamczewski i Alex Zgardziński, a więc młodzi zawodnicy, którzy będą walczyć o miejsce w składzie. Decyzję podejmował będzie za każdym razem Rafał Dobrucki. W ostatnich sparingach Kamil może troszkę rozczarował, ale wszystko jest jeszcze tematem otwartym. U Alexa wygląda to bardzo pozytywnie, jak na chłopaka, który ma zadebiutować w ENEA Ekstralidze i najprawdopodobniej wydarzy się to dziś. Jest naprawdę dużo pozytywów i do Gniezna jedziemy po punkty. Chęć zwycięstwa jest ogromna, a zainteresowanie tym meczem w naszym mieście naprawdę duże. Co prawda nasz klub nie organizuje wyjazdu do Gniezna, ale według mojej wiedzy kibice na życzenie Startu Gniezno samodzielnie wysłali listę wyjazdową, która liczy 4300 nazwisk.
Tor w Gnieźnie słynie z tego, że trudno się na nim wyprzedza. Boicie się trochę, że gospodarze przygotują "beton", który będzie ich wielkim atutem?
- W Gnieźnie nie było nas już dawno, ostatni mecz rozgrywaliśmy tam w 2006 roku. Życzę gospodarzom, by na kolejny mecz ligowy z drużyną z Zielonej Góry nie musieli czekać do 2022 roku. Swoją drogą to chyba dobre rozwiązanie dla beniaminka, że pierwszy mecz i od razu taki rywal jak Stelmet Falubaz. Na pewno będą bardzo chcieli pokazać się z dobrej strony i nie ukrywam, że liczę na dobre widowisko. Wierzę, że nie tylko starty będą decydować o układzie na mecie. Oby gospodarze nie zabili widowiska. Oby było trochę walki na torze.
Jesteście faworytem, a Gniezno uznawane jest za drużynę, która będzie zaciekle bronić się przed spadkiem. Czy pana zdaniem Lechma Start zdoła utrzymać się w ENEA Ekstralidze?
- Nie spisywałbym Gniezna tak jednoznacznie na straty, choć przy trzech spadających drużynach, żużla w ekstaligowym wydaniu, może tam nie być przez wiele lat. Bo po spadku trzech zespołów pierwsza liga będzie także znacznie mocniejsza i dzisiejsza wyprawa do Gniezna, może być dla kibiców jedyną, w tej dekadzie.. Zgadzam się jednak, że są drużyną, która może mieć dużo trudności z utrzymaniem. U siebie mają jednak szansę na sporo dobrych występów. Ta drużyna spasowana ze swoim torem może sprawić wiele niespodzianek. Być może uda im się przywieźć dwa punkty z jakiegoś wyjazdu. Mogą jednak zapłacić frycowe i na pewno nie jest dobrze dla nich, że awansowali w momencie, kiedy spadają trzy drużyny. Gdyby nie to, pewnie ze mieliby wielkie szanse na pozostanie na dłużej w najlepszej lidze świata. A tak? Zobaczymy.
W przypadku pana zespołu są tylko dwie zagadki. Jeżeli ktoś z dwójki Jonas Davidsson - Krzysztof Jabłoński zaskoczy, to Stelmet Falubaz może być poza zasięgiem rywali. Duże rezerwy ma zwłaszcza ten pierwszy.
- Ale proszę zauważyć, jak Krzysztof Jabłoński zaprezentował się w Toruniu. Prawdą jest jednak, że może być nas bardzo trudno pokonać, jeśli ktoś z tej dwójki złapie formę. Możemy być wtedy nie do zatrzymania. Tak może być nie tylko na naszym torze, ale także w trakcie spotkań wyjazdowych. Bardzo liczę, że któryś z nich, albo obaj ci zawodnicy jechali na wysokim poziomie. Pamiętajmy jednak, że mamy utalentowanych juniorów. Oni również mogą wskakiwać do składu seniorskiego. Patryk Dudek i Kamil Adamczewski mają wszystko, żeby z powodzeniem rywalizować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Alex Zgardziński prezentuje naprawdę dobrą formę. Jeszcze sporo pracy przed przed Remigiuszem Perzyńskim, żeby odważniej odkręcał manetkę gazu, ale wierzę w niego i liczę na dobre występy naszych wychowanków w tym roku.
A jaki macie pomysł na Mikkela B. Jensena? Ten zawodnik prezentuje się jak na razie dobrze, ale nie ma dla niego miejsca w składzie ze względu na KSM. Co zrobić, żeby nie przesiedział całego sezonu?
- To jest dwuletni kontrakt i on doskonale zna sytuację. Ale kto wie, może okaże się od kogoś lepszy i wskoczy do składu? Będzie z nami na spotkaniu w Gnieźnie, jest częścią naszej drużyny i to kapitalna postawa. Mikkel był też na spotkaniu z kibicami w firmie Kronopol. Wpasował się w drużynę i ma bardzo wysokie oceny od Rafała Dobruckiego, jeśli chodzi o przygotowanie do sezonu. Na pewno będziemy dużo rozmawiać. Już w piątek mieliśmy takie spotkanie, bo chcemy, żeby kilka razy pojechał w tym sezonie. Trudno jednak teraz powiedzieć, jak Rafał Dobrucki będzie układać skład. Najwięcej będzie zależeć od jego decyzji. Wierzę jednak, że Mikkel pojedzie częściej niż w jednym czy dwóch spotkaniach.
Bez Jensena wasz skład budzi respekt u wielu rywali. Nawet w Gorzowie stawiają, że będziecie na pewno w finale. Trzeba otwarcie powiedzieć, że brak medalu w przypadku takiego zespołu byłby prawdziwą katastrofą. To cel minimum?
- Chciałbym, żeby Zielona Góra była w finale. Ten skład daje na to spore szanse, ale to taki sport, że dzieje się dużo nieprzewidywalnych rzeczy. Do wszystkiego podchodzimy z trochę większą pokorą niż kiedyś. Powinniśmy mieć wyższą pozycję niż w roku ubiegłym. Medal w zeszłym sezonie przegraliśmy o centymetry, a brąz byłby wtedy dużym sukcesem. W tym roku to cel minimum. Gdyby nie został zrealizowany, można by mówić o porażce. Oby nie było kontuzji. Chcemy walczyć o złoto w finale. Pewnie mamy większy potencjał niż kilka innych zespołów, ale takie drużyny jak Toruń, Częstochowa, Rzeszów, Leszno, Tarnów, Gorzów, Bydgoszcz też mają swoje atuty.
Ale najbardziej boi się pan Torunia?
- Potencjał mają przynajmniej porównywalny. Kto wie, czy w tych papierowych dywagacjach nie wypadają nawet lepiej. Mimo ubytku Ryana Sullivana, mają ogromną siłę rażenia. Wierzę jednak, że i ten dwumecz możemy rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!