- To mój szczęśliwy dzień. Jestem oczywiście bardzo szczęśliwy. Wszystko szło po mojej myśli w tym pojedynku. Wygraliśmy to spotkanie i cieszę się razem z zespołem z tej pierwszej wygranej. Wygrywaliśmy biegi od samego początku co było kluczem do tak wysokiej przewagi na końcu spotkania - powiedział po wygranym spotkaniu dla portalu SportoweFakty.pl Jonas Davidsson.
Po dość słabym poprzednim sezonie Szwed był wielką zagadką dla zielonogórskich włodarzy. Tymczasem w niedzielnym meczu w niczym nie przypominał już zawodnika z ubiegłorocznych rozgrywek. Stał się tym samym "cichym" bohaterem. - Nie, absolutnie się tak nie czuję. Cały team zapracował na ten wynik. Wiadomo, że wiele zależało od drugiej linii, a ja do tej pory zawodziłem. Jeden zawodnik nie tworzy całego zespołu, jest jego jedynie częścią. Spisaliśmy się więc wszyscy po kolei, dokładając po cegiełce do tak wysokiej wygranej - skomentował Jonas.
Czy zawodnikowi przypasował tor jaki gnieźnianie przygotowali na ten pojedynek? - Tak, tor bardzo mi odpowiadał. Choć w takich spotkaniach, kiedy masz dobre starty i czujesz się szybki na dystansie każdy tor jest dobry - odpowiedział.
Kibice wierzą, że taki występ Jonasa nie jest jedynie jednorazową niespodzianką, a powrotem do formy walecznego żużlowca. - Oczywiście ja również chciałbym tego. Jednak pamiętajmy, to dopiero pierwsze spotkanie z kilkudziesięciu w jakich wystartuję w tym sezonie. Będziemy dalej ciężko pracować, miło jest widzieć już tego efekty. W następną niedzielę jest kolejne spotkanie, do którego musimy się przygotować.
W teamie Davidssona jednym z mechaników jest Adam Fajfer. Czy jego znajomość gnieźnieńskiego toru pomogła Jonasowi w tym występie? - Nie sądzę. Moi mechanicy zawsze starają się mi pomóc jak tylko mogą, bym zdobywał jak najwięcej punktów i kończył biegi jak najlepiej. Za to im właśnie dziękuję - zakończył.