Patryk Dudek najlepszy w Opolu (wyniki)

pilnowani przez tatusiów i trzymani na smyczy żeby kasy za dużo nie uciekło a gdy wchodzą w dorosły żużel zatracają gdzieś ambicje i staja się zwykłymi średniakami (przykładów dziesiątki). Tak mówi historia o naszych riderach, którzy poza juniorką nie osiągają w dorosłym speedway'u praktycznie nic. Dwóch zawodników, którzy zdobywają medale MŚ i to na przestrzeni 40 lat to śmiesznie mało. Inne nacje jak widać bawią się, imprezują i zostają wielkimi zawodnikami podczas gdy nasi liczą tylko kasę i patrzą jak się budują ich nowe domy. Polski żużel kończy się na juniorce i sam zobaczysz, który z tych chłopców, których wymieniłeś cokolwiek osiągnie w dorosłym żużlu. Obawiam się, że jak do tej pory ułamek procenta, podczas gdy ci młodzi Australijczycy w tak młodym wieku mają już takie laury, o których nasi młodzi chłopcy mogą tylko pomarzyć... Zaczyna się dorosły żużel, własna kasa i kończą się sukcesy, taka nasza historia w ostatnich dziesięcioleciach a mieliśmy IMŚJ wielu, z których nic nie wyszło poza ligą. Lepiej żeby balowali i korzystali z życia za młodu po to żeby w dorosłym żużlu im wychodziło - a u nas nie balują ani za młodu, ani jak dojrzeją i wyników też nie mają... Rosną nam z młodych gwiazd zwykli ligowcy, niestety.

rywalizacja z polskimi organizatorami cyklu Indywidualnych Mistrzostw Europy. Pula nagród za jeden turniej w porównaniu z poprzednim sezonem się nie zmieniła: nadal wynosi 84,5 tysiąca dolarów. W porównaniu do ubiegłego roku dokonano jednak przesunięcia środków. Zwycięzca będzie dostawał 12, a nie jak dotąd 11 tysięcy dolarów. O 600 dolarów więcej niż przed rokiem (skok z 8200 na 8800) otrzyma drugi zawodnik turnieju, a o 300 wzrosła stawka dla zdobywcy trzeciego miejsca. W sumie retusze dotyczą żużlowców z miejsc 1.-8. i dwójki rezerwowych (otrzymają po 1000 dol.). Pozostałe stawki są identyczne jak w sezonie 2012. Niechciane kopiowanie Późną jesienią ubiegłego roku zarządzający prawami do cyklu GP szefowie firmy BSI wpadł na pomysł, żeby zacząć płacić żużlowcom za zdobyte punkty. Stawka miała wynosić 600 dolarów. Ona również nie zwiększała puli nagród, ale miała być ukłonem w stronę najskuteczniejszych żużlowców. Anglicy wycofali się jednak z tego projektu. Nieoficjalnie mówi się, że jednym z powodów mogło być to, iż za punkty będą płacili organizatorzy Indywidualnych Mistrzostw Europy, polska firma One Sport Marketing. Szefowie BSI chcą się odróżniać od tej inicjatywy. Zarzucają Polakom kopiowanie ich pomysłów, a w takiej sytuacji nie wypada stosować podobnych wzorców co konkurencja. Bez teorii spiskowych - Do One Sport Marketing wpłynęło pismo od BSI, że korzystamy z ich własności intelektualnej. Przyczepili się nawet do tego, iż chcemy używać nazwy Championship - mówi nam Adam Krużyński, wiceprzewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego, który mocno wspiera ideę IME. ?- A co do nagród za punkty, to wprowadziliśmy je, bo podnoszą poziom rywalizacji. Dzięki nim każdy bieg jest o coś. Dlaczego więc BSI zrezygnowało z opcji, która mogłaby wyzwolić u zawodników większą energię? - Firma nie chciała się narażać na podejrzenia o próbę oszczędzania pieniędzy - tłumaczy nam Andrzej Grodzki, działacz FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa), który uczestniczył w rozmowach na temat systemu premiowania żużlowców w Grand Prix. - Obawiano się czarnego PR. W końcu pomysł ze stawkami za punkty wchodził równocześnie z likwidacją przepisu o mnożeniu punktów zdobytych w finale przez dwa. Poza tym w zawodach zdarza się, że dwóch zawodników nie dojeżdża do mety, a to znowu byłoby kilkaset dolarów mniej do zapłacenia. Chciano uniknąć snucia teorii spiskowych, więc odrzucono stawkę za punkt, a pozostawiono nagrody za miejsca. Generalnie uznano, że zmiana formuły płacenia nie stanowi priorytet. Łączna pula nagród w obu przypadkach jest taka sama - kwituje Grodzki. Przepływ kontrolowany Warto wiedzieć, że choć o nagrodach dla zawodników decyduje BSI, a FIM tylko je zatwierdza, właśnie ta druga organizacja wyciąga kasę ze swojego konta i opłaca żużlowców. Przepływ środków wygląda tak, że BSI płaci rocznie FIM 2,2 miliona euro (9,1 mln zł) za licencję do organizacji GP, a znacząca część tych pieniędzy trafia później do kieszeni zawodników. Rocznie federacja musi wypłacić uczestnikom cyklu milion dolarów premii. W przeliczeniu na złotówki daje to nieco ponad 3 miliony. To stosunkowo niewiele. W polskiej Ekstralidze klub mający takie pieniądze może zatrudnić dwóch zawodników pokroju Piotra Protasiewicza i Grzegorza Walaska.