W jednym z wyścigów wygranego 53:37 meczu przeciwko Fogo Unii Leszno był jednak bliski sukcesu. Wykorzystując pierwsze pole startowe świetnie wyczuł moment startowy. A że z przodu był już Leon Madsen pachniało nawet dubletem. Decydujący okazał się drugi łuk, na którym nieopierzony 19-latek popełnił błąd, który skrzętnie wykorzystali bracia Pawliccy. - Za daleko się wyniosłem od kredy. Usłyszałem też przeciwnika i wszystko się w jednym momencie posypało. Mogłem trzymać ten krawężnik i może by było inaczej. Nie chcę zwalać winy na tor, ale wpadłem w dziurę i to mnie też trochę wybiło z rytmu. Poniekąd wyszedł brak jazdy, ale myślę, że z meczu na mecz będzie lepiej - wyjaśnił były jeździć Lubelskiego Węgla KMŻ.
Minie jeszcze trochę czasu nim nowy nabytek Jaskółek rozszyfruje domowy obiekt. - Nie da się ukryć, że ciągle się go uczę i poznaje coś nowego. Wydaje mi się jednak, że każdym wyjazdem coraz więcej wiem o tym owalu, o jego strukturze czy nawierzchni. Bez wątpienia nie jest to jeszcze to czego sam oczekuje od siebie - zakomunikował.
Junior biało-niebieskich chwali sobie klimat panujący w ekipie drużynowych mistrzów Polski. - W klubie i zespole panuje fantastyczna atmosfera. Wszyscy sobie pomagają i podpowiadają. O tym mogę się wypowiadać w samych superlatywach. Trener i koledzy podchodzą, dają swoje wskazówki, mówią o błędach - wyliczał.
Trener Marek Cieślak zdradził już, że na następną potyczkę ligową do Wrocławia zabiera ten sam skład, który zwyciężył leszczyńskie Byki. Była więc okazja by zapytać Mateusza o jego dotychczasowe wspomnienia ze Stadionu Olimpijskiego. - Jeździłem tam w zawodach młodzieżowych, ale na ligę będzie pewnie przyszykowane coś zupełnie innego. Zobaczymy, mam nadzieję, że dobrze wypadniemy - zakończył.
Mateusz Borowicz: Wyszedł brak jazdy
Debiutujący w czwartek w Enea Ekstralidze i zespole Unii Tarnów Mateusz Borowicz nie zdołał zapisać na swoim koncie punktów. Młodzieżowiec Jaskółek nie odstawał jednak od swoich rywali z Leszna.