"Okoń" zapisał na swoim koncie 7 punktów. - Tor na pewno nie był naszym sprzymierzeńcem. Troszeczkę namieszał komisarz swoją decyzją, by go ubijać i przez to nie był on taki jak zawsze. Trzeba jednak pamiętać, że był równy dla wszystkich i nie można tutaj szukać większego usprawiedliwienia. Szkoda, że przegraliśmy, jednak drużyna z Częstochowy była od nas dużo, dużo lepsza. Przede wszystkim nie wychodziliśmy dobrze ze startu i potem było ciężko na trasie. Oni byli od nas w tym elemencie dużo lepsi. Co do mojej jazdy - no cóż, zawsze może być lepiej - wyjaśniał kapitan PGE Marmy Rzeszów.
Rzeszowska nawierzchnia zmieniła się choćby w porównaniu do tej, na której zawodnicy PGE Marmy trenowali podczas piątkowego treningu punktowanego z lubelskimi Koziołkami. - No tak, ale wtedy nie było komisarza toru (uśmiech dop. red.). Nie można cudować z torem, bo polecą kary. Przyjechał komisarz i nakazał ten tor ubijać. Ale tak jak powiedziałem wcześniej, był on równy dla wszystkich, a my po prostu byliśmy dzisiaj słabsi - mówi Rafał Okoniewski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Rola komisarza wyszła z tego, żeby kontrolować bezpieczeństwo na torach, bo niektóre kluby rzeczywiście czasem przesadzały. Bywało tak, że dany tor pozostawiał wiele do życzenia, aby być w pełni bezpiecznym dla jazdy. W tym roku tak już będzie - albo kara i kombinowanie z torem albo robienie normalnego. Ja uważam, że przed zawodami tor był normalny, a sędzia i komisarz nakazali go jeszcze ubijać. Taka była ich decyzja i nie mnie ją oceniać - dodaje.
W najbliższej kolejce rzeszowianie udadzą się do Gniezna, by tam walczyć o ligowe punkty. Można przypuszczać, że tamtejszy tor będzie jeszcze twardszy niż podczas niedzielnego spotkania rzeszowian z Dospelem Włókniarz Częstochowa. - Na pewno tak będzie. To już będą inne zawody. Jedziemy na wyjazd i nie potrenujemy wcześniej w Gnieźnie. Tak naprawdę jedziemy w ciemno, bo w Rzeszowie, mimo wszystko mamy jakieś ustawienia i wiemy jakie korekty należy wprowadzać. Czy będziemy trenować na twardym torze? Nie wiem, jeszcze nie rozmawiałem z trenerem - kończy "Okoń".