Patryk Malitowski zdobył trzy punkty, co nie jest może wielkim wyczynem, ale w każdym swoim starciu walczył jak równy z równym z bydgoszczanami. - Niby zdobywamy swoje punkty, ale początek sezonu nie jest najlepszy. Jakby nie patrzeć, mecze przegrywamy. Nie liczy się styl, tylko efektywność. Znowu wracamy z zerem. W dalszym pociągu pozostajemy z tą jedną wygraną u siebie. Nie jest łatwo, mamy jednak spotkanie u siebie i trzeba wygrać - powiedział junior Betardu Sparty Wrocław.
20-latek nieźle zaczął niedzielne zawody, ale później sprawiał wrażenie słabnącego z biegu na bieg. - Za bardzo chciałem po prostu. Tydzień temu nie jechałem w ogóle, więc teraz chciałem pokazać się z dobrej strony. Miałem mało jazdy i nałożyłem na siebie presję. Powiedziałem sobie, że muszę zrobić wynik. Wiedziałem, iż w moim trzecim starcie miałem niezłe trzecie pole i chciałem to wykorzystać. Niestety, źle wyszedłem spod taśmy i wszystko się posypało. Mój błąd, ale będzie lepiej - zapewnił.
Malitowski nie ukrywa, że przed spotkaniem w Bydgoszczy czuł obciążenie psychiczne. To nie jest dobra rzecz, szczególnie w przypadku tak młodego zawodnika. - Naprawdę odczuwałem presję, bo nie chciałem znów zawieść. Są jakieś punkty, ale to jeszcze nie jest to. Odjechałem dopiero dziewięć oficjalnych biegów, więc nie wygląda to za ciekawie. Bardzo mało. Potrzebuję trochę jazdy, a wtedy na pewno się poprawię - zadeklarował.