Krzysztof Kasprzak dla SportoweFakty.pl: Byliśmy na straconej pozycji

Drużyna Stali Gorzów zapisała na swoim koncie pierwsze ligowe punkty. Gorzowianie wygrali w Tarnowie 47:42. Olbrzymi wkład w to zwycięstwo miał Krzysztof Kasprzak.

Wychowanek Unii Leszno zdobył w meczu przeciwko tarnowskim Jaskółkom jedenaście punktów, trzykrotnie mijając metę na pierwszym miejscu. - Bardzo się cieszymy z pierwszego zwycięstwa w tym sezonie. Ja swój występ oceniam pozytywnie. Oprócz jednego defektu, szło mi całkiem nieźle. Byliśmy na straconej pozycji. Wielu mówiło, że nie zdobędziemy trzydziestu punktów. Rok temu przegraliśmy tutaj finał w silniejszym składzie. Trzeba pamiętać, że tarnowianie mają bardzo mocny skład. Nie ma właściwie tylko Grega Hancocka. U nas jest już inna drużyna niż w poprzednim sezonie. Wcześniejsze spotkanie u siebie przegraliśmy, ponieważ w nocy spadł deszcz i na następny dzień nie mogliśmy się dopasować do toru. Być może gospodarze mieli teraz podobny problem - powiedział po meczu zawodnik drużyny Piotra Palucha.

Jak bardzo różnił się ten tor od tego, na którym Krzysztof Kasprzak jeździł startując w barwach Jaskółek? - Tor był naprawdę super. Nie taki jak kiedyś, gdy jeździłem jeszcze w tarnowskim zespole. Myślę, że te opady deszczu też troszeczkę go ułożyły. Nie było na nim żadnych dziur. Trener Marek Cieślak jest znakomitym trenerem i wie jak go dobrze przygotować. Przede wszystkim ta nawierzchnia się odsypuje. Kiedy ja tutaj startowałem, można było jechać właściwie tylko środkiem toru i to od dwunastego biegu. Tutaj widziałem, że już po czwartym, piątym wyścigu Janusz Kołodziej "krążył" blisko bandy. Nie żałuję, że kiedy tutaj startowałem był Marian Wardzała, ponieważ to też doskonały szkoleniowiec. Żal tylko, że nie było takiej nawierzchni. Przy okazji chciałbym pozdrowić wszystkich tarnowskich kibiców. Wiem, że nie każdy mnie tutaj lubi, ale ja się starałem wtedy jak mogłem, aby zdobywać jak najwięcej punktów dla Unii - oznajmił.

Przed tym spotkaniem tarnowianie byli stawiani w roli faworyta. Oprócz zerowego dorobku na koncie w ligowej tabeli, gorzowianie do Mościc przyjechali bez Daniela Nermarka. - Byliśmy przed tym spotkaniem osłabieni. Uważam, że z Danielem Nermarkiem byłoby jeszcze łatwiej. Bez problemu zdobyłby tutaj siedem, osiem punktów. To jest zawodnik, który lubi takie tory. Stało się jednak tak, że doznał kontuzji i nie mógł nam pomóc. Trzymamy teraz za niego kciuki, aby jak najszybciej wrócił do zdrowia - dodał.

Kolejne spotkanie żółto-niebiescy rozegrają na własnym torze z Lechmą Startem Gniezno. Jaki plan na to spotkanie mają zawodnicy z Gorzowa? - Ja muszę popracować nad startami. To jest teraz najważniejsze. Na trasie jestem szybki. Mamy też trochę problemów z silnikami. Miałem jeden dobry, który chciałem wykorzystać w Goeteborgu i Gorzowie, ale niestety urwał się w nim zawór. Problemem jest to, że można mieć kupionych siedem albo osiem silników a "jadą" tylko dwa. Zresztą takie problemy w tej chwili ma wielu zawodników, nawet tutaj w Tarnowie są tacy. Wszyscy ciężko pracujemy, trenujemy, mamy sponsorów, ale jak się nie ma dobrego sprzętu pod sobą, to nic nie można zrobić - zakończył.

Krzysztof Kasprzak (z prawej) i Niels Kristian Iversen (z lewej) poprowadzili Stal do zwycięstwa w Tarnowie
Krzysztof Kasprzak (z prawej) i Niels Kristian Iversen (z lewej) poprowadzili Stal do zwycięstwa w Tarnowie
Źródło artykułu: