Damian Gapiński - Ta ostatnia niedziela: Wiadro bydgoskich pomyj

Miniony tydzień upłynął pod znakiem menedżerów. Najpierw do dyspozycji zarządu oddał się w Gnieźnie Lech Kędziora, a następnie byliśmy świadkami show w wykonaniu byłego menedżera Polonii Bydgoszcz.

Wiadro bydgoskich pomyj

Bezsprzecznie niekwestionowaną gwiazdą ostatnich dni był były menedżer składywęgla.pl Polonia Bydgoszcz - Jerzy Kanclerz. Jeżeli do tej pory ktokolwiek myślał, że są tematy, które w przypadku bydgoskiego klubu mogą pozostać tematami "tabu", to w poniedziałek musiał zmienić zdanie. Kanclerz wylał wszystkie swoje żale. Szkoda, że większość z nich polegała na tłumaczeniu na zasadzie "mam na to dowody, ale nie chcę póki co ich ujawniać". Dostało się wszystkim. Od prezesa, po sekretarkę. W całym natłoku oskarżeń wysuniętych przez byłego menedżera Polonii, mnie najbardziej zastanowiły dwa. Pierwszy to zarzut, że w klubie były osoby, które miały niewykorzystany urlop. Myślę, że każdy chciałby mieć w swoim gronie tak pracowite osoby, które nie wykorzystują wolnego urlopu. Problem może leżeć jedynie po stronie konieczności załatwienia odpowiednich formalności do marca kolejnego roku. Tego zabrakło jednak w wyjaśnieniach Kanclerza. Druga sprawa to kwestia włamań do klubu, które niby były, ale nic nie ginęło. Miał być w nie zamieszany (podobno) prezes Jarosław Deresiński. Wszystko to bez konkretów, na zasadzie "uwierzcie mi, bo tak mówię ja, Jerzy Kanclerz".

Zastanawiam się mocno, jaki jest sens zwoływania konferencji w takiej formule? Gdyby Kanclerz pojawił się ze stosem dokumentów, za pomocą których potwierdziłby wszystkie stawiane przez siebie tezy, byłbym jeszcze w stanie to zrozumieć. Nie rozumiem jednak, jak człowiek, który wyraźnie podczas konferencji prasowej podkreślał, że leży mu na sercu tylko i wyłącznie dobro klubu, mógł wylać na swoje "ukochane dziecko" wiadro pomyj? Nie wiem, czy jest w Bydgoszczy sponsor, który po zapoznaniu się z zapisem konferencji, będzie chciał wyłożyć na klub przysłowiową "złotówkę". Były menedżer Polonii nie zdaje sobie chyba sprawy, jak dużą krzywdę zrobił klubowi, który tak podobno kocha. Jeżeli chciał dobra klubu, to wystarczyło na ręce właściwych osób (przedstawicieli miasta, które jest właścicielem spółki) złożyć stosowne dokumenty i sprawa zostałaby załatwiona w zaciszu urzędniczych gabinetów. A tak, całe żużlowe środowisko dowiedziało się, jak źle dzieje się w Polonii. Przyjęcie takiej konwencji konferencji spowodowało, że bardziej odbieram ją jako "gorzkie żale Jerzego Kanclerza", niż próbę ratowania klubu.

Szwed receptą na nietrafione transfery?

Trener Lechmy Startu Gniezno oddał się do dyspozycji zarządu po porażce jego drużyny ze Stalą Gorzów. - Na pewno jest winny trener w tym momencie. On odpowiada za punkty Sebastiana Ułamka i Antonio Lindbaecka - powiedział z dużą nutą ironii Lech Kędziora. Trener Startu ma sto procent racji. To nie on odpowiada za przygotowanie między innymi Ułamka i Lindbaecka. Ale ustawienie par, wprowadzane zmiany - a przede wszystkim ich brak - to już kamyczek do ogródka Kędziory. Prawda jest jednak taka, że Start jeździ słabo, bo nie trafił z transferami. Po wyborze Mateja Zagara, który jako jedyny w tym momencie w zespole nie zawodzi, transfery Ułamka i Świderskiego to kompletna klapa. Trudno jest beniaminkowi Ekstraligi, zwłaszcza jeżeli wybór pada na zawodników, którzy w minionym sezonie zawodzili. Wystarczyło zapytać chociażby Macieja Polnego, co sądzi na temat jazdy Świderskiego. Sam zawodnik co prawda zarzekał się, że zrobi wszystko, aby był dobrze przygotowany do sezonu. Odczuwalne jest również obniżenie lotów w stosunku do poprzedniego sezonu przez Ułamka. Zawodnik, który w barwach Betardu Sparty Wrocław zdobywał średnio 8,06 punkta na mecz, teraz zdobywa 5,80. Jeżeli dołożymy do tego fakt, że zawodnik, który miał być liderem drużyny - Antonio Lindbaeck - nie zdobywa jak w I lidze 10,56 punktów (zazwyczaj w 5 biegach), tylko 7,60, to mamy pełen obraz drużyny, która jest jednym z głównych kandydatów do spadku. Boleśnie o sile Ekstraligi przekonuje się również Bjarne Pedersen, ale to akurat można było przewidzieć po sezonie Duńczyka w barwach Unii Tarnów. Nie chcę w tym momencie pastwić się nad tymi zawodnikami. Wielu jest bowiem żużlowców, którym zadałbym pytanie, w jaki sposób przygotowywali się do sezonu. Każdy z nich wynegocjował kilkaset tysięcy złotych za podpis pod kontraktem. Każdego z nich stać było również na to, aby wzorem Tomasza Golloba przygotowywać się zarówno na motocrossie w Hiszpanii, jak również na nartach w polskich górach. Jednak w czasie, gdy nasz mistrz ostro przygotowywał się do sezonu, liczna rzesza zawodników czekała, aż w Polsce przyjdzie utęskniona odwilż. Płacimy z roku na rok więcej, wymagamy nadal za mało. Nie przystoi zawodnikom inkasującym kilkaset tysięcy złotych na przygotowanie do sezonu mówić również o problemach sprzętowych.

Ratunkiem na problemy gnieźnieńskiego klubu ma być Stefan Andersson. O ile jednak Szwed zapewne jest w stanie tchnąć nowego ducha w drużynę, o tyle nie spowoduje, że wyżej wymienieni od ręki zaczną zdobywać po dziesięć punktów w każdym meczu. Ma szansę wykazać się w zakresie mentalnego przygotowania drużyny. Myślę, że w tym zakresie nie tylko Start ma wiele do zrobienia. Rozmawiałem swego czasu w Gorzowie podczas finału DPŚ z psychlogiem sportowym naszej reprezentacji Robertem Rutkowskim. Uświadomił mi, jak słabe jest przygotowanie wielu zawodników w tym zakresie. Przygotowanie mentalne to zarówno umiejętność radzenia sobie z dobrymi, jak i złymi wynikami. W pierwszym przypadku może dojść do zjawiska "wody sodowej". Przypadków drugiego rodzaju zachowań na co dzień widzimy aż za wiele. Najprostszym sposobem na uniknięcie odpowiedzialności, jest ucieczka przed odpowiedzią na pytania dziennikarzy lub odmowa wypowiedzi. Spotykamy się z tym co chwilę. Ci zawodnicy nie zdają  sobie jednak sprawy, że udowadniają, iż nie są mentalnie jako zawodnicy przygotowani na odnoszenie sukcesów.

W Gnieźnie w ostatnich sezonach wykonano bardzo dobrą pracę. Szkoda byłoby, gdyby przygoda beniaminka z Ekstraligą trwała tylko sezon. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że spadają aż trzy zespoły, gnieźnieńska misja Anderssona może okazać się mission impossible.

Gwiazdy i rozgwiazdy

Miniona zima obfitowała w spektakularne transfery. Swoje pięć minut mieli również zawodnicy z KSM równym 2,50, gdyż w świetle obniżenia limitu KSM, stali się poszukiwanym "towarem" na polskim rynku. Właśnie ci drudzy okrzyknięci zostali przez prezesów mistrzami autopromocji. Rekordzista za swoje usługi żądał nawet 300 tysięcy złotych za podpis pod kontraktem i 3500 zł za każdy zdobyty punkt. Ostatecznie... zdecydował się na starty w I lidze. Wydarzenia zimowego okresu transferowego zainspirowały mnie jednak do utworzenia dwóch rankingów, które systematycznie po każdej kolejce będę aktualizował. Jednocześnie przypominamy, że od tego sezonu wprowadziliśmy system automatycznie aktualizujących się statystyk.

Pierwsze notowanie (Gwiazdy) obejmowało ośmiu zawodników, którzy zdaniem naszej redakcji byli autorami najbardziej spektakularnych transferów minionej zimy. Podstawą ich klasyfikacji będzie różnica pomiędzy aktualną średnią biegopunktową, a średnią, którą mieli w poprzednim sezonie. W ten sposób "liczbowo" określimy, który z zawodników utrzymał formę prezentowaną w poprzednim sezonie. W trudnej sytuacji będą Hancock i Pedersen, którzy mieli dobre średnie na zakończenie poprzedniego sezonu. W dużo lepszej Hampel i Gollob, którzy roku 2012 w polskiej lidze nie zaliczą do najbardziej udanych. W przypadku drugiego notowania (Rozgwiazdy), podstawą będzie po prostu aktualna średnia zawodników (seniorów), którzy dysponowali przed sezonem KSM równym 2,50.

W notowaniu "Gwiazdy" Jarosław Hampel stracił prowadzenie na rzecz Tomasza Golloba. To jedyna zmiana w klasyfikacji. W minionej kolejce nie startowali Emil Sajfutdinow, Nicki Pedersen, Greg Hancock i Daniel Nermark. Pozostali zawodnicy poza Matejem Zagarem zanotowali spadek średniej.

W zestawieniu "Rozgwiazdy" tylko jeden z zawodników zanotował wzrost średniej w stosunku do poprzedniego notowania. Dawid Lampart wybił się ponad swoją dotychczasową przeciętną. Po raz pierwszy w notowaniu wziął udział Adrian Gomólski. Jego występ nie był jednak na tyle dobry, aby mógł "namieszać" w zestawieniu. Na Państwa prośbę w tym zestawieniu dodaliśmy również średnią zawodników na mecz.

"Gwiazdy"

ZawodnikŚredna 2012Średnia 2013RóżnicaAwans
Tomasz Gollob 1,880 2,423 + 0,543 +1
Jarosław Hampel 2,162 2,650 + 0,488 -1
Emil Sajfutdinow 2,258 2,636 + 0,378 0
Matej Zagar 2,079 2,357 + 0,278 0
Greg Hancock 2,302 2,308 + 0,006 0
Michael Jepsen Jensen 1,916 1,733 - 0,183 0
Nicki Pedersen 2,588 2,200 - 0,388 0
Daniel Nermark 1,965 1,077 - 0,888 0

"Rozgwiazdy"

ZawodnikŚrednia 2013Zmiana średniejAwansŚr/Mecz
Rafał Szombierski 1,294 -0,206 0 4,50
Krzysztof Jabłoński 1,143 -0,039 0 3,25
Kamil Brzozowski 1,000 -0,133 0 3,80
Dawid Lampart 0,933 +0,115 0 2,75
Paweł Hlib 0,636 bez zmian 0 2,00
Adrian Gomólski 0,333 +0,333 +1 1,00
Łukasz Jankowski 0,000 bez zmian -1 0,00
Źródło artykułu: