- To był mój debiutancki mecz w barwach Włókniarza w tym sezonie. Zawsze może być lepiej, prawda? Pojechałem trochę źle w swoich biegach i straciłem bodajże 2, czy 3 punkty. Cóż, odczuwałem dużą presję. Chciałem się pokazać jak najlepiej przed własną publicznością. Na szczęście mam nadzieję, że jakoś udowodniłem, że już w miarę potrafię się ścigać - powiedział po spotkaniu Hubert Łęgowik.
Rzeczywiście, jazda wychowanka częstochowskiego klubu była lepsza niż wynik. W pierwszym wyścigu Hubert popisał się świetnym startem z czwartego pola i szybko założył całą stawkę. Nie przypilnował jednak wewnętrznej części toru, gdzie wiodła najkorzystniejsza ścieżka na początku meczu i wyprzedził go Oskar Fajfer. - W tym biegu wszedłem w krawężnik na jednym z łuków i czułem, że ten motocykl nie jest po prostu szybki. Postanowiłem więc wynieść się szerzej, tam, gdzie wcześniej było zbronowane. Okazało się jednak, że Fajfer był szybszy i wystrzelił mi z krawężnika. Cóż, czasem tak bywa - skomentował Łęgowik.
Jeszcze lepiej Hubert pojechał w odsłonie 12. Śmiało można stwierdzić, że był to najlepszy wyścig Łęgowika w Ekstralidze w jego karierze. Hubert niczym stary żużlowy wyjadacz po bardzo dobrym starcie z pierwszego pola dojechał do ruszającego spod bandy najgroźniejszego rywala Mateja Zagara. Słoweniec nie miał nic do powiedzenia. 18-latek delikatnie poszerzył mu tor jazdy, torując tym samym drogę dla Grigorija Łaguty. - Ścigam się dwa lata, więc już jakieś podstawy mam załapane. Czy to był Matej Zagar, czy byłby to młodzieżowiec, to pojechałbym tak samo twardo. To w końcu żużel - powiedział nasz rozmówca.
Lider Lechmy Start Gniezno dopiero na przedostatnim łuku wyprzedził Łęgowika, który podkreślił z kolei pracę, jaką w większej fazie wyścigu wykonał Rosjanin. - Dziękuję "Griszy" za pomoc w 12. biegu. Duża była w tym jego zasługa, że tak długo utrzymywaliśmy się na podwójnym prowadzeniu. "Grisza" dobrze mnie pilnował. Brakło mi doświadczenia, aby dojechać do mety u jego boku. Za naszymi plecami jechał jednak Matej Zagar, a to jest w końcu zawodnik, który wygrywa turnieje Grand Prix. Jeszcze wszystko przede mną - oznajmił Hubert.
Mimo niezłego rezultatu i bardzo dobrego wrażenia, Łęgowik nie uważa się za pewniaka do miejsca w składzie Lwów na kolejne spotkanie we Wrocławiu. - Na razie jest za wcześnie, aby tak mówić. W naszej drużynie są chłopaki, którzy też chcą startować w lidze. Adam Strzelec i Rafał Malczewski też jadą dobrze, a sprzęt mają na wysokim poziomie. Decyzja o tym, kto pojedzie we Wrocławiu zapewne zapadnie po przedmeczowym treningu - zakończył.
W poniższym skrócie niedzielnego meczu zawarto opisywaną wyżej akcję Huberta Łęgowika z 12. biegu.
{"id":"","title":""}
Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news