Stefan Smołka: Zmiana warty '88
Personalnie polski żużel 20 lat temu nie prezentował się wcale źle. Wprawdzie pokończyli bogate kariery ludzie nadający ton dyscyplinie w poszczególnych klubach ostatnich lat: Paweł Waloszek i Jerzy Kochman w Świętochłowicach, Edward Jancarz w Gorzowie, Bogdan Skrobisz i Zenon Plech w Gdańsku, Marek Cieślak i Andrzej Jurczyński w Częstochowie, Jan Nowak i Piotr Pyszny w Rybniku, Jan Ząbik w Toruniu, Marian Wardzała w Tarnowie, z kraju wyjechał Bolesław Proch – lider Polonii Bydgoszcz.
Stefan Smołka
Ale oto szła fala młodości, dobrze rokująca na przyszłość. Jej mocnemu wejściu zupełnie niepotrzebnie sprzyjały regulaminy, ale także poroniony pomysł nakazujący klubom poszerzać tory żużlowe z myślą o wprowadzonej w tym czasie możliwości wyścigów sześciu zawodników jednocześnie podczas mistrzostw i, mniej lub bardziej oficjalnych, turniejów par. Na szerszym torze już mniej liczyły się umiejętności techniczne, a więcej odwaga, brawura, mocny silnik i fizyczna siła. Koszmarne "lotniska" made in Poland, zafundowane nam przez nadgorliwych działaczy, jeszcze bardziej oddaliły nas od ideału speedway’a praktykowanego na Wyspach Brytyjskich, gdzie zawsze było na styk, wąsko, ciasno i często grząsko pod kołem. Przyniosło to w sumie wielkie szkody, bo na tych szerokich traktach coraz mniej miejsca widzieli dla siebie zawodnicy zasłużeni, bardziej zaawansowani technicznie, ale i… wiekowo, którzy w rezultacie albo rezygnowali, albo niesieni ambicją rozbijali się w licznych wypadkach na torze. Dobrze zrobili ci, co się w porę ocknęli, pojęli iż nie warto kłaść na szalę zdrowia i życia dla tak marnych profitów, więc zeszli ze sceny wcześniej, w roku 1987, jak: Zenon Plech, Piotr Pyszny, Marian Wardzała, Jan Ząbik. Po roku do tej grupy zdroworozsądkowej dołączyli kolejni znani żużlowcy, definitywnie kończąc tę niebezpieczną grę. Byli to: Mariusz Okoniewski, Marek Ziarnik, Grzegorz Kuźniar, Bernard Jąder. Jakiś wpływ na ich decyzje miały z pewnością tragiczne wypadki, jakie zaznaczyły się czarną serią już od roku 1987, kiedy to zginęli dwaj młodzi ludzie. Najpierw Grzegorz Smoliński z Gniezna (zmarł w kwietniu w Poznaniu), a potem Wiesław Pawlak z Falubazu Zielona Góra (zmarł 13 sierpnia 1987 po walce o punkty na żużlowym torze dziewięć dni wcześniej). Rok 1988 przyniósł dalsze tragedie. Najcięższe były upadki Bogusława Nowaka (4 maja w Rybniku), młodziutkiego (20 lat) Dariusza Michalaka (14 września w Bydgoszczy) i Eugeniusza Błaszaka (18 września w Tarnowie), które skończyły się trwałym kalectwem znanych żużlowców. Nic nie było godne tych ofiar.
Z drugiej strony pojawiło się w tym czasie bardzo dużo młodych zawodników, z których wielu przetrwało czas przełomu i w licznych przypadkach pozostało na wysokim poziomie wyczynu aż do początków XXI wieku: Dariusz Śledź, Tomasz Fajfer, Dariusz Fliegert, a zaraz za nimi Mirosław Kowalik, Robert Sawina i Jacek Krzyżaniak, Jacek Rempała i Robert Kużdżał, Janusz Ślączka, Marek Hućko i Piotr Paluch, Adam Łabędzki. W Świętochłowicach serca mocniej zabiły na dźwięk nazwisk pary: Waloszek, Mucha, o której wciąż żywe krążyły legendy. Tyle, że byli to już synowie zasłużonych żużlowców: Damian syn Pawła i Janusz syn Jana. Niestety w tych trudnych czasach wielkiej kariery ci dwaj młodzi nie zrobili. Dużo bliżej dziedziczenia sukcesów ojca był młody Gluecklich, syn Henryka – Piotr, któremu zdarzyło się nieraz, nie tylko w Bydgoszczy obiecująco błysnąć, a nawet sprawdzał się w reprezentacji Polski, podobnie zresztą jak nieco młodszy od Piotra Wojtek Wyglenda w Rybniku. Szkoda, że w 1988 roku nikt nie wpadł na pomysł zorganizowania takiego swoistego show – kilkubiegowego turnieju pokoleń. Pierwszy wyścig weteranów – ojców: Paweł Waloszek, Henryk Gluecklich, Jan Mucha, Andrzej Wyglenda, drugi bieg synów: Damian Waloszek, Piotr Gluecklich, Janusz Mucha i Wojciech Wyglenda, trzeci wyścig par: Paweł i Damian Waloszek contra Henryk i Piotr Gluecklich, czwarty: Jan i Janusz Mucha przeciw Andrzejowi i Wojciechowi Wyglendom. Piąty wyścig – wymiana par – Waloszkowie przeciw Muchom, Gluecklichowie przeciw Wyglendom. No i finał z udziałem czwórki najlepszych. Głowy bym nie dał, że ci najlepsi to byliby sami młodzi, zwłaszcza, że Paweł Waloszek całkiem niedawno odstawił motocykl – 1985 rok, a Henryk Gluecklich nigdy nie gardził turniejami oldbojów i w nich po swojemu brylował.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>