Jarosław Galewski: W Daugavpils przegrał pan prawie z Januszem Ślączką swoje BMW. Wszyscy spodziewali się, że po tej wygranej poradzicie sobie również z Łotyszami u siebie. Tak się jednak nie stało. Co powiedział pan zawodnikom po tym spotkaniu?
Witold Skrzydlewski: Ja z nimi w ogóle nie rozmawiałem. Powiedziałem tylko trenerowi, który jest jednocześnie prezesem, że niech się martwi dalej o ten klub. Jak przegra jeszcze jeden mecz, to może go zamykać, bo ja na pewno nie dam na to złotówki. Ja naprawdę rozumiem wszystko, również przegraną. Tylko trzeba chociaż walczyć. Uważam, że rozsądnie powinien podejść też do tego prezes Ślączka. Dziś to on zarządza tym klubem a nie ja. Powinien się zastanowić, czy stać go na prowadzenie tego zespołu czy nie. Przecież jeśli przegra jeszcze z Ostrowem, to jest już w drugiej lidze. Matematyka jest prosta proszę pana. Oni tym meczem z Lokomotivem przegrali bonus i miejsce w pierwszej lidze.
To nie jest zbyt pochopny wniosek? Większość spodziewała się, że wygracie u siebie z Lokomotivem, a przegracie na wyjeździe. Było po prostu odwrotnie.
- Gdybyśmy wygrali za trzy punkty, to być może byłoby tak jak planowaliśmy. Powiem panu jeszcze jedną rzecz, która martwi mnie zdecydowanie bardziej. Nasz trener i toromistrz nie potrafią w odpowiedni sposób przygotować toru. To drugi mecz, który rozgrywamy u nas i tor pasuje bardziej drużynie przyjezdnej. Wcześniej cudem wygraliśmy z Lublinem. Teraz znowu miała miejsce taka sama sytuacja. Co to za drużyna, która nie wygrywa u siebie ani jednego startu? Wygrywają praktycznie jeden bieg, gdzie ktoś ma defekt, a ktoś jest zdyskwalifikowany. To jest porażające.
Kto rozczarował pana najbardziej?
- Nie umiem panu teraz powiedzieć, kto najbardziej. Mogę jednak zapewnić, że pan Ślączka stracił w tym meczu coś więcej niż punkty czy miejsce w tabeli. On zniszczył żużel w Łodzi. Na meczu było wiele poważnych osób i wiele poważnych rzeczy zaczynało się kręcić. A ja? Wyszedłem k... na debila. W pewnym momencie naprawdę nie wytrzymałem i musiałem opuścić wszystkich gości. Zobaczyłem w parku maszyn, jak trener drużyny przyjezdnej jest z nimi, jak ich motywuje. A nasz trener w tym czasie na starcie stał sobie ze stoperkiem. Jak on jest w stanie w ten sposób pomóc zawodnikowi?
Obwinia pan za wszystko Janusza Ślączkę, a przecież zna pan go nie od dziś i z całą pewnością doskonale wiedział pan, w jaki sposób prowadzi drużynę.
- Dopiero w piątek pewnie rzeczy zobaczyłem. Dzisiaj to nie jest mój problem, bo nie ja jestem prezesem tego klubu.
Ale to pan sponsoruje ten klub.
- Ale nie muszę dawać pieniędzy, niech mi pan wierzy. Niech sobie pan trener teraz poszuka. Niech zawodnicy mu powiedzą: panie prezesie pieniądze.
Kolejny raz szybko skreśla pan zespół i widzi go w drugiej lidze.
- Na sto procent będą w drugiej lidze i wcale nie jest tak, że co roku jestem pesymistą. W zeszłym roku byłem pewny, że się utrzymamy. W tym sezonie uważałem, że możemy zdobyć punkty na Rawiczu. Dwa lub cudem trzy oczka kalkulowałem na Lublinie, trzy punkty na Daugavpils i od trzech do pięciu w rywalizacji z Ostrowem. Dziś już w cuda nie wierzę. Jeśli będą jechać tak jak jadą, to nie wygrają z ostrowskim zespołem. Jeśli jeszcze przygotują taki tor... Powiem panu szczerze, że nie spałem całą noc po meczu z Lokomotivem. Nigdy się jeszcze tak nie zdenerwowałem. Tak się nie działo, kiedy moje zespoły spadały z Ekstraklasy.
A kto ważny dla losów łódzkiego żużla był obecny na spotkaniu z Lokomotivem, że był pan tak oburzony postawą zespołu?
- Nie będę wymieniać z nazwisk. Chcieliśmy mieć jednak wybudowany nowy stadion i być może udałoby się do tego doprowadzić. Była też cała finansjera z takiego miasta jak Konstantynów. Bardzo zaczęli się do tego klubu zbliżać i być może jakieś pieniądze udałoby się pozyskać. Pierwszy raz przyszli na mecz. Szykowali się na poprzedni, kiedy spadł deszcz. Teraz przyszli i zobaczyli taką porażkę.
Mecz z klubem z Ostrowa zadecyduje o waszym być albo nie być w pierwszej lidze?
- Na pewno mnie nie będzie na stadionie. Już mnie nie interesuje, czy oni wyjadą na tor w tym spotkaniu czy nie. Jest pan prezes, więc niech sobie radzi. Wiem jednak, że jeśli przegrają to pan Ślączka powinien być rozsądnym facetem i wycofać drużynę z rozgrywek.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!