Ambitny do bólu "Tiomka" przyznał jednak, że mógł być on lepszy, gdyby nie drobne problemy natury sprzętowej. - Ten silnik, który na meczu z Bydgoszczą powiózł mnie do kompletu punktów z Falubazem już kompletnie nie jechał. Ne wiem czemu. Od razu wysyłam go do serwisu, aby zobaczyli co się z nim stało. Męczyłem się okrutnie, nie wiedziałem co zrobić. Na koniec jak się trochę dopasowałem, zdobyłem trzy punkty - wyjaśnił. - Tor był dobry, jak zawsze w Tarnowie. Wszystko przez problemy z silnikiem, ale mimo to i tak nie osiągnąłem złego rezultatu - dodał.
Przed spotkaniem 23-latek okazał się człowiekiem małej wiary. Nawet mu się nie śniło, że w starciu z Myszkami Miki można wydrzeć punkt bonusowy za dwumecz, zwłaszcza jeśli na torze jednego z głównych pretendentów do DMP 2013 przegrywa się aż osiemnastoma punktami. Tymczasem wygrana ze sporą nawiązką stała się faktem. - Szczerze mówiąc to nie wierzyłem w tak wysokie zwycięstwo. Liczyłem, że wygramy, ale maksymalnie dziesięcioma punktami. Jakby przyjechał Andreas Jonsson z pewnością ciężej byłoby odrobić straty nawet tak żeby w ogóle zacząć myśleć o bonusie. Ale gdybanie nie ma w tym momencie sensu, bo w naszych szeregach zabrakło Leona Madsena. A tu od razu trzeba pochwalić Patricka Hougaarda, który go zastępował. Pojechał dobrze i zrobił dla nas świetne punkty. Ale co tam! Cała drużyna dziś równo zapunktowała, ja dołożyłem dziewięć oczek z bonusem, co na poziom Enea Ekstraligi jest wynikiem niezłym - zakomunikował radośnie.
Jeśli aura będzie łaskawa w najbliższy czwartek tarnowianie podejmą na swoim obiekcie ekipę Dospel CKM-u Włókniarza Częstochowa. Będzie to zaległy pojedynek z drugiej rundy. Naprzeciw siebie staną więc Artiom i Grigorij - dwaj bracia, którzy jeszcze w sezonie 2011 wspólnie jeździli dla ekipy spod Jasnej Góry. W tym roku można po raz pierwszy stwierdzić, że to młodszy z rodzeństwa ma więcej do powiedzenia na torach najlepszej ligi świata. Czy "tarnowska torpeda" zgadza się z tą odważnie postawioną tezą, a może wątpliwości zostaną rozwiane dopiero przy pierwszej bezpośredniej rywalizacji w Jaskółczym Gnieździe?. - Na razie ciężko jednoznacznie ocenić kto jest w tym sezonie lepszy. Brat jest w domu i po zawodach, na torze podejdę do Griszy jak do każdego innego rywala, nie będzie sentymentów z mojej strony - stwierdził bez ogródek.
Na braterską pomoc w kwestii doboru odpowiednich przełożeń na miejscowy owal Grigorij też nie ma więc raczej co liczyć. - On mi nie podpowie w Częstochowie to ja mam mu podpowiadać? (śmiech) - zakończył z uśmiechem.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!