- Unia w spotkaniu rewanżowym była od nas zdecydowanie lepsza, bo my byliśmy zdecydowanie słabsi. Spodziewaliśmy się, że to będzie kilka punktów w jedną lub drugą stronę, ale tak naprawdę to jechał nam jeden zawodnik. Garnka z tej gliny nie dało się z ulepić. Z przełożeniami błądziliśmy jak dzieci we mgle. Skończyło się tak jak się skończyło. W Tarnowie generalnie mamy jakiś problem z jazdą. To nie jest jakiś wyjątek, jeśli chodzi o tamtejszy tor. Tak działo się już wcześniej. Na inaugurację w 2010 przegraliśmy tam 50:28, bo zawody zostały przerwane po 13 biegach. Wtedy również nie mogliśmy się odnaleźć. Rok później ładnie pojechali Hancock i Jonsson, którego wczoraj bardzo zabrakło, a dobrze Protas i Dobrucki, słabiej Davidsson i Dudek, ale mecz wygraliśmy różnicą 10 pkt., zeszłego roku lepiej nie przypominać, a ten... W niedzielę znów mieliśmy problemy ze startami. Jako pierwszy wychodził czasem Piotr Protasiewicz i Jarek Hampel ale temu drugiemu wyraźnie prędkości i szczycie pierwszego łuku było już zdecydowanie gorzej. Jego wynik wszystkich zaskoczył, ale to było tylko potwierdzenie słabej formy dnia całego zespołu Stelmetu Falubazu - podsumował to spotkanie w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Jankowski.
W zespole z Zielonej Góry na wysokości zadania stanął jedynie Piotr Protasiewicz. Tylko on był w stanie dopasować się do warunków torowych. - Piotra Protasiewicza chwalił też trener Marek Cieślak, z którym dość długo rozmawiałem po zawodach. Reszta naszej drużyny nie radziła sobie na tym torze, który był przygotowany regulaminowo i z pewnością był bezpieczny. Po meczu byliśmy tak samo daleko rozwiązania zagadki tarnowskiego toru jak przed jego rozpoczęciem. Tacy zawodnicy jak Jarosław Hampel, czy Patryk Dudek nie wiedzieli, gdzie szukać rozwiązania i na czym polegał problem. To o czymś świadczy. Trudno, jedziemy dalej. Teraz wyjazd do Częstochowy i trzeba spróbować wygrać te zawody – wyjaśnił prezes Stelmetu Falubazu Zielona Góra.
Zielonogórzanie nie znajdują żadnego usprawiedliwienia tak słabej postawy w Tarnowie. Martwią przede wszystkim rozmiary porażki, której doznał Stelmet Falubaz Zielona Góra. - Usprawiedliwienia nie ma, bo to nie jest pierwsza porażka. Zresztą, nie chodzi najbardziej o samą przegraną, bo to sport, tylko o jej rozmiary i styl. Jesteśmy na półmetku sezonu zasadniczego. Zaraz ta tabela zacznie się ustawiać i wierzę, że rozstrzygnięcia większości dwumeczów będą dla nas korzystne. Myślę, że w tej czwórce się znajdziemy. Przed nami teraz kilka ważnych spotkań i trzeba się skupić na tym, co nas właśnie czeka. Nie możemy za długo patrzeć na te porażki, które miały miejsce, trzeba wyciągnąć wnioski i nie odjeżdżać więcej takich spotkań. Na ten tydzień mamy zaplanowane trochę inaczej treningi. Na pewno się drużyna się spotka i będą konkretne korekty przy sprzęcie. Wierzę, że w piątek po treningu w Ostrowie o naszym zespole będzie można powiedzieć dużo więcej dobrego. To, co wydarzyło się w Tarnowie, było dalekie od oczekiwań zarządu i przede wszystkim kibiców Stelmetu Falubazu Zielona Góra, ale także od fanów sportu żużlowego w całej Polsce. Nie chodzi o samą porażkę, bo tarnowianie to aktualni Mistrzowie Polski i u siebie bardzo dobry zespół, kierowany przez Marka Cieślaka, który doskonale wie, co zrobić z własnym torem - tłumaczy Jankowski.
Dobra wiadomość dla zielonogórskich kibiców jest taka, że już wkrótce do pełnej sprawności wróci Andreas Jonsson, którego zabrakło podczas spotkania w Tarnowie. Szweda zastąpił Mikkel B. Jensen, który nie zanotował udanego debiutu. - Widoki są takie, że Andreas będzie w niedzielę w składzie i w komplecie powalczymy o dobry wynik w Częstochowie. Te kilka dni odpoczynku na pewno mu się przyda, choć zaskoczyło mnie, że już zdecydował się na start w Szwecji. Oprócz tego można się też spodziewać istotnych rozwiązań w jego życiu prywatnym, więc na razie pozostaje w Szwecji, a później pod koniec tygodnia mam nadzieję, że spotkamy się na wspólnych treningach. Spróbowaliśmy Mikkela B. Jensena i wszyscy widzieli, że nie wypadało to tak, jak trzeba, choć na jego obronę mogę dodać, że dowiedział się o swoim występie późnym wieczorem w sobotę i musiał szybko wrócić z Niemiec do Danii, a następnie dotrzeć do Tarnowa. Debiut w polskiej lidze zaliczył na trudnym tarnowskim torze i pewnie nie będzie go najlepiej wspominał. KSM 6,50 i takie uregulowania, jakie są w tej chwili w polskiej lidze, nie stawiają Mikkela w uprzywilejowanej sytuacji, bo Dudek, Hampel, Jonsson i Protasiewicz, to zawodnicy, którzy na razie są poza jego zasięgiem, a Jensen mógłby powalczyć o miejsce w składzie z Krzysztofem Jabłońskim czy Jonasem Davidssonem, ale takiej możliwości nie przewiduje w tym sezonie regulamin. Niewykluczone jednak, że Jensena jeszcze w tym roku zobaczymy w Polsce na torze w meczu ligowym - zakończył Marek Jankowski.
w derbach bez bonusu a nie zdziwie się jak Nelmark ich dobije do łez ogólnie formy nie maja
w derbach bez bonusu a nie zdziwie się jak Nelmark ich dobije do łez ogólnie formy nie maja