Janusz Kołodziej: Od dwóch tygodni mało co śpię

Tytaniczną pracę wykonuje Janusz Kołodziej, aby wrócić do formy sprzed roku. Na razie zawodnik Jaskółek na wyraźnie pod górkę, a w ostatnim meczu z pomocą sprzętową musiał pospieszyć mu "Magic".

Kłopoty z silnikami Kołodzieja mocno uwidoczniły się podczas pierwszego spotkania pomiędzy Stelmet Falubazem Zielona Góra a Unią Tarnów. W grodzie Bachusa były indywidualny mistrz Polski uzbierał dwa "oczka", oba na juniorach ze swojej drużyny. Wydawało się, że tygodniowa przerwa dobrze mu zrobiła. W rewanżu bowiem znów zaczął czarować fanów zgromadzonych w Jaskółczym Gnieździe efektowną i błyskotliwą jazdą. Jedenaście punktów dawało nadzieje na szybkie odrodzenie 29-latka. Nic bardziej mylnego. Problemy wciąż są ogromne, a niedzielny wynik został osiągnięty poniekąd dzięki uprzejmości Macieja Janowskiego, który użyczył koledze z ekipy jedną ze swoich szybkich jednostek napędowych. - Ja od dwóch tygodni mało co śpię. Siedzę w warsztacie, wałkujemy hamownię, która w jakimś stopniu zastępuje nam treningi. Szukamy prędkości, a tak naprawdę wszystko się pogarsza zamiast polepszać. Przykre jest to, że nic nie znaleźliśmy - powiedział zasmucony podopieczny Marka Cieślaka. - To, że tak dobrze poszło mi w meczu ze Stelmet Falubazem to zasługa Maćka Janowskiego. Dziękuję mu za to co dla mnie zrobił. Sam muszę jednak odnaleźć to czego na razie nie mam - dodał.

Na potyczce przeciwko zespołowi z winnego grodu był obecny tuner Kołodzieja - Jacek Rempała. To jasny sygnał, że sytuacja musi być poważna, wszak najstarszy z klanu czterech braci był najczęściej widziany w tym roku w boksie u swojego sztandarowego zawodnika - Juricy Pavlica. - Jacek już od jakiegoś czasu pomaga i robi mi silniki. Był obejrzeć zawody, zobaczyć czego mi brakuje, co jest potrzebne. Analizował i spróbujemy z tego wyciągnąć wnioski - zdradził.

Odbiegając od indywidualnych rozterek sprzętowych samego zawodnika, poprosiliśmy go o komentarz odnośnie wyniku całej drużyny. Wszyscy jak jeden mąż podkreślali, że najważniejsze jest zwycięstwo, a na dalszy plan schodzi sprawa bonusa, do którego potrzebne obyło odrobienie osiemnastu punktów. - Wszyscy po prostu świetnie pojechali. Wiadomo, była obawa czy wygramy te zawody, a okazało się, że jesteśmy tak dobrzy, że możemy jeszcze przywieźć bonusa. Trener uczulał nas przed meczem, żebyśmy od początku pilnowali się ze startami, przełożeniami, bo pogoda cały czas była niepewna. Super, że wszystko zagrało i udało się osiągnąć tak korzystny wynik - zakończył.

Rozmowę przeprowadzono zaraz po zakończeniu niedzielnego meczu Unia Tarnów - Stelmet Falubaz Zielona Góra (2 czerwca br.)

Komentarze (53)
avatar
Speed58
7.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Skoro w ubiegłym sezonie był taki dobry,to mógł sobie sprzęt kupić,jak inni.Jak mu nie pożyczą,to co nie pojedzie? To niech mu Marek kupi,w końcu to jego zawodnik. 
lukasssTORUŃ
7.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
Wojciech Zabiałowicz
6.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
tak kozaczył tak pił zielone herbaty a to zwykł ligowiec nie basior 
avatar
Porcupine
6.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Czy Ktoś z Tarnowa mógłby powiedzieć Januszowi, żeby załatwił Sobie tak z dwa numery mniejszą czapkę?? Jest żużlowcem a wygląda w niej jakby był cyrkowcem. Po zmianie czapki na właściwy rozmiar Czytaj całość
avatar
nuka
6.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jasiu i jura w lesznie i do tego krzychu :-)