Mamy duży kredyt zaufania do tego zespołu - rozmowa z wiceprezesem Dospelu Włókniarza, Łukaszem Kowalskim

Dospel Włókniarz Częstochowa musiał uznać wyższość Stelmetu Falubazu Zielona Góra. O sytuacji w zespole, możliwych zmianach w składzie opowiada wiceprezes częstochowskiego klubu, Łukasz Kowalski.

Adrian Heluszka: Dospel Włókniarz przegrał ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra w zaległym spotkaniu pierwszej kolejki Enea  Ekstraligi. Był to bardzo wyrównany pojedynek. Jak go ocenisz? Tak na pierwszy rzut oka - zabrakło punktów Emila Sajfutdinowa?

Łukasz Kowalski: Trafiłeś w sedno, bo to był faktycznie wyrównany pojedynek. Uważam, że kapitalne widowisko stworzył Włókniarz i Stelmet Falubaz. Ukłony w stronę drużyny przyjezdnej, bo takie spotkania promują speedway. To wszystko wychodzi z korzyścią dla całej dyscypliny, szczególnie gdy jest to pokazywane przez telewizję. Sponsorom robi się miło, a spotkanie naprawdę było kapitalne. Przed dwoma ostatnimi wyścigami wynik oscylował wokół remisu i wszystko było sprawą otwartą. W zasadzie ostatni wyścig mógł jeszcze rozstrzygnąć spotkanie na korzyść gospodarzy. Niestety, dla Włókniarza tak się nie stało. Schodzimy z pola bitwy pokonani, ale nie załamujemy się. Przyczyny porażki? Na pewno słabsza dyspozycja lidera. Jeśli zawodnik, który przewodzi w klasyfikacji przejściowej cyklu Grand Prix zdobywa tylko sześć punktów na swoim torze, to ciężko pokusić się o sukces. Nie przekreślałbym jednak Emila, bo słabiej pojechał też Michael Jepsen Jensen. Do jego dyspozycji też można mieć pewne zastrzeżenia. Trzeba wyciągnąć też coś pozytywnego. Cieszy mnie oczywiście postawa Rafała Szombierskiego, bo dzisiaj był królem tego toru i prezentował się kapitalnie. Buduje mnie postawa Rune Holty. Myślę, że bo był trafiony transfer. Zawodnik, który miał decydować o sile drugiej linii rzeczywiście to robi. Przypomniał się ten stary "Rysiek" kibicom kilkoma akcjami podczas tego meczu. Martwi na pewno Grigorij Łaguta. To nie jest ten zawodnik, który przyzwyczaił nas do dobrej dyspozycji w ubiegłym sezonie. Ma bardzo trudny początek meczu. Kiedy się rozkręci, to w końcówce zmazuje tą plamę. Juniorzy zrobili to, co od nich wymagamy. Nie upatrywałbym przyczyn porażki akurat w tej formacji. Gratulacje dla Rafała Dobruckiego i zawodników z Zielonej Góry. Myślę, że przyjedziemy na Wrocławską 69 i będziemy chcieli walczyć o zwycięstwo, by sobie to odbić. Tyle mogę powiedzieć.

To był tak naprawdę drugi mecz, kiedy Emil Sajfutdinow zawodzi w jakimś stopniu oczekiwania kibiców. Po meczu z Betardem Spartą Wrocław narzekał na zmęczenie po Grand Prix w Cardiff. W sobotę również startował w turnieju w Toruniu. W czym tkwi problem? Czy są to kwestie sprzętowe?

- Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Trzeba zapytać Emila. Nie jestem znawcą jeśli chodzi o sprzęt, ani psychologiem sportu, żeby znaleźć problemy, które leżą poza sferą sportową. Skoro przyznaje, że jest przemęczony, to może faktycznie złapał zadyszkę. To też go nie usprawiedliwia, bo wszyscy startują i mają nawał zawodów. Zawodnicy Stelmetu Falubazu też jeżdżą w wielu zawodach i ostatnio problemy miał Andreas Jonsson. Borykał się z problemami, też zawodził, ale dzisiaj pokazał, że zespół może na niego liczyć. Szkoda, bo jeśli liderowi nie idzie, to automatycznie przekłada się to na resztę zespołu. Każdy patrzy na tego, który miał ciągnąć wynik i być tutaj motorem napędowym. Wtedy może też nie mają poukładane w głowach pozostali zawodnicy i brakuje im wewnętrznego spokoju.

Emil Sajfutdinow i Grigorij Łaguta - ich słabsza dyspozycja spędza sen z powiek włodarzom częstochowskiego klubu
Emil Sajfutdinow i Grigorij Łaguta - ich słabsza dyspozycja spędza sen z powiek włodarzom częstochowskiego klubu

Do tej pory piętą achillesową tego zespołu były wyjścia spod taśmy. Grzegorz Dzikowski przychodząc do klubu zapewnił, że się tym zajmie i widać pierwsze efekty.

- Na pewno było lepiej, ale nie było też tak, jakby oczekiwał tego trener Dzikowski. Widzę pomysł trenera na pracę z tym zespołem. Poprzeczka była jednak zawieszona bardzo wysoko. Trener Dobrucki podkreśla, że Stelmet Falubaz walczy o mistrzostwo Polski w tym roku i mieli swoje problemy w tym roku. Przegrali u siebie z Unibaxem Toruń, ale odbili to samo w Częstochowie u mocnego przecież Włókniarza. Są teraz na fali wznoszącej. Rozbici zostali tydzień temu w Tarnowie i to też dowodzi, jaka jest liga. Za tydzień jedziemy do Gniezna i też nie wiem, czego spodziewać się po tym zespole. Czy będzie to Włókniarz, który znamy ze spotkania z Betardem Spartą Wrocław, czy ten z meczu rozgrywanego w Rzeszowie? Nie wiem, czym ta drużyna jest nas w stanie zaskoczyć w cudzysłowie, czy zaskoczyć pozytywnie. To burzy trochę obraz tego zespołu. Ciężko wykreować ten obraz, gdy widzi się taką chwiejną dyspozycję zawodników.

W tym meczu wydaje się, że handicapem Włókniarza był w końcu własny tor. To też sprawka nowego trenera Grzegorza Dzikowskiego?

- Możliwe. Tak samo, jak powiedziałem, że nie znam się na sprzęcie, to nie znam się też na przygotowaniu toru. Należałoby zapytać zawodników, czy dobrze im się jechało. Jeżeli jednak Rafał Szombierski, który w poprzednich meczach miał problemy i wyraźnie odstawał, robi trzynaście punktów, to chyba tor nie był naszą bolączką. Uważam, że to był atut, jak sam zauważyłeś. Jeśli zawodnik z KSM 2,50 robi tyle punktów na Falubazie Zielona Góra, to inny zawodnik pokroju Emila Sajfutdinowa, czy Grigorija Łaguty nie może się tłumaczyć, że tor im nie pasuje. Może przyczyna tkwi w sprzęcie? Nie znam się na tej sferze. Mam duży kredyt zaufania do tego zespołu. Podobnie, jak Paweł Mizgalski i Artur Sukiennik. Wierzymy, że ten zespół się odbuduje. Sport żużlowy nauczył nas tego, że nie zawsze ten, kto wygrywa rundę zasadniczą zostaje mistrzem Polski. To jest pocieszające w tym wszystkim. Może ta właściwa forma przyjdzie na koniec sezonu. Może wtedy będziemy cieszyć się na Olsztyńskiej z czegoś fajnego. Nie mówimy o medalach, a walce o play-offy. To zaczyna się nam troszeczkę oddalać. Nie ukrywam, że pewnie będą nerwy, ale mądrość i opanowanie właściciela i zarządu klubu i zaufanie spowodują, że efekty przyjdą. Nikogo nie trzeba przekonywać, że ta drużyna ma potencjał i ktoś się gdzieś pogubił. Młody Jensen może jest po prostu za młody i nie ma doświadczenia i tego mu brakuje. Z Griszą trzeba porozmawiać. Emilowi trzeba zadać proste pytanie, co się stało? Przecież było tak świetnie. W Grand Prix jest rewelacyjnie, a tutaj nie. Mamy cały tydzień i będziemy lizać rany. Już to mówiłem, ale będę to powtarzał, jak mantrę. Nie jest to też komfortowe dla nas. Nikt na nikogo nie będzie krzyczał i stawiał do kąta. Chcemy ten zespół jakoś skonsolidować i jechać do Gniezna po zwycięstwo.

Sam podkreślasz, że Michael Jepsen Jensen jest bardzo młodym zawodnikiem. Jeździ wyraźnie w kratkę. W obwodzie czeka cały czas Mirosław Jabłoński. Możemy spodziewać się zmian w składzie przed meczem w Gnieźnie?

- To pytanie do trenera Dzikowskiego. Ma autonomie w podejmowaniu decyzji. Może Jensenowi dobrze zrobi taka przerwa. Wydaje mi się, że jeśli za kogoś miałby wskoczyć Mirek, to właśnie za Michaela. Akurat Rune Holta spisuje się przyzwoicie. To zostawiam trenerowi, bo od tego jest i za to bierze wynagrodzenie. Za to będzie także rozliczany.

Grzegorz Dzikowski do sztabu szkoleniowego dołączył dosłownie dzień przed meczem z Betardem Spartą Wrocław. Miał tydzień, by zapoznać się z tym, jak funkcjonuje obecnie cały klub. Czy z Jarosławem Dymkiem znaleźli już wspólny język i znany jest podział obowiązków?

- Tak. Wielokrotnie widzę, jak oboje nawet w moim gabinecie siedzą i zastanawiają się nad tajnikami regulaminowymi. Rozwiązują różne łamigłówki i fajnie to wygląda. Jarek mógł czuć się troszeczkę zraniony, że zatrudniliśmy Grzegorza Dzikowskiego. Widzę jednak, że jest w porządku. Po tym meczu chyba razem uronią parę łez, bo nie tego się wszyscy spodziewaliśmy. Szkoda, że troszeczkę brakło punktów. Mogło być euforycznie, a jest jak jest. Rozmawiam łamiącym głosem. Takie są momenty w życiu. Liga jest jednak długa i wiele meczy przed nami. Może sami zrobimy taką niespodziankę o której nikt by się nie spodziewał. Ten zespół ma potencjał, tylko trzeba go rozbudzić. To zadanie dla Grzegorza Dzikowskiego i Jarka Dymka.

Czy Grzegorz Dzikowski okaże się receptą na problemy Lwów?
Czy Grzegorz Dzikowski okaże się receptą na problemy Lwów?
Źródło artykułu: