W 11. wyścigu spotkania pomiędzy PGE Marmą Rzeszów a na tor przy podwójnym prowadzeniu gospodarzy upadł . Wychowanek gorzowskiej Stali dość długo nie podnosił się z toru i konieczna była interwencja lekarzy.
- Próbowaliśmy razem z Tomkiem Gollobem gonić prowadzących gospodarzy. Przez prawie trzy okrążenia jechałem trzeci i trzymałem się blisko rywali. Czekałem na ich błąd, a sam go popełniłem na drugim wirażu trzeciego okrążenia. Wyszedł przede mnie Tomek, który pojechał szerzej, a ja chciałem wejść tzw. piką w krawężnik - opowiada w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl "Brzózka".
Rzeszowscy kibice byli przekonani, że 26-latek specjalnie upadł na tor, aby w powtórce Tomasz Gollob mógł zapewnić torunianom biegowy remis. - Pociągnęło mnie na wejściu w łuk i wyleciał mi bark. Nie zrobiłem tego świadomie, bo mój motocykl prawie uderzył w Tomka. Absolutnie nie miałem złych zamiarów, ale niektórzy sądzą, że chciałem tą sytuacją wymusić powtórkę, gdzie mielibyśmy szanse na remis. Wyskoczył mi bark i nie mogłem w związku z tym nawet podnieść się z toru. Szkoda, że niektórzy w dalszym ciągu myślą inaczej - kontynuuje Brzozowski.
Senior toruńskiego zespołu czuje się nieźle i leczy kontuzjowany bark. Nie jest jednak w stanie określić kiedy wróci na tor. - Na ten moment mam na tydzień usztywnioną rękę. Później czeka mnie tygodniowa rehabilitacja i wtedy będę mógł coś więcej powiedzieć. Zobaczymy, co powiedzą lekarze - zakończył gorzowianin.