- Nie przypominam sobie w ostatnich latach tak dramatycznego meczu w Lublinie. Wprawdzie w tym roku już kilka razy zdarzyło się, że bieg 15 decydował o wszystkim. Nie za każdym razem nam to wychodziło, bo nasi zawodnicy zawalali z różnych przyczyn w decydującym momencie. Tym razem zostaliśmy zaskoczeni przez tor. Popełniliśmy błąd. Zespół trenował dzień wcześniej na dużo bardziej przyczepnej nawierzchni. To wynik ubijania toru przez komisarza. Błąd został jednak popełniony, bo był oficjalny komunikat i wiedzieliśmy, że komisarz toru będzie obecny w dniu meczu. Każdy wiedział też, co będzie robił z torem. Być może nikt nie spodziewał się, że będzie to aż kilka godzin jazdy polewaczką na sucho aż do uzyskania twardej nawierzchni. Nie wiem, czy to jest sensowne, żeby komisarz toru pełnił wyłącznie rolę ubijaczkowego. Uważam, że w ten sposób zarżniemy żużel do końca. Tor musi być zgody z regulaminem, ale niekoniecznie twardy. Po tym meczu widać, że rola komisarza sprowadza się wyłącznie do jednego. Ciężko jest o walkę i widowisko - podsumował spotkanie w Lublinie Dariusz Sprawka.
[ad=rectangle]
Wynik sobotniego spotkania mógł być inny, gdyby w wyścigu 14 na tor nie upadł Andriej Kudriaszow. Rosjanin jechał na ostatniej pozycji i jego zachowanie zostało przez sędziego spotkania uznane za niesportowe. Żużlowiec gospodarzy został zresztą ukarany czerwoną kartką. - Też uważam, że zachowanie Andrieja było bardzo wątpliwe ze względu na aspekt moralny. Mogę się mylić w ocenie, bo obserwowałem to po przekątnej. Trudno to oceniać, a nikt też się do końca nie przyzna. To pewnie pozostanie prywatną tajemnicą zawodnika. Zgadzam się, że takie wydarzenia zabijają sport. To była bardzo trudna sytuacja i sam mam wątpliwości co do jej oceny. Nie do końca jestem przekonany, czy to było niesportowe zachowanie - wyjaśnia Sprawka.
Prezes LW KMŻ zwrócił również uwagę, że w podobnej sytuacji jak ostrowianie w tym sezonie był również jego zespół. - Tak było w Gdańsku, gdy jeden z zawodników nie zszedł z toru w momencie, kiedy my jechaliśmy na 5:1. Miał szansę, żeby to zrobić, ale nie podjął takiej próby i zatrzymał bieg. Skończyło się to dla nas źle, bo chłopcy nie pojechali już tak dobrze w powtórce. Kto wie, jakby się to potoczyło, gdyby nie to wydarzenie. Podobne sytuacje miały zresztą miejsce na torze lubelskim, kiedy różne manewry stosowali przeciwnicy. Nie chciałbym jednak, żeby takie rzeczy o czymkolwiek decydowały, bo to zabija sport - tłumaczy Sprawka.
Klub z Lublina nie potrafi jednoznacznie ocenić zachowania swojego zawodnika i dlatego nie będzie wyciągać wobec niego dodatkowych konsekwencji. Wręcz przeciwnie, Rosjanin może liczyć na pomoc swojego pracodawcy. - Nie będziemy zawodnika karać. Musimy mu jakoś pomóc od strony finansowej. Na pewno go wesprzemy w tej sprawie. Tak jak jednak mówiłem, po całej sytuacji odczuwamy niedosyt. Sami sobie zgotowaliśmy nerwową atmosferę. Drużyna przeprowadziła trening na innym torze i chłopacy musieli szukać ustawień w trakcie meczu. Start był przygotowany bardzo twardo i pewnie wszyscy zaobserwowali, że notorycznie przegrywaliśmy w tym elemencie - zakończył Sprawka.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!