Gorzowianie przeciwko częstochowianom wystąpią bez kontuzjowanych Daniela Nermarka i Linusa Sundstroema. W środę przez ponad dwie godziny prezes Ireneusz Maciej Zmora, kierownik drużyny Krzysztof Orzeł i trener Piotr Paluch debatowali nad tym, jaki ustalić skład. - Były trzy koncepcje składu. Pierwsza z Mikaelem Maxem, ale tak, jak prezes powiedział: on nie jest zainteresowany startami. Po prostu już nie ten wiek. Wystarczy spojrzeć na ostatni występ w Szwecji, gdzie zrobił "audi" (cztery zera - dop. red.). Wie, jaka jest polska Ekstraliga. Sądzę, że według swojej oceny nie podołałby. Druga opcja to było wypożyczenie zawodnika z innego klubu, w którym nie jechał meczu. Trzecia to ta, która jest. Nie braliśmy pod uwagę mieszania par. Analizowaliśmy różne koncepcje, ale ta jest najlepsza - przyznał szkoleniowiec Stali Gorzów.
Włodarze zdecydowali, że pod numerem 10 wystąpi Bartosz Zmarzlik. Dla 18-latka będzie to debiut w roli seniora. Wieloletni kapitan ekipy z Grodu nad Wartą uważa, że to dobry wybór. - Bartek potrafi jechać z seniorami. Sytuacja jest o tyle zmieniona, że pierwszego biegu nie jedzie z juniorem. Pokazał w Grand Prix, że potrafi jechać. Wiele jest komentarzy, dlaczego nie jest na pozycji młodzieżowca. Mógłby zastępować innych i jechać więcej biegów. Tak naprawdę to w obu układach pojedzie pięć biegów, a gdyby była możliwość zmiany taktycznej, czego nie przewiduje i nie chciałbym to również pojedzie i będzie miał w sumie sześć wyścigów. Ruch jest ryzykowny i ofensywny, ale wierzę, że Częstochowa jest do przejścia i z pomocą oraz wsparciem publiczności osiągniemy dobry rezultat - przyznał Paluch.
Czy dla juniora nie będzie to jednak zbyt duży ciężar? Po słabszym początku sezonu Zmarzlik wreszcie zaczął wracać do wysokiej formy, lecz wciąż zdarzają mu się wpadki. Trudno wymagać od niego równej dyspozycji, bo to wciąż młodzieżowiec. - Miejmy nadzieję, że tego nie będzie. Jeśli jeździł Linus Sundstroem to również on miał słabsze biegi. Tu chodzi o całą drużynę, żeby każdy punktował tak, jak to było do tej pory. Iversen i Kasprzak robili dużo punktów, a reszta powinna się do nich dostosować, wygrywać z przeciwnikami swojej klasy. Będzie dobrze. Nikt nie nakłada na niego presji. On sam ją sobie wywiera, bo dąży do jak najlepszego wyniku. Nic na siłę. Będzie tak samo odpowiedzialny za wynik, jak pozostali, z tym że pojedzie z innym numerem startowym - wyjaśnił szkoleniowiec.
Prezes Zmora twierdził, że presja jest dla każdego taka sama. Poszczególni zawodnicy mają jednak różne cele i możliwości. W Gorzowie liczą przede wszystkim na liderów, czyli Nielsa Kristiana Iversena i Krzysztofa Kasprzaka. - Najważniejsza będzie dyspozycja Kasprzaka i Iversena. Liczba ich zwycięstw będzie decydować. Reszta powinna zbierać punkty. Zawodnikom gości nie będzie łatwo jechać tak szybko, jak u siebie na torze - stwierdził.
W awizowanym składzie widnieje też Paweł Hlib. Jednak decyzja, czy to właśnie wychowanek "żółto-niebieskich" wystąpi, zapadnie tuż przed meczem. Podobnie było przed spotkaniami w Zielonej Górze i Częstochowie. W odwodzie cały czas są przecież Łukasz Jankowski i Adrian Gomólski. - Piąty senior dobrany będzie na podstawie treningów. Forma Łukasza Jankowskiego była dobra w Zielonej Górze, a w Częstochowie niezbyt. Pawłowi Hlibowi tygodniowa przerwa może dobrze zrobi i jeszcze bardziej się podciągnie, bo ostatnio ma zniżkę formy. Jest wychowankiem, ambitnym i walecznym zawodnikiem. Na naszym torze w większości meczów się sprawdzał. Adrian dawno temu miał zawody. Uczestniczy również w treningach, ale patrząc na to, że nie ma stałego kontaktu z zawodnikami to trudno wbić się do składu. Będzie walczyć, ale wystawienie go wiąże się z podwójnym ryzykiem, również psychicznym - zauważył opiekun gorzowskiej drużyny.
Drużyna z północy województwa lubuskiego jak zwykle podchodzi do każdego spotkania z bojowym nastawieniem i nadzieją na zwycięstwo, choć w obecnym stanie niczego nie mogą być pewni. - Będziemy walczyć. Jedziemy o punkt bonusowy. Jeżeli to się nie uda to najważniejsze jest zwycięstwo z Częstochową. Wierzę, że ten ruch będzie korzystny - podsumował.
Na koniec szkoleniowiec został zapytany o kontuzjowanego Nermarka. Szwed ma pauzować około 7 tygodni. - Normalny lekarz, kiedy przewiduje miesiąc dla zwykłego śmiertelnika to dla żużlowca jest to około 15 dni. Myślę, że Daniel w połowie lipca będzie już próbował trenować. Może nawet wcześniej. Zobaczymy, jak będzie się czuł. Ma zespoloną kość barkową. Wszystko w zależności od bólu i jego formy psychicznej - zakończył Piotr Paluch.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!