Czasami dobrze jest zjeść Snickersa, zanim coś się palnie - rozmowa z Wojciechem Dankiewiczem

Od ponad miesiąca menedżerem składywęgla.pl Polonii jest Wojciech Dankiewicz. W rozmowie ze SportoweFakty.pl prowadzący bydgoszczan podsumowuje pierwszy okres swojej pracy w grodzie nad Brdą.

Michał Konarski: Kilka dni temu minął miesiąc odkąd jest pan menedżerem zespołu. Jak ocenia pan pierwszy miesiąc pracy? Jest tak, jak pan się spodziewał?

Wojciech Dankiewicz: Czas bardzo szybko płynie, ale tak naprawdę to dopiero miesiąc. Ocenę muszę rozbić na  2 czynniki - sportowy i organizacyjny. Sportowo oczywiście czuję cały czas niedosyt i jest to chyba zrozumiałe, nie wymaga dłuższej litanii słownej. Jeśli chodzi o organizację  klubu to jestem mile zaskoczony. Zastałem doskonale zarządzany klub przez prezesa Deresińskiego i co najważniejsze, prezesa patrzącego w przyszłość z długoletnim planem wdrażanym z każdym dniem. Nie można zapomnieć o najbliższych współpracownikach, czyli p. Magdalenie Mendel, która jest ważnym ogniwem w klubie, p. Andrzeju Polkowskim, który jest doskonale zorganizowany, trenerze Jacku Woźniaku, z sercem oddającemu się pracy z młodzieżą zarówno na minitorze, jak i torze klasycznym. Te osoby są mi najbliższe podczas meczów i bardzo im dziękuję za merytoryczne podejście do wszelkich zagadnień związanych z organizacją i rozgrywaniem spotkań.

Nie miał pan pewnych obaw przed objęciem tej funkcji? W klubie była dość napięta atmosfera po odejściu Jerzego Kanclerza.
-

Obawy zawsze się pojawiają w chwili podjęcia nowych wyzwań, lubię trudne przypadki i stąd taka moja decyzja. Napięcia nikomu nie są potrzebne i cieszę się, że szybko zostały zażegnane.

Co może pan powiedzieć o postawie zespołu? Miejsce w tabeli nie jest najlepsze, ale biorąc pod uwagę fakt, że przed wami kilka spotkań u siebie, szansa na utrzymanie wydaje się realna.
-

Najbardziej ze wszystkich zapamiętałem mecz w Rzeszowie. Postawa zespołu jest niestabilna, wciąż czekam na sytuację, w której każdy zawodnik o tej samej porze, w tym samym dniu pojedzie na miarę swoich maksymalnych możliwości. Wiem, że stać ich na to. Póki co, w ekipie panuje huśtawka dyspozycji sportowej, swoista sinusoida. Mecze u siebie są kluczem, tutaj nie ma innej opcji niż wygrane. Najgorsze, że może dojść do sytuacji, gdy nie tylko nasze mecze będą decydowały o pozycji w tabeli.

Ostatnio nieco słabiej spisuje się Greg Hancock. Czy rozmawiał pan z Amerykaninem na temat jego gorszych występów?
-

Greg bardzo ubolewa nad swoimi wpadkami. Wiem, że do każdego meczu przygotowuje się w stu procentach, mam nadzieję, iż limit gorszych występów został przez niego wykorzystany w tym sezonie.

Hancock szczególnie u siebie przywozi trochę za dużo zer. Ostatnio podobno stwierdził w rozmowie z Markiem Cieślakiem, że na temat toru w Bydgoszczy za bardzo nie ma z kim porozmawiać. Może to jest jeden z powodów jego niższej formy?

- Nie tylko Gregowi udało się wpisać w program parę zer. To jest drużyna i każde jej ogniwo ma wpływ na ostateczny wynik. Nie wiem, o czym rozmawiał Greg z p. Cieślakiem, proszę Grega zapytać o to. Nie sadzę jednak, by mógł coś takiego powiedzieć. Na naszym spotkaniu po pewnym meczu, o którym chciałbym zapomnieć wspólnie ustaliliśmy, jaki tor odpowiada naszym zawodnikom, Greg też na nim był. Trener Cieślak jest dobrze znany z wypowiedzi, często kontrowersyjnych. Nawet jeśli taka rozmowa miała miejsce, nie powinien jej ujawniać chociażby z szacunku dla Grega. Czasami dobrze jest zjeść Snickersa, zanim coś się palnie.

Przyzna pan, że do poprawienia waszej sytuacji brakuje wygranych na wyjeździe. Wygrywacie u siebie, ale na obcych torach do tej pory wam nie szło za dobrze...

-
Nie ugraliśmy punktu na wyjeździe, w wielu przypadkach było blisko, brakowało
"kropki nad i". Potrzebujemy zarówno wygranych u siebie, jak i na obczyźnie, szukamy tego tlenu i wierzymy, że odetchniemy z ulgą  na koniec sezonu.

Jak tak naprawdę ocenia pan postawę bydgoskich juniorów? Niby trudno mieć do nich pretensje, ale patrząc na jazdę młodszych Zmarzlika, Przedpełskiego, czy Pawlickiego, to można wymagać trochę więcej.

- Tutaj znowu można wyrysować pewien wykres przy analizie zdobyczy punktowych Szymona i Mikołaja. Świetne mecze przeplatane słabymi. Liczę na stabilizację formy, nie tylko formacji juniorskiej,  ale i seniorskiej. Mikołaj ma tylko ten rok w gronie młodzieżowców, to ostatni dzwonek, by się pokazać, Szymon z kolei ma jeszcze kolejny sezon przed sobą w tej formacji, ale już dzisiaj musi sygnalizować swoją pozycję. Martwi mnie postawa juniorów na wyjeździe. Uważam, że dużym czynnikiem hamującym  młodych zawodników w chwili obecnej jest bardzo mała liczba startów w zawodach. Kolejne młodzieżowe imprezy są odwoływane, sam trening na swoim torze nie zbuduje formy, pewności i stabilizacji sportowej.

Nie brał pan może pod uwagę zmiany kapitana? Jakiś czas temu Krzysztof Buczkowski przyznał, że nie chciałby nim być.

 - Wydaje mi się, że powiedział to pod wpływem emocji. Doceniam, iż podejmuje dyskusję. Ten temat już sobie dawno temu wyjaśniliśmy. Cieszę się i dziękuję Krzysztofowi, że potrafiliśmy nawiązać szczery dialog, co dzisiaj jest rzadkością. Zespół nie wymaga zmian personalnych, jeśli chodzi o pozycję kapitana.

Przed wami derby w Toruniu. Wróci Darcy Ward, także wiadomo, że o wygraną będzie bardzo ciężko.

- Zespół z Torunia nie wymaga rekomendacji. Oczywiście nie będę buńczucznie się wypowiadał, że będziemy pierwszymi zdobywcami Motoareny. Znamy klasę przeciwnika. Chciałbym, by zawodnicy pokazali kawałek dobrego żużla i ścigania. Z tym mamy bowiem coraz większy problem i to nie my jako bydgoska drużyna, ale ogólnie wszyscy. Wstydu nie przyniesiemy.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Wojciech Dankiewicz chwali sobie współpracę z Jarosławem Deresińskim
Wojciech Dankiewicz chwali sobie współpracę z Jarosławem Deresińskim
Źródło artykułu: