Jarosław Galewski: Spotkanie we Wrocławiu jest bardzo ważne dla gospodarzy, ale wy również potrzebujecie punktów, jeśli nadal chcecie myśleć o awansie do pierwszej czwórki.
Dariusz Śledź: To mecz, który może nam dać dwa punkty więcej i przybliżyć nas do realizacji swoich założeń. Dla nas teraz już każde spotkanie jest ważne. Ostatnio próbowaliśmy szczęścia w Zielonej Górze. Walczyliśmy, ale ostatecznie się nie udało. Teraz jedziemy osiągnąć jak najlepszy wynik do Wrocławia.
Gospodarze mają przed tym meczem o czym myśleć. Bardzo wysoko przegrali na własnym torze z Fogo Unią Leszno. PGE Marma pokazała natomiast, że potrafi walczyć nawet na trudnym terenie w Zielonej Górze. Przewaga psychologiczna jest po waszej stronie?
- To prawda, że w Zielonej Górze byliśmy blisko wygranej. Nic nie zmienia jednak faktu, że dwóch punktów nie wywieźliśmy. Według mnie o tym wszystkim trzeba już zapomnieć. W niedzielę będzie zupełnie nowy dzień i nowe zawody. To spotkanie we Wrocławiu na pewno będzie miało inny przebieg. Jedno jest pewne - musimy być w stu procentach skoncentrowani i zapierniczać.
Wrócił Nicki Pedersen i od razu zrobił to w dobrym stylu. Pan jako trener jest też spokojniejszy, kiedy Duńczyk jest w składzie?
- Oczywiście, że tak. Nigdy nie ukrywaliśmy, że Nicki jest bardzo ważnym elementem naszej drużyny. Świadczy o tym już jego KSM. Bez Duńczyka nasza drużyna zdecydowanie traci na wartości. Cieszymy się, że mamy go znowu w składzie. Widać, że jedzie już dobrze i z nim na pewno będziemy walczyć o wygrane.
Miał już pan trochę dość atmosfery, jaka wytworzyła się wokół Duńczyka w związku z meczami, które opuszczał w lidze polskiej?
- Nie przesadzajmy z tą burzą wokół Nickiego. Duńczyk miał kontuzję, starał się gdzieś walczyć o tytuł mistrza świata. Nie uważam, że można w tym przypadku mówić o jakiejś większej burzy.
Nie irytowało pana, że zawodnik jedzie w Grand Prix z kontuzją, ryzykuje własnym zdrowiem, a dzień później czuje się już gorzej i nie startuje w meczu pana drużyny?
- Na pewno nie byłem z tego powodu szczęśliwy. Trudno o powody do zadowolenia, kiedy kluczowego zawodnika brakuje w składzie. Taka jednak była wtedy sytuacja. To jedna z tych rzeczy, na które człowiek nie ma wpływu. Trzeba je zaakceptować. Możemy się owszem denerwować, że pada deszcz, ale większego wpływu na to nie mamy.
Z zawodników światowej czołówki Nicki Pedersen ma opinię największego indywidualisty, który myśli przede wszystkim o własnym interesie i wyniku. Odbiera to pan podobnie?
- Ja z kolei myślę, że większość zawodników ze światowej czołówki ma silne charaktery. Wydaje mi się, że to też jeden z powodów, że są najlepszymi zawodnikami na świecie. To zresztą nawet nie dotyczy tylko czołówki. Żużlowcy muszą być charakterni. Taka jest już specyfika tego sportu. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że moja współpraca z Nickim Pedersenem układa się naprawdę wzorowo.
Walczycie o pierwszą czwórkę. To jest jednak kolejny rok, w którym PGE Marma Rzeszów ma pecha. Wasze problemy przed rokiem wszyscy doskonale pamiętają. Teraz los również nie był dla was łaskawy.
- Owszem, klub ma trochę problemów, ale nie rozpatrywałbym tego też w kategoriach jakiejś klątwy nad Rzeszowem. Tak się po prostu złożyło, że dwa sezony z rzędu dotykają nas jakieś kłopoty. To niestety jest część tego sportu. Kolejna z tych rzeczy, na które nie mamy wpływu. Pierwsza czwórka jest w dalszym ciągu naszym celem. Sytuacja jest obecnie trudna. Trzeba walczyć o punkty w każdym meczu. Te spotkania w tym roku tak się układają, że trudno cokolwiek przewidzieć. Powalczymy, a na kocu zobaczymy, czy z tego wyniknie. Sezon pokazuje, że nie ma drużyn, które zdecydowanie odstają. Nawet zespoły, które przegrywają, robią to po zaciętych meczach. Tak jest w przypadku drużyn z dołu tabeli.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!