Co więcej, oba kluby w środę dogadały się w sprawie przełożenia czwartkowego meczu na niedzielę, czyli termin "zapasowy" podany przez Ekstraligę. Nie zezwolił na to jednak Komisarz Ekstraligi, Ryszard Głód zasłaniając się regulaminem i tym, że potrzebne są dane trzech niezależnych źródeł meteorologicznych o tym, że opady będą miał charakter ciągły.
Zarówno częstochowski jak i leszczyński klub są zdumione decyzją Ryszarda Głoda. - Jesteśmy zbulwersowani całą tą sytuacją. W Częstochowie od tygodnia pada deszcz. W ubiegły piątek cały zespół Unii Leszno widział stan naszego toru. Od tego czasu nic się na nim nie zmieniło, bo nie było dnia bez opadów deszczu. Nie rozumiemy zatem decyzji komisarza ligi o nieprzełożeniu czwartkowego meczu na niedzielę. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że czwartkowy mecz się nie odbędzie. Klub będzie jednak musiał dwukrotnie pokryć koszty przejazdu zawodników i organizacji spotkania - powiedział nam Michał Świącik, rzecznik prasowy częstochowskiego klubu.
Dyrektor sportowy Unii Leszno, Sławomir Kryjom, także nie rozumie postępowania Ekstraligi. - W środę rano doszliśmy do porozumienia z częstochowskim klubem w sprawie przełożenia meczu na niedzielę na godz. 18:30. Byłoby to korzystne rozwiązanie, ponieważ w środę w Szwecji startują Jarosław Hampel i Damian Baliński. Po meczu będzie ich czekać długa i męcząca podróż do Częstochowy. Z kolei po czwartkowym meczu Leigh Adams i Krzysztof Kasprzak będą musieli pędzić do włoskiego Lonigo na trening przed Grand Prix. Częstochowski klub poinformował, że w czwartek do godz. 14 ma nadal padać deszcz. Przełożenie meczu na niedzielę byłoby jedynym sensownym rozwiązaniem - stwierdził Kryjom.
Czwartkowy mecz ma się rozpocząć o godz. 19:00.