Mateusz Kędzierski: Niektórzy mówili po meczu w Rzeszowie, że gdyby nie bracia Pawliccy, to Unia zostałaby upokorzona. Na pewno obroniliście honor swojej drużyny, a wasza jazda mogła się podobać, szczególnie w wyścigach 12. i 14., które wygraliście podwójnie.
Przemysław Pawlicki: Z bratem w parze jeździmy dość długo, więc dobrze rozumiemy się na torze. Wiadomo, jeżeli sprzęt jest niedopasowany, to ciężko jest coś zrobić, pojechać parą na 5:1. Dzisiaj ta Ekstraliga jest bardzo wyrównana. Dopiero tą drugą część zawodów udało mi się trafić ze sprzętem, na szczęście.
W końcówce trafiłeś ze sprzętem i punkty o tym świadczą - 3,2*,2.
- W tym ostatnim biegu to była trochę moja wina, bo miałem bardzo mało czasu na przygotowanie sobie pola. Gdy dojechałem do taśmy to myślałem, że jadę z pola czwartego, a jechałem z drugiego. To zaważyło, bo podjechałem i stanąłem w pierwszej lepszej koleinie, nie zdołałem jej ubić. I tak dociągnąłem do Grzesia (Walaska), ale on był szybki i widziałem, że potem zaczął mi lekko odjeżdżać, bo popełniłem dwa błędy. Pod koniec biegu skupiłem się z Piotrkiem na obronie tej drugiej i trzeciej pozycji.
Bieg 14. był fenomenalny w twoim wykonaniu. Najpierw pokonałeś Rafała Okoniewskiego, a na ostatnim okrążeniu uporałeś się z Dawidem Lampartem.
- Start może w moim wykonaniu nie był najlepszy, ale ten mój motocykl zaczął się rozpędzać na trasie. Próbowałem robić wszystko żeby jak najszybciej dogonić parę rzeszowską. Piotrek wtedy prowadził, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko gonić rywali. Udało mi się przebić przez obydwóch i dowieźliśmy z Piotrkiem 5:1, z czego bardzo się cieszę.
Wieli pech spotkał w środę Tobiasza Musielaka, który podczas Ligi Juniorów upadł i doznał złamania ręki w dwóch miejscach. Wcześniej poobijał się Fredrik Lindgren i w Rzeszowie startowaliście bez tych dwóch zawodników. Zapewne całe spotkanie wyglądałoby inaczej, gdybyście wystąpili w tym meczu w optymalnym składzie, choć i tak pewnie o wygraną byłoby ciężko, bo rzeszowianie u siebie czuli się bardzo dobrze, zwłaszcza dwójka Grzegorz Walasek (15) i Nicki Pedersen (12).
- Od samego początku sezonu widać, że ta dwójka to są pewniacy na tym rzeszowskim torze i w ogóle gdzie tylko wyjadą. Są w znakomitej dyspozycji w tym roku. Nie wiem jakby to było z Tobiaszem i Fredrikiem. Teraz można gdybać. Może jakby jechał u nas "Fredka", to byśmy wygrali, bo mógłby mieć dzień konia. "Tofeeka" spotkała dość nieciekawa kontuzja, złamał rękę. Myślę, że na pewno zrobiłby więcej punktów jak Marcin (Nowak). Na Marcinie psów nie wieszamy, bo to był jego pierwszy mecz w Ekstralidze w tym roku. Nie można narzucać na niego presji, bo miał tutaj przyjechać i się postarać. Starał się, ale wiadomo, ten chłopak w Ekstralidze za dużo nie jeździł, więc jeszcze trochę tego objeżdżenia mu brakuje. Widać, że chce i myślę, że w najbliższych meczach dorzuci kilka oczek. "Tofeekowi" życzymy przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia.
[b]Jak ocenisz występ Mikkela Michelsena? Młody Duńczyk wywalczył 6 punktów i bonus i zaprezentował się całkiem nieźle, a w Rzeszowie startował po raz pierwszy.
[/b]
- Mikkel pojechał dużo lepiej niż ostatnio. Było widać, że zaczyna mu się to wszystko kręcić. My już od kilku meczów pokazujemy, że każdy w naszej drużynie robi po kilka punktów, tylko że brakuje nam wygrywanych biegów. Często dowozimy 3:3 i notujemy też dużo wyników w tył. Musimy popracować nad tym, żeby te biegi wygrywać, zawodnicy muszą dowozić trójki. Ja też mam podobny problem, bo cały czas dowożę dwójki. Od czasu do czasu zdarza mi się wygrać bieg, ale nie mam tak, że dowiozę trzy, cztery trójki pod rząd. Myślę, że tu chodzi o niuanse, które muszę w swoich motocyklach dopracować. Jeśli chodzi o mnie, to wiem, że ostatni wyścig w Rzeszowie skopałem pod względem koncentracyjnym. Musimy teraz trochę popracować nad tym, żeby ten sprzęt zaczął się kręcić jeszcze lepiej. Ja cały czas pracuję nad refleksem i nad tym, żeby być na torze jeszcze szybszym. Zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądało w kolejnych meczach.
Zapytam jeszcze o twoją przyszłość w Poole Pirates. Do zespołu powrócił Darcy Ward, a Matt Ford (szef klubu) odsunął ciebie od podstawowego składu. Czy będziesz miał jeszcze okazję do startów w tej drużynie? Możesz zdradzić szczegóły dotyczące twojej sytuacji w drużynie z Poole?
- To nie jest tak, że Darcy wrócił, a ja odszedłem. W Poole bardzo chcieli żebym został. Od jakiegoś czasu wiedzieli, że mocno zmagam się z kontuzjowaną przed rokiem nogą. Ten ból przez loty i nieprzespane nocki był coraz większy. Miałem z tą nogą spory problem, bo co zjechałem do parku maszyn po biegu, czułem potężny ból. Co bieg miałem masowaną i mrożoną tą nogę. Matt widział, że się męczę, ale mi też było głupio odmówić tam startów. Bardzo chciałem tam jeździć i będę chciał tam jeździć. Ja już mu powiedziałem, że jeśli moja noga wróci do 100 proc. sprawności, to na pewno będę chciał tam wrócić.
Ale mówimy już o następnym sezonie, czy jest jeszcze szansa, że wystartujesz w barwach Piratów w tegorocznych startach?
- Zobaczymy. Może jeszcze będzie szansa, że pojadę w tym roku. Zobaczymy też jak wyjdzie z tym KSM-em, może zmieszczę się w składzie razem z Darcy’m. Ja na ten moment chcę przypilnować te ligi, w których obecnie startuję. Chcę też do końca wyleczyć swoją nogę. W tym sezonie mam małego pecha, bo od samego początku walczę z tą kontuzją. Nie jest mi łatwo, bo wiadomo jak się jeździ z urazem. Nie jest to proste, ale już się do tego przyzwyczaiłem. Oby teraz obyło się bez żadnych głupich upadków. Myślę, że do końca sezonu wyleczę tą nogę, a w następny rok wejdę już w 100 proc. sprawny.