Tuż po zakończeniu tego jakże emocjonującego spotkania pozytywnych wrażeń nie zamierzał powstrzymywać wiceprezes Dospel Włókniarza Częstochowa. Jego zdaniem siła drużyny tego dnia polegała na tym, iż stanowiła ona monolit, a brak lidera zamiast być osłabieniem wyzwolił dodatkową mobilizację.
- W tym meczu Włókniarz pokazał, że jest drużyną z prawdziwego zdarzenia. Nie było z nami najmocniejszego zawodnika, przynajmniej teoretycznie. Zastępując Emila Sajftudinowa, a więc lidera cyklu Grand Prix pozostali nasi żużlowcy zdobyli dziewięć punktów. Ta czwórka pokazała, że mamy prawdziwy zespół. Wszystkim należą się słowa uznania, bo nawet jeśli ktoś miał słaby początek, to dawał sobie radę w drugiej części spotkania. Michael Jepsen Jensen i Rune Holta potrafili się podnieść po słabym początku. Adam Strzelec i Artur Czaja także dobrze punktowali - powiedział Łukasz Kowalski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Dla tych, którzy przebieg meczu znają jedynie z jego zapisu mógł wydawać się on jednostronnym widowiskiem. Nic bardziej mylnego, ponieważ na torze nie brakowało walki, a nawet karkołomnych akcji. Nic więc dziwnego, iż Kowalski jest dumny ze swoich zawodników. - Nasi zawodnicy stworzyli kapitalne widowisko, więc należą im się pochwały. Po meczach we Wrocławiu czy Tarnowie zgłaszaliśmy im swoje zastrzeżenia i uwagi. Jednak po takich meczach jak ten należy okazać swoje zadowolenie. Pokazali kawał dobrego żużla. Publiczność na SGP Arena Częstochowa mogła być dumna, że ma w sercu Włókniarza, a biało-zielone barwy są jej bliskie. Pokazaliśmy, że jesteśmy monolitem.
Cichym bohaterem częstochowsko-toruńskiej konfrontacji śmiało można uznać Adama Strzelca. Młodzieżowiec ten zdobył sześć punktów w trzech startach. Choć w swoim trzecim wyścigu dojechał do mety jako trzeci, to właśnie w nim dokonał największej niespodzianki. Pokonał on bowiem Tomasza Golloba. - Adam Strzelec swoim występem pokazał, że wypożyczenie go było bardzo dobrym posunięciem z naszej strony. Ze względu na swój KSM nie pasował do żadnej wersji składu Falubazu Zielona Góra. Teraz pewnie trener Rafał Dobrucki widząc postawę Jonasa Davidssona trochę żałuje, że tak łatwo oddał nam swojego miejscowego zawodnika. Tym bardziej, gdy Adam tak dobrze zaprezentował się przeciw liderowi Enea Ekstraligi, pokonując samego Tomasza Golloba, o którym można by mówić godzinami, tygodniami, a nawet miesiącami - zakończył Kowalski.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!