- Pan przyjechał na Drużynowy Puchar Świata? A ja nie idę na zawody. Nie ma po co. Emil kontuzjowany, Holder to samo, no i nasz Griszka nie pojedzie - taksówkarz w centrum Częstochowy był wyraźnie niezadowolony i trudno mu się nawet dziwić. Grisza Łaguta kręcił się przed półfinałowym turniejem Drużynowego Pucharu Świata po parku maszyn i rozdawał uśmiechy, ale przecież kolegów nie wspomógł. Zrobił więc konsekwentnie, tak jak zapowiadał. Oczywiście miał do tego pełne prawo, ale ja przypomniałem sobie, jak bodaj dwa lata temu częstochowscy kibice ogłosili organizację pieniężnej zbiórki byleby tylko starszy Łaguta, ich ulubieniec pozostał w Częstochowie. Może warto byłoby przebrać się zatem w kevlar chociażby dla nich? Ale to tam takie moje dziennikarskie zaklinanie rzeczywistości. Znam przecież żużlowe realia nie od dziś i nie jestem pierwszy naiwny. Grigorij pojedzie w lidze i to wszystkich, być może poza szefami ekipy rosyjskiej i rosyjskimi kibicami, którzy pojawili się pod Jasną Górą, interesuje najbardziej. W parku maszyn ekipy rosyjskiej pojawił się także, chociaż także w "cywilkach" Roman Poważny, który stwierdził, że jego czas już mija i trzeba myśleć o przyszłości. Można i tak.
Co myślał natomiast Tomasz Gollob, który, jak sądzę, w telewizorze oglądał zmagania półfinałowe Drużynowego Pucharu Świata. Czy podobnie? Nasz wieloletni kapitan był podczas zawodów wielkim nieobecnym, a jego absencja wywołała prawdziwą lawinę komentarzy. Tym bardziej, że przecież w sobotę w pierwotnym terminie rozegrania zawodów był na stadionie, pozował nawet przebrany w reprezentacyjny kevlar fotoreporterom. Po zabiegu u fizykoterapeuty, w konsultacji z Markiem Cieślakiem wrócił jednak tego samego dnia do domu i wieczorem w sobotę było wiadomo, że zastąpi go Patryk Dudek. Ktoś szybko przypomniał sobie, że będzie to bodaj pierwszy start naszej reprezentacji w Drużynowym Pucharze Świata bez Tomasza Golloba.
A więc coś, co musiało się w końcu wydarzyć, bo czas płynie nieubłagalnie, ale jakoś trudno było w to uwierzyć. A jednak. Trzeba się liczyć z tym, że będziemy musieli stworzyć sobie i przyzwyczaić się do nowego pejzażu polskiego żużla, najpierw reprezentacyjnego. "Pejzażu bez ciebie". Pierwszą próbę bez swojego wieloletniego kapitana jego młodsi koledzy zdali z pewnością na piątkę, wygrywając z rywalami w sposób bezdyskusyjny, dominując na częstochowskiej arenie niemal bezwzględnie. Bez kompleksów jeździł najmłodszy Patryk Dudek, a więc ten który Golloba zastąpił. Ale dlaczego miał mieć kompleksy, skoro przecież w ligach polskiej i szwedzkiej zmagał się niejednokrotnie i z dużym powodzeniem radził sobie z dużo lepszymi zawodnikami, niż z tymi, z którymi ścigał się w ostatnią niedzielę. Bo też ciesząc się z wygranej, która pozwoliła nam zrobić krok od razu do finału DPŚ trzeba nie popadając w przesadną euforię uświadomić sobie, że na razie pokonaliśmy osłabioną brakiem najlepszego zawodnika Australię, I-ligowy klub z Daugavpils stanowiący reprezentację Łotwy oraz Rosję B.
W Pradze, w najbliższą sobotę już tak lekko, łatwo i przyjemnie nie będzie. Aby wygrać, trzeba się będzie znacznie więcej nagimnastykować. W jakim składzie? Tomasz Gollob wyjeżdżając z Częstochowy zapowiedział, że jest do dyspozycji trenera na Pragę, jeżeli tylko dysk pozwoli mu jechać. Tym bardziej, że przecież dzień później Unibax jeździ bardzo ważny mecz ligowy, a wobec absencji Holdera trudno sobie wyobrazić, aby w teamie z Torunia zabrakło jeszcze Golloba. Pytanie tylko, co zrobi Marek Cieślak? Postąpi w myśl zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia, czy też jednak zaprosi nad Wełtawę człowieka, który wielokrotnie ratował naszej reprezentacji skórę i postawi na jego niebagatelne doświadczenie? Przed naszym selekcjonerem jedna z być może najtrudniejszych decyzji w jego trenerskiej karierze. Oby intuicja po raz kolejny go nie zawiodła.
Robert Noga