Została mi tylko Ekstraliga - rozmowa z Adrianem Miedzińskim, zawodnikiem Unibaksu

Adrian Miedziński nie ukrywa, że z powodu kontuzji sezon pod względem indywidualnym jest dla niego stracony. Żużlowiec liczy jednak na to, że awansuje wraz z Unibaksem do finału ENEA Ekstraligi.

Michał Wachowski: Unibax ma na koncie trzy porażki z rzędu. Chyba nikt w Toruniu nie spodziewał się, że końcówka sezonu zasadniczego będzie tak ciężka.

Adrian Miedziński: Nikt się nie spodziewał, bo nikt nie zakładał takich przypadków losowych, jakie nas spotkały. Każdy wie jak było i nie ma chyba sensu do tego tematu powracać.

Nikt nie ukrywa, że przyczyną gorszych wyników są właśnie kontuzje. Dzięki znakomitej postawie zespołu w pierwszej części sezonu, awans do play-offów wydaje się być jednak niezagrożony.

- Dokładnie. Na szczęście zdobyliśmy dużo więcej punktów na początku sezonu. Wiadomo, że parę punktów pouciekało, jak choćby w Rzeszowie, gdzie nie jechałem z powodu kontuzji. Był też remis w Lesznie i minimalna przegrana w Gnieźnie. Można było zdobyć tam punkty, ale nikt się tym wtedy nie przejmował, bo nikt nie przypuszczał, że tak się potoczą sprawy. To już jest jednak historia i trzeba jechać dalej.

W zespole dojdzie teraz do kolejnej zmiany. Unibax zakontraktował Ryana Sullivana. Szans na jazdę nie będą już chyba mieli Matej Kus i Edward Kennett, którzy nie spisywali się najlepiej.

- Myślę, że Ryan Sullivan jest lepszym zawodnikiem. Uważam, że jego dziesięciomiesięczna przerwa jest tak naprawdę podobna do tej zimowej. Były już czasem sytuacje, że ktoś po jednym treningu musiał od razu startować w zawodach. To, czy ktoś nie jeździ pięć miesięcy, czy dziesięć nie ma znaczenia. Na pewno musi nabrać trochę pewności na torze, ale powinien sobie z tym poradzić.

Pech nie opuszcza jak na razie zarówno Unibaksu, jak i pana. Zanotował pan upadek w Gorzowie, a następnie w barwach Vargarny.

- Na pewno najpoważniejszy był ten mój upadek w Pradze. Miałem wtedy uraz głowy i choć tego nie widać gołym okiem, po tym się najciężej wraca do pełni sprawności. Do tego doszła też złamana ręka. Jeśli chodzi o upadek w Gorzowie, to chciałem minąć Darcy'ego Warda, który upadł i niestety do końca nie dałem rady, co zakończyło się upadkiem. Na szczęście skończyło się na poobijaniu. W Szwecji też nic poważnego mi się nie stało i upadłem tam na pierwszym łuku, bo brakowało miejsca.

Chyba trudno w takim przypadku odbudować swoją formę.

- Zdrowie na szczęście wraca i z każdym dniem jest lepiej. Zrost ręki nastąpi w ciągu czterech-pięciu tygodni. Wiadomo, że to nie nastąpi z dnia na dzień, ale cieszę się, że jest lepiej i że zaczynam odczuwać mniejszy ból na motocyklu.

Ze zdrowiem jest coraz lepiej - zapewnia Adrian Miedziński
Ze zdrowiem jest coraz lepiej - zapewnia Adrian Miedziński

Na swojej stronie napisał pan, że miał pan zupełnie inne cele na ten sezon. Nie jest on jednak do końca stracony. Na osłodę wraz z Unibaksem może pan sięgnąć w tym roku po medal.

- Dokładnie, to jest główny cel, żeby awansować z Unibaksem do finału. Wiadomo oczywiście, że runda finałowa rządzi się swoimi prawami. Indywidualnie sezon jest niestety stracony, bo występowałem jedynie w zawodach o Złoty Kask i mistrzostwach świata par. Finały, w których miałem startować, z powodu kontuzji mi przepadły. Z przyczyn, jakie miały miejsce, nie mogłem moich celów na ten sezon zrealizować. Udane dokończenie sezonu z Unibaksem to tak naprawdę jedyne, co mi teraz zostało.

Przed pana zespołem trudny mecz we Wrocławiu ze Spartą, która jak wiadomo walczy o utrzymanie. Domyślam się, że cel minimum to wywiezienie bonusu.

- Na pewno celem minimum jest wywiezienie bonusu, ale każdy jedzie walczyć o zwycięstwo. Mamy teraz mecze z drużynami, które mają jeszcze coś do udowodnienia i walczą o utrzymanie albo pierwszą czwórkę tabeli. Każdy z tych trzech meczów, jakie nam zostały, będzie naprawdę ciężki.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: