Opolanie przegrali w Krakowie w kiepskim stylu, nie nawiązując walki z rywalami. Mecz obnażył wszystkie ich słabości i pokazał, że bez regularnej jazdy trudno utrzymać dobrą formę fizyczną oraz dopasować sprzęt. Porażka ograniczyła szanse Kolejarza na awans do minimum i wywołała frustrację kibiców, którzy zarzucali zawodnikom i działaczom brak zaangażowania.
Rozgoryczeniu nie można się dziwić. Opolscy fani od 2006 roku czekają na sukces ich drużyny. Apetyty były rozbudzone i w tym sezonie, jednak nadzieja na awans zgasła w ostatnich tygodniach po remisie u siebie z ROW-em Rybnik (wiadomo już, że wynik nie będzie zweryfikowany) i wyjazdowym blamażu z Wandą. Teoretycznie jeszcze wszystko jest możliwe, praktycznie - Kolejarz walczy głównie o odzyskanie twarzy i zrekompensowanie kibicom w rundzie finałowej nieudanej fazy zasadniczej.
Pierwsza okazja do zmazania plamy w najbliższą niedzielę w Rybniku. Zastanawiano się, czy nie zastosować wariantu oszczędnościowego i zrezygnować z usług Jesper Monberg, ale postanowiono skorzystać z chimerycznego Duńczyka. Jego brak w Krakowie był bardzo odczuwalny. Co prawda na obcych torach nie jest on gwarancją wysokich zdobyczy, lecz w swoim najgorszym tegorocznym występie uzyskał sześć punktów - o sześć więcej niż zastępujący go Rafał Fleger.
Do składu ma powrócić również Rafał Malczewski. Junior Włókniarza Częstochowa wyraził gotowość do startu, a Kolejarz czeka jeszcze na zgodę jego klubu. Wraz z dobrze dysponowanym Danielem Kaczmarkiem ma utworzyć silną parę młodzieżową. Występujący w poprzednich spotkaniach Łukasz Lesiak zawodził.
W piątek opolanie będą trenować. Prawdopodobnie we Wrocławiu. - Jeśli nie tam, to w Opolu - wyjaśnia prezes Jerzy Drozd, który odpiera zarzuty, że klub nie kwapi się do organizacji treningów bądź sparingów. - Przed ostatnim spotkaniem zawodnicy prosili wręcz, żeby nie jeździć na opolskim torze, bo to mijałoby się z celem. Po meczu nie potrafili wytłumaczyć się ze swojej słabej postawy, ale nie narzekali na brak treningów, tylko długie pauzy w terminarzu. Potrzebują więcej spotkań o stawkę.
Nie jest tajemnicą, że Kolejarz posiada wobec zawodników długi, które z każdym meczem rosną. - Zaległości ciągną się za nami od kilku lat - przyznaje Jerzy Drozd. - Co roku jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia. Budżet przed sezonem jest wirtualny, oparty na obietnicach i oczekiwaniach. Wydawało się, że miasto będzie dla nas bardziej hojne przy przyznawaniu dotacji, tymczasem otrzymaliśmy mniejsze wsparcie. Wycofaliśmy się z remontu stadionu na milion złotych z nadzieją, że część tych pieniędzy będzie przeznaczona na bieżącą działalność klubu. Nic z tego nie wyszło. Czkawką odbiły się na nas także przekładane pierwsze mecze. Proszę, by kibice mnie nie opluwali, bo naprawdę staram się jak mogę i wkładam do kasy prywatne środki. Sam na motor nie wsiądę.
- Działacze starają się, żeby było jak najlepiej. Muszą stanąć na wysokości zadania i my również musimy - mówi Tomasz Rempała. - Brakuje nam jazdy. Gdy startuje się bieg po biegu, to organizm odczuwa to. W poprzednim roku miałem zawody na Ukrainie czy Węgrzech. W tym sezonie o dodatkowe występy trudno. Siedzi się w domu albo jedzie na trening do Tarnowa. Trening to jednak nie to samo, co normalny mecz. Przed nami jeszcze jest trochę spotkań. Wygrana, zwłaszcza na wyjeździe, poprawiłaby atmosferę. Ważnym ogniwem jest Malczewski. Daniel Kaczmarek robi swoje, ale brakowało w Krakowie drugiego punktującego juniora. Mógł też pojechać Monberg. Po fakcie każdy jest jednak mądry.
Kolejarz w Rybniku zmaże plamę z Krakowa?
Po fatalnym występie w Krakowie żużlowcy opolskiego Kolejarza udają się do Rybnika w zmienionym zestawieniu. Nie są faworytami, ale chcą się zrehabilitować za wysoką porażkę z Wandą.
Źródło artykułu: