Stanisław Chomski: Krystian niejeden raz będzie musiał przełknąć gorycz porażki

Po spotkaniu z Lokomotivem Daugavpils Stanisław Chomski przyznał, że nie zakładał tak wysokiego zwycięstwa. Trener gdańszczan nie chce wywierać zbędnej presji na Krystianie Pieszczku.

Podczas meczu z Lokomotivem Daugavpils wreszcie zagrały wszystkie trybiki w drużynie Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Zaowocowało to nadspodziewanie wysokim, 30-punktowym zwycięstwem. - Wszystko było podporządkowane temu, aby nasz poziom szedł w górę i tak się dzieje. To drużyna z charakterem, chociaż popełniliśmy więcej błędów, niż nasi rywale. Przed zawodami nie zakładałem, że wygramy tak wysoko. To nie oddaje tego, co się działo na torze. Wyścigi były w kontakcie i oddaje to jakość obu zespołów - powiedział Stanisław Chomski, który cieszył się z przygotowania toru. Nawierzchnia nie tylko odpowiadała jego zawodnikom, ale i sprzyjała pasjonującej walce na całej jego długości, co dodało atrakcyjności spotkaniu. - Ciągle pracujemy nad torem, aby zadowalało to mnie i naszych zawodników. Są niuanse, decydujące o tym że jest tak, a nie inaczej - dodał szkoleniowiec czerwono-biało-niebieskich.

Swój pierwszy komplet punktów w barwach swojego macierzystego klubu przywiózł Krystian Pieszczek. Na niespełna 18-letnim zawodniku nie ciąży jeszcze presja ze strony sztabu szkoleniowego. - On ma robić swoje. Jest juniorem i jeździ zza parawanu. Stawiam na niego wtedy, gdy uważam że jest to dla niego potrzebne. Taki wynik go buduje. Nie mówmy jednak w jego przypadku o liderowaniu, bo chociaż bardzo bym tego chciał, najpierw musi do tego dojrzeć i nabrać doświadczenie. Jeszcze niejeden raz będzie on musiał przełknąć gorycz porażki i oby tych przegranych było jak najmniej. Ambicje są duże i wszystko idzie w dobrym kierunku, ale pamiętajmy, że żużel uczy pokory - zauważył Stanisław Chomski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

W niedzielę gdańszczanie dokonali jednej zmiany w składzie. W domu pozostał Dawid Stachyra, a zastąpił go szesnastoletni gdańszczanin - Dominik Kossakowski. - Nie było Dawida Stachyry, bo ostatnio jeździł coraz słabiej. Trzeba robić roszady. Dominik Kossakowski pokazał, że warto w niego inwestować. Mimo, że zdobył jeden punkt, pokazał się z bardzo dobrej strony. Jechał z numerem seniorskim, bo nie chciałem go spalić przy dynamicznie jeżdżącym Lebiediewie. Nie skreślamy Dawida Stachyry. Jak będzie dobrze jeździł, to odzyska miejsce w składzie. Na razie furtka się zamknęła, nie wiem na jak długo - wyjaśnił szkoleniowiec.

Wychowankowie Wybrzeża mają coraz większą rolę w gdańskiej drużynie
Wychowankowie Wybrzeża mają coraz większą rolę w gdańskiej drużynie

W niedzielę Chomski po raz 75 poprowadził Wybrzeże w meczu ligowym. - Ja jak przychodzę do klubu, to lubię realizować jakąś wizję. Moja pozostaje taka sama. Nie chciałbym skakać z kwiatka na kwiatek i wybierać miodek lepszy w danym klubie w danym sezonie, Nie jest łatwo teraz, ale ciężkie chwile były także choćby były trzy lata temu. Jakoś sobie jednak radzimy. Udało mi się odbudować żużel w Pile i w Gorzowie, oby udało mi się to też w Gdańsku - stwierdził.

Trener czerwono-biało-niebieskich odniósł się również do rozstrzygnięć w ENEA Ekstralidze. - Największym zaskoczeniem jest Rzeszów, ale spadek w PGE Marmie pachniał od jakiegoś czasu. Nie jestem w tym klubie i trudno mi mówić o czymś na odległość, ale jak się odmawia startu w meczu i jest ku temu przyzwolenie odgórne, to nie buduje drużyny. Zawodnicy są od jeżdżenia, zarządy od zapewniania im pieniędzy, a trenerzy od scalania zespołu. Dla mnie to spore rozczarowanie, bo ta drużyna powinna walczyć o medale. Był dołek i stało się - ocenił Stanisław Chomski.

Źródło artykułu: