Zniesmaczony swoją tegoroczną dyspozycją jeździec urodzony w Żarnovicy nie wpada w hurraoptymizm, bo jego zdaniem tak powinny wyglądać mecze w jego wykonaniu zawsze. - Nie jestem bohaterem tego meczu. To był wreszcie normalny występ, na który wszyscy kibicie, działacze i ja sam czekali, a do którego byliśmy przyzwyczajeni. Nie mam pojęcia co się stało w tym sezonie, że tak strasznie błądzę. Staram się jak mogę, ale tego złego było już doprawdy za dużo - powiedział 23-letni straniero Jaskółek.
Martin zdobył przeciwko Aniołom dziesięć punktów z bonusem i był szczególnie niesamowicie szybki na trasie. To w jego przypadku było ostatnio rzadkością. Sekret tej odmiany wydaje się prozaiczny. - Na ten mecz zmieniłem ustawienia w motocyklu. Założyłem zupełnie inne przełożenia niż te, na których jeździłem cały sezon. Zdało to egzamin, widać, że to chyba będzie dobre - wyjaśnił.
Jest jeszcze jeden element, który może mieć decydujący wpływ, że zawodnik zza naszej południowej granicy tak męczy się w tym roku na swoim domowym obiekcie. Po prostu brakuje mu z nim częstszej styczności. - Tak szczerze mówiąc to chyba przez cały sezon tylko raz tutaj trenowałem. To także przekłada się na rezultat. Wynika to jednak z tego, że do kalendarza na 2013 rok wszedł mi cykl Grand Prix. To też sporo namieszało - przyznał.
Podopieczni Marka Cieślaka rzutem na taśmę wślizgnęli się do pierwszej czwórki. Tam tarnowianie trafili na lidera po fazie zasadniczej Stelmet Falubaz Zielona Góra. Ale jak wszyscy podkreślają, w półfinałach wszystko może się zdarzyć. - Jesteśmy w play offach, bardzo się z tego cieszymy. Musimy teraz zachować skupienie. Ja ze swojej strony obiecuję, że będę robił wszystko, aby już dobrze jechać - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!