Michał Wachowski: Czy spodziewał się, pan, że zarówno walka o play-offy, jak i o utrzymanie, będzie do samego końca tak zacięta i wyrównana?
Piotr Szymański: Uważam, że walka o play-offy zawsze jest wyrównana. W tym roku regulamin zapewniał też to, że do końca było ciekawie w dolnych rejonach tabeli. Prawda jest jednak taka, że dwie drużyny, Polonia Bydgoszcz i Start Gniezno, od tej stawki odstawały, chociaż niektóre mecze przegrywały minimalnie.
A czy nie szkoda panu PGE Marmy Rzeszów? Wydaje się, że ten klub, patrząc na skład i sprawne zarządzanie, powinien jeździć w ENEA Ekstralidze.
- To jest sport. Zasady były znane przed rozgrywkami. Wszyscy wiedzieli, że trzy drużyny spadają. Ci, którzy zdobyli najmniej punktów, musieli pożegnać się z Ekstraligą.
Zarówno prezesi, jak i sami zawodnicy podkreślali, że ten sezon jest pełen niespodzianek. Co pana zdaniem przyczyniło się do tego, że było ich aż tak wiele?
- Opinie są różne. Wydaje mi się, że większość drużyn miała po prostu wyrównane składy. Być może wpłynęła też na to praca komisarzy toru. To wszystko po trochu składało się na cały sezon.
Poruszył pan temat komisarzy. Jak pan ocenia ich pracę na przestrzeni tego sezonu?
- Większość osób ocenia tę funkcję pozytywnie. Zarówno eksperci, choćby Krzysztof Cegielski, jak i sami zawodnicy, wypowiadają się o komisarzach bardzo pochlebnie. To żużlowcy jeżdżą na torze i jeśli oni oceniają to pozytywnie, to znaczy, że podjęto dobrą decyzję, że tę funkcję wprowadzono.
Rundę zasadniczą wygrał Stelmet Falubaz, a za jego plecami uplasowali się Dospel Włókniarz i Unibax Toruń. Czy spodziewał się pan takiego układu czołówki tabeli?
- Proszę zauważyć, że od sześciu lat w czołówce są niemal te same kluby. O czołowe miejsca walczą Unibax Toruń, Stelmet Falubaz, Unia Leszno, Stal Gorzów. Unia Tarnów to mistrz z ubiegłego roku, a Włókniarz Częstochowa zdobył brąz w 2009 roku. Wielkich zmian, jeśli chodzi o obsadę play-off, nie ma od lat. To, czy jest KSM, czy też nie, nie ma na to wpływu.
Proszę tylko zauważyć, że Włókniarza w czołówce przed rokiem nie było.
- Teraz miał przerwę, ale przecież, jak wspominałem przed momentem cztery lata temu zdobył medal DMP. Gdyby to Bydgoszcz lub Gniezno w tym roku znalazło się w play-offach, to można by powiedzieć, że to nowy zespół w czołówce tabeli.
Pierwszy półfinał Ekstraligi zostanie rozegrany w sobotę. Czy pana zdaniem to rozwiązanie, które może się przyjąć na dłużej?
- Jako młody chłopak chodziłem na mecze piłki nożnej, które były tylko w niedzielę. Szokiem było dla mnie to, że zaczęły się odbywać w soboty, a później w piątki czy poniedziałki. Jak widać chociażby na przykładzie Poznania, gdzie mieszkam, dla ludzi już teraz nie ma to większego znaczenia. Bez względu na to, kiedy odbywa się mecz, stadion jest wypełniony. Jak będzie w żużlu? Poczekamy i zobaczymy. Myślę, że część kibiców będzie z tej zmiany zadowolona. Niedzielę, zamiast na stadionie, będzie można zamiast tego spędzić w gronie rodzinnym.
Myślę, że pozytywne jest to, iż nikt w końcówce sezonu nie kalkulował. Nawet Stelmet Falubaz Zielona Góra, który ze względu na wygranie rundy zasadniczej, musi się zmierzyć z niewygodnym rywalem, jakim jest Unia Tarnów.
- Tak, zadało to kłam różnym teoriom. Ludzie mówili i pisali, że będziemy oglądać różnego rodzaju zagrywki taktyczne. Myślę, że żużel nie jest aż tak brudnym sportem, jak się niektórym wydaje. Wszyscy walczyli do końca i uważam , że gra była naprawdę czysta.
Nasz ekspert, Krzysztof Cegielski, zasugerował, że korzystna dla polskiego żużla mogłaby być letnia przerwa w Ekstralidze. Czy podziela pan to zdanie?
- Tak naprawdę myślimy już o tym od przeszło roku. Jest to jednak uzależnione także od innych żużlowych imprez. Te przemyślenia nie są niczym nowym, ale myślę, że po sezonie będziemy na ten temat rozmawiać. Warto pamiętać o tym, że w tym roku mamy piękną pogodę. W poprzednich latach tak to nie wyglądało. We wrześniu czy październiku były trudności z rozgrywaniem zawodów i pojawiały się nawet obawy, że sezon będzie trzeba kończyć w przyszłym roku. Mecze żużlowe najlepiej rozgrywać właśnie latem, gdy mamy najlepszą pogodę. Nie ma wówczas ryzyka przekładania meczów i nie naraża się kluby na koszty. Jak pan widzi, można na to patrzeć z różnej perspektywy. Inicjatywa w każdym razie jest ciekawa.
Poruszyłbym jeszcze temat KSM-u, którego jak wiemy, w przyszłym sezonie Ekstraligi nie będzie. Czy nie obawia się pan, że po jego zniesieniu, rywalizacja nie będzie tak wyrównana, jak w tym sezonie?
- Gdy KSM-u nie było, rywalizacja była tak samo wyrównana jak teraz. Gdy go przywracaliśmy, kluby protestowały. Teraz z kolei pojawiają się głosy sprzeciwu, gdy ma być zniesiony. Tak jak wspomniałem w trakcie naszej rozmowy, w czołówce od lat oglądamy te same drużyny. Jakoś inne, mimo KSM-u, do tych play-offów dostać się nie potrafiły.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!