Po wysokiej wygranej Jaskółek z Myszkami Miki w rundzie zasadniczej apetyty kibiców w Tarnowie na powtórkę wyniku były duże. Ostatecznie obrońcy mistrzowskiego tytułu pokonali przyjezdnych różnicą czterech "oczek". - Było pewne, że taki wynik jaki padł w rundzie zasadniczej raczej się nie powtórzy. Był to wypadek przy pracy. Cóż mogę powiedzieć po tym meczu? Troszeczkę sami sobie "pomagaliśmy". Mówiąc pomagaliśmy mam na myśli niezdobywanie punktów. Wiadomo, że w półfinałach są duże nerwy. Trzy dotknięte taśmy też swoje zrobiły - powiedział po meczu Marek Cieślak.
Szkoleniowiec tarnowskiego zespołu przyznał, że tor nie był dla gospodarzy większym handicapem. - Tor był troszeczkę inny niż zwykle. Wszystko za sprawą deszczu, który spadł w nocy. Właściwie do godziny czwartej - wpół do piątej była lekka mżawka. Nie jest to jednak dla nas żadne wytłumaczenie. Wydawało się w pewnym momencie, że sytuacje mamy opanowaną, ponieważ prowadziliśmy już różnicą dwunastu punktów, a przed biegami nominowanymi dziesięcioma. Stało się jak się stało. Mamy cztery punkty, które są niewielką zaliczką - dodał.
Trener ubiegłorocznych mistrzów kraju zapowiada, że Jaskółki nie składają jeszcze broni. - Jest następny mecz i będziemy walczyć o awansować do finału. Czy nam się uda? Zobaczymy. Na pewno zrobimy wszystko, aby tak się stało. Stać nas na to, aby zrobić jeszcze dobry wynik. Szkoda tylko, że nie utrzymaliśmy tych choćby dziesięciu punktów. Wtedy byłoby całkiem inaczej. Muszę pogratulować chłopakom z Zielonej Góry, którzy się "połapali" i wykorzystali nasze błędy. Zrobili tym samym dla siebie dobry wynik - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Od godz 14.00, a raczej 13.00 już nie padało- nic a nic. Mieszkam niedaleko stadionu wiec wiem. Jeździć powinniśmy w każdych warunkach, na każdym torze. U myszki miki też ...jak Czytaj całość