Lubelski zespół zdobył w Gdańsku 25 punktów, jednak wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyż w ostatnim biegu Krystian Pieszczek upadł na prowadzeniu. - Chłopcy też potracili punkty na początku, jak Tadziu Kostro, czy Michał Łopaczewski. Taki, czy inny wynik to jednak tylko kosmetyka. Jest tak, jak miało być, zgodnie z planem. Dwa punkty w tą, czy w tamtą nie mają większego znaczenia. Takie mecze to szansa dla kilku zawodników, aby mogli się pokazać szerszej publiczności i przypomnieć sobie jak wygląda speedway. Dla wielu z nich rozbrat z żużlem był bardzo długi. W tych meczach muszą się zastanowić, czy walczyć dalej i trenować, czy zostać kibicem tego sportu. W Grudziądzu też pewnie pojedziemy zbliżonym składem. Koncentrujemy się na dwóch meczach w Lublinie - powiedział Dariusz Sprawka w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
W składzie zespołu z południowo-wschodniej Polski pojawili się zawodnicy, którzy nie mieli w tym roku okazji do startów. Czy mają oni jakiekolwiek szanse na angaż w Lubelskim Węglu KMŻ w 2014 roku? - Oni naprawdę mają sporo pracy przed sobą i zachęcam ich do tego, aby walczyli. Oni starają się mocno, ale nawet najlepsze treningi nie są w stanie symulować walki w meczu. Jest to dla nich wielka szansa. Nie wiem czy pojadą w naszej drużynie, ale mogą wrócić do żużla. Chcą się pokazać, a sportowej ambicji ich nie brakuje. Jadą za niewielkie pieniądze pokrywające w zasadzie koszty przygotowania do meczu i zostanie im dosłownie parę złotych. Robią to dlatego, bo posiadają ambicję sportową. Czy wyciągną wnioski z meczów wyjazdowych i będą chcieli dalej walczyć zależy od nich - przyznał Sprawka.
W zespole z Lublina w meczach wyjazdowych nie jeździ jednak pięciu seniorów, którzy zapewnili drużynie awans do rundy finałowej. Nie ma obaw, że po tym jak zaproponowano im nowe kontrakty na które nie przystali, w przyszłym sezonie nie będzie łatwo przekonać do jazdy w tym zespole nie tylko ich, ale i innych żużlowców? - Wszystko jest możliwe, ale najważniejsze jest to, aby zawodnicy wystawiający faktury otrzymywali pieniądze terminowo. W polskiej lidze są kluby mające z tym duże kłopoty. Dziwię się, że wielu dziennikarzy kieruje uwagę na Lublin, że jedzie w oszczędnościowym składzie, a nie ma odniesienia do sytuacji w klubach nie płacących, zamawiających usługi zawodników ku uciesze publiczności i chwale swojego klubu. Nie chcę się zajmować sprawami innych, naszym założeniem jest inwestycja w szkółkę i w sprzęt. Chcemy mieć pieniądze na koncie czekające na zawodników, a nie odwrotnie. Nie chcemy wiecznie gonić. Od czasu jak jestem w żużlu każdy mnie pyta kiedy ta choroba drążąca żużel przestanie nas dotykać. Wszystko w głowach prezesów. Przestańmy mówić o tym co złe. Róbmy tak, aby było lepiej - wyraził opinię prezes Lubelskiego Węgla KMŻ Lublin.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Takie spotkania jak w Gdańsku generują jednak koszty dla rywali klubu, który jedzie przeciwko zespołowi występującemu w wariancie oszczędnościowym. Działacze Renault Zdunek Wybrzeża muszą zapłacić swoim zawodnikom (wraz z bonusami) za 76 punktów, a na mecz do jednej bramki przyszło zaledwie 2 tysiące kibiców. - Ja współczuję gdańszczanom i przepraszam ich za taką sytuację. Przepraszam wszystkich kibiców, których naraziliśmy na zupełnie inne, dużo gorsze widowisko, którego nie powinni się spodziewać w warunkach pierwszoligowych. Jesteśmy temu winni, bo jak widać po publiczności gdańszczanom to nie pasowało. W Daugavpils było trochę inaczej, ale tam się bawią żużlem i jest inna mentalność. W Polsce jak nie ma widowiska nie ma publiczności. Nie przyjeżdżamy po to, aby wykańczać kogoś finansowo. Sami jak pokonaliśmy wyraźnie Lokomotiv, czy Kolejarza baliśmy się robić po meczu podsumowanie finansowe, bo z góry było wiadomo, że będzie bardzo źle. W połowie września mają się spotkać prezesi pierwszej i drugiej ligi i będziemy nad tym debatowali - bije się w pierś Dariusz Sprawka.
Jak zareagowali lubelscy sponsorzy na odpuszczenie rundy finałowej przez klub? - Sponsorzy wymagają od nas przede wszystkim, abyśmy spłacali zobowiązania wobec zawodników i to jest najważniejsza sprawa. Awansowaliśmy do czwórki drugi raz z rzędu i zadanie sportowe też jest wykonane. W ubiegłym roku jako beniaminek zakończyliśmy sezon na trzecim miejscu i nie jest najgorzej. Sponsorzy dają nam wielkie fundusze i wymagają, abyśmy rozsądnie wydawali pieniądze na które bardzo ciężko pracują. Wymagania są wielkie i musimy wykazać się rozsądkiem, zapinać budżet i mierzyć siły na zamiary. Za to nas rozliczają - zakończył sternik Koziołków.