GP Słowenii oczami Bartłomieja Czekańskiego

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski

W sobotę odbędzie się Grand Prix Słowenii na torze w Krsko. Wyniki tych zawodów dla portalu SportoweFakty.pl wytypował Bartłomiej Czekański.

W tym artykule dowiesz się o:

Dotąd narzekaliśmy, że przez szaloną, bezpardonową walkę czołowych zawodników w turniejach GP, czasem na źle przygotowanych torach, doznają oni w tym sezonie kontuzji za kontuzją (myślę, że trefne tłumiki też swoje tu robią), przez co osłabiają polskie ligowe kluby w walce o mistrzostwo, utrzymanie się, czy awans. Teraz akurat jest odwrotnie: to wariacki ekstraligowy mecz w Toruniu, który wymknął się spod kontroli arbitra Grodzkiego juniora oraz spod rozsądku ścigantów ich trenerów i działaczy (myślę to o obu rywalizujących ekipach), mocno uderzył w IMŚ ‘2013.

Mieliśmy się w nich do końca fascynować głównie wyrównaną walką Emila Sajfutdinowa z Tai’em Woffindenem o koronę championa globu. I dziś nie będziemy. Rosjanin został wyeliminowany z gry przez naszego "Miedziaka", który wkomponował go artystycznie w płot pięknej Motoareny w Toronto. Dziś nie jest miejsce, bym się tu o tym szerzej rozpisywał, na to będzie czas jutro przed rewanżami. Jednak z zapisu "wydeło" wyciągam takie wnioski, że rzeczywiście Emil agresywnie z tyłu się wciskał i nie zrobił tego, co uczyniłoby wielu innych żużlowców, czyli nie przymknął gazu (to jednak przy samiutkiej bandzie przy tych tłumikach mogło być samobójcze), ale nie mogę uwierzyć, że "Miedziak" go nie widział, nie słyszał i nie czuł pod dechami. Do tego wcale nie trzeba żadnych lusterek na kierownicy. Zawodnik słyszy i czuje, gdy go ktoś tak atakuje. Może jestem ślepy, lecz według mnie Rosjanin był już obok torunianina. Jak sądzę, Adrian wiedząc o tym desperacko i twardo zamknął mu drogę na amen, przycisnął do płotu i jednocześnie obalił, choć akurat tego ostatniego pewnie nie chciał. To jest bowiem porządny chłopak, nie żaden tam morderca, dlatego nie wierzę, iż miałby to być - jak suponują niektórzy - rewanż wzmiankowanego Miedzińskiego za wcześniejszy ordynarny faul Łaguty na nim. Przy okazji: uwielbiam jazdę Griszy, ale czasem to po prostu faularz. Bodaj w miniony czwartek dostałem na tzw. priv na fejsie informację od rzutkiego i sympatycznego menedżera kontuzjowanego Emilka Sajfutdinowa:

"Emil nie jedzie w sobotę w GP w Krsko (a w 2009 r. tam wygrał! - przypomnienie B.Cz.) oraz w niedzielę w lidze i będzie ZZ. Zrezygnowaliśmy z naszych marzeń, nie damy rady. Chociaż nasi fizjoterapeuci twierdzą, że na 14-15 września Emil będzie gotowy do jazdy, to jednak zrobiliśmy to dla reszty chłopaków z drużyny Włókniarza. Niech spełniają swoje marzenia. Niestety, szkoda wszystkich szans, ale może przyszły rok będzie lepszy... Pozdrawiam Susi”.

Tyle pan Tomasz Suskiewicz. Jak się dowiedziałem, Emilowi wystawiono zwolnienie lekarskie na okres od pierwszego do szesnastego września. Ma zwichnięty staw łokciowy i naciągnięte wiązadła w kolanie. Żadna kość w całym ciele zawodnika na szczęście nie jest złamana.

Rosjanin, który ostatnio dzień w dzień jak opętany poddawał się ośmiogodzinnej fizjoterapii, miał w piątek przejechać się na motorze po torze i zobaczyć jak się będzie czuł i czy da radę utrzymać maszynę, i jakoś z sensem - mimo kontuzji - zasuwać na "szlace". Jednak już w czwartek "Carycewicz" przymierzył się do swego GM-a na "sucho", czyli bez odpalania. Zrobił na motocyklu kilka ruchów - jak sądzę - przesunięcie do przodu i do tyłu, balans, skręt kierownicą i stwierdził, że czuje się zbyt niekomfortowo i jazda w takim stanie absolutnie nie ma żadnego sensu.

A propos, tak na brudno: wiecie, że wbrew pozorom, motoru żużlowego podczas samego wyścigu nie prowadzi się przy pomocy kierownicy? Owszem, tam się puszcza sprzęgło na starcie i tam wkręca gaz, lecz maszyną się steruje prawą nogą na haku, a szczególnie prawym udem trzymającym ramę, no i balansem ciała. To taka techniczna ciekawostka, przerywnik.

W każdym razie, w zaistniałej sytuacji Rosjanin nic już nie kombinował, nie brał na przeczekanie, tylko lojalnie wobec swego polskiego klubu zgodził się (w przeciwieństwie do takiego Pedersena w Rzeszowie), by Czewa jutro spokojnie zastosowała za niego ZZ-etkę. I przez to np. 14 września przepadnie mu trzeci finał IME w Gorican. A przecież Sajfutdinow prowadzi w cyklu IME! Fajny kolega, fajny sportowiec. Do GP może wróci 21 września (Sztokholm), ale niekoniecznie. Wiele będzie zależeć od tego, jak się będzie układała klasyfikacja zawodników. Być może więc pojawi się on dopiero na GP w Toruniu 5 października. Na pewno zależy mu na podium w IMŚ '2013. Jednak nic za wszelką cenę. W sezonie '2014 też będzie ciekawe ściganie i kolejne szanse!

Wiem, wiem, zaraz powiecie: Czekan czepia się "Dzikiego Nickiego", a jako wrocławianin nie pamięta o tym, że za kontuzjowanego Woffindena, Betard Sparta też nie miała ZZ-etki i poległa u siebie z Gorzowem. Od razu odpowiadam więc: ja przy tym nie byłem, lecz trener Piotr Baron mówił mi, że Tai dał Sparcie wybór "Jeśli chcecie, to weźcie ZZ za mnie, najwyżej odpuszczę GP. Zależy mi bowiem na drużynie".

O ile to prawda (a dlaczego miałbym nie wierzyć Baronowi?), to zachowanie Tai'a było więc diametralnie inne od egoistycznej postawy Pedersena. Sparta ponoć jednak nie chciała eliminować swego lidera z walki o IMŚ! Czyli lojalność za lojalność!
I żeby nie było: uwielbiam dynamiczną i nieprawdopodobnie szybką jazdę Nickiego. Sylwetkę co prawda ma "średnią", lecz gdy w ubiegłym roku zobaczyłem jak zwariowanie wchodzi w trudny łuk przy parku maszyn w Gdańsku, to mi kopara opadła. Rewelacja! Uważam, że w ubiegłym sezonie to właśnie Nicki był najszybszym żużlowcem globu, a nie Chris Holder (któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia!). W tym sezonie Duńczyk już nie jest w takiej rewelacyjnej formie, mocno wyhamowało go złamanie ręki, lecz i tak ten twardziel nadal wymiata. Liczę, że dziś w Krsko da dobre show, bo z kolei on jeszcze liczy się w walce o złoto, a jeśli już nie, to na pewno o któryś z medali. Poza tym, ten trzykrotny IMŚ już dwa razy wygrywał GP w Krsko! Teraz też będzie jednym z faworytów.

Czy wobec kontuzji Sajfutdinowa, Woffinden ma już otwartą drogę do złota? Myślę że tak, bo prezentuje się naprawdę dobrze i potrafi zbierać potrzebne punkty. Ostatnio był w znacznie wyższej formie od Rosjanina, z którym po sportowemu tak bardzo pragnął ostro rywalizować do końca cyklu. Także i jemu teraz brakuje tego smaczku, tej adrenaliny. Skromny Anglik mówi jednak (za SF):

"Obecnie jest czas, aby pracować naprawdę ciężko, żeby być pewnym, iż zakończę ten sezon silny i wielkim stylu. Postaram się, by omijały mnie kontuzje i zobaczymy, co wydarzy się w Toruniu. Wątpię, że do ostatniej rundy ktoś zbuduje taką przewagę, aby przed turniejem w Polsce być pewnym mistrzostwa. Wiele osób mówi mi, że teraz jest mój czas, teraz ja zdobędę mistrzostwo. Są w błędzie - mogą mnie jeszcze dogonić Hampel, Pedersen czy Iversen".

Chciałbym, żeby sympatyczna słoweńska publika przeżyła euforię i stworzyła elektryczną atmosferę, dlatego będę kibicował miejscowemu Matejowi Zagarowi. Zresztą to świetny zawodnik.

A stary, lecz ciągle jary Greg Hancock? Po victorii w "Długopil" dostał wiatru w żagle. Co ciekawe, stawka w tegorocznym GP jest tak wyrównana, że "Herbie" przy sprzyjających okolicznościach przyrody może jeszcze ugrać jakiś medal (jego chyba ostatnio troszku poniosło, gdyż mówi, że myśli o złocie), ale równie dobrze może wypaść z czołowej ósemki cyklu!

Także świetny PUK Iversen puka do podium IMŚ ‘2013. Tyle że on czasem po kilku wygranych biegach podpala się i… obala. Ostatnio o mało również nie obalił rywala na pierwszym łuku, bo zbyt optymistycznie wjechał w wiraż.

Ciągle czekam na odrodzenie przyszłego mistrza świata Andreasa Jonssona. Dziś namiesza również Darcy "Szalona Głowa" Ward. Jeśli ten zwariowany Kangur zmądrzeje tak jak zmądrzał "Woffy", to i on kiedyś zostanie IMŚ.

A nasze drogie biało-czerwone orły? Jarek Hampel wciąż jest w grze o najwyższą stawkę. Wie o co jedzie. Stać go na wszystko. Na wspaniałe zwycięstwa w ekscytującym stylu, ale także i na jumanie startów (grozi taśmą lub innym wykluczeniem) i wybranie sobie najgorszego pola startowego. To inteligent. Za dużo myśli i kombinuje. Powinien więc w pewnym stopniu wyłączyć głowę i na torze wszystko wykonywać niejako automatycznie oraz powtarzalnie wzorem… skoczków narciarskich.

Krzysiek Kasprzak jest już w GP’ 2014, więc pojedzie na luzie. Wtedy ponoć się najlepiej zasuwa. Albo więc będziemy mu bili brawo na stojąco, bo potrafi nas zachwycić lub znowu będziemy kręcić głową z niesmakiem i jęczeć przez nos: "Krzychu, no i coś ty najlepszego znowu narobił!". Jego z wyjścia na prostej zbyt często podnosi na koło i - jak myślę - albo to może być wina trochę za słabego motoru, albo może zbytniego i za bardzo gwałtownego przesunięcia się zawodnika do tyłu, niemal na błotnik. Doświadczony Papa Zenon powinien te przypadłość syna (lub jego motorów) wyeliminować.

A nasza ikona Tomek Gollob? Wygrał GP Słowenii w 2008 roku, ale to już nie ten sam zawodnik. Gdyby ta impreza odbywała się w Toruniu, to bym w ciemno postawił na "Gallopika". Jeżeli w Krsko będzie sucho, twardo i równo, to Tomek ma spore szanse. Tyle że on ostatnio w GP jeździ dość pechowo i nierówno. Często też zbyt późno dopasowuje się do nawierzchni. Tak czy siak, to wielki żużlowiec i zawsze stać go na wystrzał formy. Jeśli w tym roku na dobre wypadnie z czołowej ósemki GP, to może być to dla niego już definitywne pożegnanie z wielkim międzynarodowym speedwayem. Kto wie? A może on jest już wypalony? Szkoda jednak by było tracić takiego asa w światowym żużlu! To fenomen, jakiego nie było.

Typuję (jak zwykle z kapelusza, bo do licha skąd mam wiedzieć jak będzie w tak równej stawce?):
1.

Matej Zagar 
2. Nicki Pedersen 
3. Darcy Ward 
4. Tai Woffinden 
...
6. Jarosław Hampel 
7. Tomasz Gollob 
10. Krzysztof Kasprzak

Źródło artykułu: