Piotr Protasiewicz w niedzielę był bezkonkurencyjny i nawet po przegranym starcie z łatwością mijał rywali. - Zaczęliśmy dobrze, od odrabiania strat. Było w miarę bezpiecznie, ale też nie do końca pewnie. Odetchnęliśmy dopiero po 13. biegu. Cała drużyna pojechała świetne zawody. Jedyną bolączką były defekty Jonasa i tutaj jest problem, ale wierzymy, że szybko sobie z tym poradzi. Pojechaliśmy bardzo dobre zawody - bez żadnych błędów. Jestem bardzo zadowolony ze swojego występu, gdyż pojechałem cztery biegi na dwóch motorach. Mam nadzieję, że w końcu odnalazłem ten upragniony start, którego mnie brakowało - powiedział kapitan Stelmet Falubazu Zielona Góra.
W 10. gonitwie "PePe" nie opanował motocykla i zablokował Krzysztofa Jabłońskiego, przez co wychowanek gnieźnieńskiego klubu spadł na ostatnią pozycję. - Trochę mam do siebie pretensje, że w moim trzecim wyścigu, na wyjściu z pierwszego łuku pociągnęło mnie, wpadłem w koleiny i przyblokowałem Krzysztofa Jabłońskiego. Takie sytuacje się zdarzają, każdy z nas chciał wygrać - wyjaśnił 38-latek.
Doświadczony żużlowiec mógłby zakończyć zawody z jeszcze bardziej okazałym dorobkiem, lecz w biegu nominowanym zmienił go Kamil Adamczewski. - Mamy wewnętrzne uzgodnienia, że gdy wynik jest bezpieczny, to jedzie zawodnik, któremu potrzebne jest więcej jazdy. Jeśli wynik jest stabilny to dogadujemy się z szefostwem i nikt nie robi problemów - skomentował Protasiewicz.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!