Jeśli ktoś chciałby dogłębnie poznać, i to w najdrobniejszych szczegółach, historię leszczyńskiej Unii, wszystkie jej osiągnięcia, zanalizować zdarzające się czasy kryzysu, poznać precyzyjne wyniki oraz całą armię ludzi odpowiedzialnych za trwanie owej drugiej religii mieszkańców Leszna, to niczego więcej nie potrzebuje.
Przeglądając karty tej książki najpierw widzimy ludzi. Te twarze zdają się mówić - portretowe ujęcia każdego, kto cokolwiek dla Unii uczynił, dołożył choćby niewielką cegiełkę do budowanej ofiarnie latami solidnej i niezłomnej budowli pod nazwą Unia Leszno.
Zaraz potem wzrok przyciągają obrazki z pól zaciekłych bitew, zażarte pojedynki na czarnym torze popularnego ”Smoka” - stadionu nazwanego imieniem człowieka-legendy, pierwszej wielkiej gwiazdy całego polskiego sportu żużlowego, Alfreda Smoczyka. Jak jest religia - to musi być świątynia. Leszno pamięta zasługi, ceni, szanuje, potrafi oddać należny hołd swoim herosom. Nie wszędzie to się udaje - vide Rybnik uparcie pomijający milczeniem swych dawnych żużlowych bohaterów.
Przemykają nam przed oczyma pozujące do zdjęć podczas prezentacji przedmeczowych kolejne wyglancowane składy wojowników spod znaku szarżującego byka, z różnym skutkiem broniących barw wspólnej sprawy - wielkiej żużlowej Unii, od czasów najdawniejszych (rok 1938) aż do dziś. Byłeś "bykiem"? - masz miejsce w historii. Proste, logiczne, oczywiste.
Marginesy stron, oprócz twarzy osób zasłużonych dla Unii, miasta Leszna i tym samym, tak się składa, całego polskiego żużla, zdobią również okładki programów żużlowych, co dla koneserów jest wartością samą w sobie.
Niedawno ukazał się zbliżony formą "Leksykon tarnowskiego żużla", autorstwa Roberta Nogi, dziś mamy kompendium wiedzy o żużlowym Lesznie. Dwie Unie w Unii (Europejskiej) dały dobry przykład. Czas na pozostałe ośrodki żużlowe (ze swej strony mogę zapewnić, że gromadzę dane w temacie Rybnik), bo wszystkie reprezentowane dziś w ligach żużlowych kluby polskie mają mniej lub bardziej bogatą historię, o którą warto kruszyć kopie. Polonia Bydgoszcz pamięta czas przedwojenny, tak samo Grudziądz i Toruń, Ostrów i Łódź, Kraków i Częstochowa, Gdynia i Sopot (motocykliści z Wolnego Miasta Gdańsk reprezentowali częściej barwy niemieckich klubów). Zaraz po wojnie wypłynęły Wrocław i Rawicz, Gniezno i Piła, Gorzów i Zielona Góra, Rzeszów i Tarnów, Opole i Krosno. Nie zapominajmy przy tym o tych miastach, co wycisnęły mocne piętno na żużlu, a dziś (chwilowo?) na mapie żużlowej nie istnieją: Poznań, Warszawa, Katowice, Mysłowice, Bielsko, no i najbardziej w tym towarzystwie utytułowane Świętochłowice. To oczywiście nie wszystko - są i inne.
Przyznam bez bicia, że dla mnie - zbzikowanego historyka - wartością bezcenną jest kalendarium na końcu książki red. Wiesława Dobruszka pt. "Leszczyńskie żużlowe ABC", opisujące pokrótce każdy rok działalności - chyba bardziej adekwatnie w tym miejscu byłoby ją nazwać służbą. W tym ośrodku żużlowym, nigdy nie wyrzekającym się kanonu pracy u podstaw - szkolenia, słowo służba brzmi dużo mniej patetycznie, niż gdziekolwiek indziej. Zwłaszcza jak się ma tak mocne filary bogatych tradycji, lud nieustannie spragniony igrzysk i do tego grono ludzi wpływowych, gotowych tradycje podtrzymywać. Pro publico bono.
Śmiem twierdzić, że gdyby nie Leszno, tego miasta oraz jego mieszkańców żużlowy obłęd, to speedway w Polsce niechybnie by upadł. Gratuluję jubileuszu, znakomitej książki i… żużlowego węchu.
Stefan Smołka
Żużlowy kalendarz ścienny na rok 2014 dostępny w sprzedaży ONLINE! Polecamy wszystkim kibicom!