Dotychczasowy sukces osiągnęliśmy wszyscy wspólnie - rozmowa z Robertem Dowhanem, prezesem Stelmetu Falubazu

- Nie ma spotkań, które wydają się wygrane. Przestrzegam przed takim myśleniem. Ten złoty krążek nie wisi jeszcze na naszych szyjach i nie pozostał w Zielonej Górze - mówi przed finałem prezes Dowhan.

Ewelina Bielawska: Już za kilka godzin odbędzie się zapewne niezwykle emocjonujący mecz finałowy. Stelmet Falubaz dość pewnie awansował do fazy finałowej, co dla prezesa powinno być już powodem do dumy.

Robert Dowhan: Jesteśmy blisko, ale nie tak jakby się każdemu wydawało. Na ten złoty krążek trzeba jeszcze dużo walki i cierpliwości oraz spokoju. Jeżeli się uda zdobyć ten medal, to będzie to dla mnie naprawdę powód do dumy, gdyż będzie to mój trzeci złoty krążek w karierze. Jest to więc prawie połowa tego, co zdobył klub w całej swojej historii.

Drużyna zielonogórska dość dobrze zaprezentowała się w pierwszym meczu finałowym w Toruniu, przegrywając jedynie różnicą trzech oczek. Czy trzy punkty straty to dla prezesa dużo czy mało?

- Wolałbym wygrać te zawody, a było blisko, gdyby nie fatalna sytuacja w trzynastym wyścigu. Wówczas może bylibyśmy zwycięzcami. Wtedy też inaczej przystępowalibyśmy do meczu rewanżowego. W tym momencie mamy jednak te trzy punkty straty. Dla jednych to może być mało, dla innych dużo. Te trzy punkty czasami właśnie decydują o tym kto jest w play-offach, a jeden punkt może decydować nawet i o brązowym medalu, o czym przekonaliśmy się w zeszłym roku w meczu w Toruniem. Stąd uważam, że to jest i tak dużo. Nie powinniśmy jednak myśleć o tym ile brakuje, ale jechać do przodu, być skoncentrowanym i nie popełniać błędu. Nie powinniśmy patrzeć na rywali, a na kolegę z zespołu, który również w biegu walczy o jak najlepszy wynik.

Do meczu finałowego jak wspomniałam pozostało zaledwie kilka godzin. Czy prezes odczuwa już ten stres przed tak ważnym spotkaniem?

- Tak, odczuwam i to bardzo. W piątek myślałem, że zasnę przed odlotem do Sztokholmu, gdzie komentowałem Grand Prix. Praktycznie jednak noc ta już była bezsenna. Mam mnóstwo telefonów, sporo znaków zapytania odnośnie kwestii czy nam to wszystko wypali. To wszystko chcemy zrobić dla kibiców, dla ludzi, by zorganizować jak najlepiej ten finał. Przygotowujemy sporo niespodzianek dla fanów. Wiemy, że będzie oglądała nas rekordowa ilość kibiców przed telewizorami. Na to chcemy się przygotować. Chodzi więc nie tylko o kwestię sportową.

Pierwszy mecz rewanżowy pokazał, że Stelmet Falubaz jest dość mocny i zasłużył swoją postawą na obecność w wielkim finale. Szkoda jedynie tego wykluczenia Krzysztofa Jabłońskiego, bowiem gdyby nie ta sytuacja wówczas zielonogórska drużyna być może i wygrałaby pierwszy pojedynek. Może więc ten mecz rewanżowy, który odbędzie się już na własnym torze zielonogórzan będzie jedynie formalnością?

- Nie. Nie ma meczów, które można odhaczyć. Nie ma spotkań, które wydają się wygrane. Naprawdę przestrzegam przed takim myśleniem. Ten złoty krążek nie wisi jeszcze na naszych szyjach i nie pozostał w Zielonej Górze. Aktualnie puchar wystawiony jest w galerii, ale do jego zdobycia jest jeszcze daleka droga.

Wejściówki na pojedynek finałowy schodziły jak świeże bułeczki. Kibice stali dość sporo czasu w długich kolejkach, by nabyć bilet na tak ważny mecz. Dzięki otwarciu nowej trybuny spotkanie to obejrzy rekordowa ilość fanów, co tym bardziej stworzy atmosferę godną finału. W dodatku na szczęście kibice Unibaxu mają możliwość przyjazdu i obejrzenia meczu, co też jest dobrą decyzją ze strony klubu.

- Wejście kibiców gości na mecz na początku nie wchodziło w rachubę. Ostatecznie fani Unibaxu będą uczestniczyć w tym meczu, a kibicowanie obu drużyn zapewni jeszcze lepszą atmosferę. Z drugiej strony ci fani, którzy postanowili w fatalnych warunkach w sektorze kibiców drużyny przyjezdnej obejrzeć mecz, otrzymali od nas niespodziankę i zostali przeniesieni na trybunę nowo otwartą.

W swoim wywiadzie, który ukazał się w tym tygodniu Tomasz Lis zachwalał prezesa, podkreślając iż dla polskiego speedwaya zrobił pan wiele. To miłe, że ludzie mówią o tym otwarcie i doceniają to, co robi się dla chociażby zielonogórskiego żużla.

- Z Tomkiem Lisem wielokrotnie rozmawiamy w temacie speedwaya. On bardzo podobnie jak ja bardzo przeżywa te mecze. Często do późnych godzin dyskutujemy o tym co było i co będzie przed nami. Z jednej strony cieszę się, że Tomek mówi tak o mnie jako o Robercie Dowhanie. Z drugiej zaś pragnę podkreślić, że ja niczego nie osiągnąłbym gdybym nie miał wokół siebie tylu wspaniałych ludzi, a zwłaszcza tak wielu oddanych kibiców. Uważam, że to wszystko osiągnęliśmy wspólnie i to jest nasz sukces. Nie chcę przypisywać sobie żadnych poczynań, bo naprawdę spotkałem na swojej drodze świetnych ludzi, którzy pracują w klubie. Do tego posiadamy wielu wspaniałych sponsorów, którzy pomagają nam sporo. Przede wszystkim mamy też kibiców, którzy jeżdżą za nami wszędzie i są zawsze mimo słabych występów. Uważam, że to nasze wspólne zwycięstwo i sukces.

Na wielu meczach wśród fanów możemy spotkać Tomasz Lisa, Tomasza Kammela, Ewę Minge czy też inne znane osobowości. W jaki sposób prezes zaszczepił w tych osobistościach fascynację tym sportem?

- Tak naprawdę zawsze gdziekolwiek jestem opowiadam o Zielonej Górze i Stelmet Falubazie. Zawsze starałem się przyciągnąć do Zielonej Góry ludzi, których poznawałem. Stąd też właśnie część z tych osób pojawia się na naszym stadionie i nie tylko, kibicując naszej drużynie. W dzień finału udało nam się załatwić, że samolot z Warszawy przyleci nieco szybciej zabierając wiele osób stamtąd, którzy chcą obejrzeć to spotkanie.

Oprócz meczu o złoty krążek i tytuł Drużynowego Mistrza Polski odbędzie się także pojedynek o brązowy medal w Częstochowie. Której drużynie będzie kibicował prezes? Kto bardziej zasłużył na miejsce na podium?

- Przy całym szacunku do Marka Cieślaka, bo bardzo go lubię i doceniam co zrobił, patrząc na całokształt rozgrywek uważam, że sprawiedliwiej byłoby gdyby to ekipa częstochowska wygrała ten dwumecz o brązowy medal.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: