Bruce Penhall przyjedzie do Torunia!

na rzecz Hollywood - dla mnie osobiście i dla wielu najlepszy żużlowiec jaki kiedykolwiek się ścigał. Największy z największych. Na tej półce mogę postawić Nielsena i Rickardssona. - był najlepszym ambasodorem speedwaya jakiego ten mógł mieć. Taki Rickardsson razy 10. A czasy jeszcze to potęgowały. Postać za duża na ten sport. Prawdziwa gwiazda. - miał w sobie coś ujmującego, ludzie go kochali a kobiety za nim szalały. Uśmiech Grina przy filmowym uśmiechu Penhalla blednie. Żużlowy Elvis. Zachowując wszelkie proporcje był dla żużla taka Sharapovą heh, ładny bogaty amerykański chłopiec który świetnie się ściga i zostaje mistrzem, z tą różnicą, że u Rosjanki żadnej maestrii nie ma ;) Głównie dla niego wypełniło się Coliseum w LA. Dziś by było ciężko o żużlowca który zapełniłby stadion w USA. Penhalla w Kaliforni znali, Hancock jest już anonimowy. Natomiast coś z Penhalla miał w późniejszej dekadzie Billy Hamill, ale to już pokonie Grega, wcześniej trochę Ermolenko. - jego rywalizacja z Kenny Carterem była jedną z najbardziej elektryzujących. Potem tylko para Nielsen-Gundersen wzbudzała takie zainteresowanie i emocje. Dodatkowo Carter popełnił samobójstwo (wtedy to był szok), wcześniej zabijając żonę. Zawsze żal mi było Anglika, któremu strasznie zależalo na tytule który był wówczas bardzo prestiżowy i na tym zeby pokonać Bruce'a. W Los Angeles starli się bezpośrednio i Kenny został wykluczony. Mistrzem nie został nigdy. - występował w barwach legendarnego zespołu :) - jak ktoś już napisał, wyprzedzał epokę, było mu łatwiej na starcie bo miał bogatych rodzicow, ale dziś każdy polski junior ma taki start; szansę wykorzystał mistrzowsko, można żałować, że nie jedził dłużej i można gdybać co by się wtedy działo, najprawdopodobniej wygrałby kolejne tytuły, nawet z loteryjnoscią jednodniowego finału jakieś mógł na pewno dorzucić. Z drugiej strony zwrócił szerszą uwagę na ten sport, zrobił dla jego promocji bardzo dużo, szkoda tylko że później ten potencjał został zmarnowany i bezpowrotnie zakopany. Co do tego fragmentu że mógłby wznowić karierę i wrócić w latach 90.. Raz – minęło zbyt wiele lat, żeby to miało sens, dwa - powroty rzadko bywają spektakularne (patrz Jordan do Wizards, Ahonen na skocznię..),trzy – nawet gdyby minęło tylko 5 lat to nie było do CZEGO wracać. Mistrz z Wembley i Coliseum miałby wracać ścigać się w lasach po wsiach w Landshut, Abensberg czy Vojens ?

wiosny:)))