Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (83) - Niedziela cudów 68

Myliłby się ten, kto sądziłby, że skandal związany z oddaniem walkowera przez zespół Unibaksu Toruń w finałowym meczu DMP, to wyjątkowo niechlubne wydarzenie w dziejach finałów polskiej ligi.

W tym artykule dowiesz się o:

Niestety w przeszłości różnych kontrowersji, a nawet jawnych skandali związanych z "tą ostatnią niedzielą" bynajmniej nie brakowało. Powspominajmy… Oto jak zakończyły się ligowe zmagania w roku 1968, a więc przed 45 laty. Obowiązywał wówczas kontrowersyjny system dwuletni, dotyczący spadku z I do II ligi i awansu vice wersa. Sytuacja przed ostatnią rundą pojedynków była dosyć zagmatwana. Szansę na tytuł mistrza Polski miały jeszcze trzy drużyny - ROW Rybnik, mający wówczas 19 punktów, Stal Gorzów z identycznym dorobkiem, ale dużo mniejszą ilością małych punktów, a 18 punktów miała Sparta Wrocław. Na dole tabeli też było bardzo ciasno. Bydgoska Polonia miała punkt przewagi nad Unią Tarnów i Włókniarzem Częstochowa.

Traf i kalendarz chciały, że w tej ostatniej rundzie spotkały się zespoły walczące o mistrza z tymi, które broniły się przed spadkiem. ROW podejmował Polonię, Stal Włókniarza, natomiast Sparta tarnowską Unię. Tylko pojedynek w Rybniku nie przyniósł żadnych kontrowersji. Górnicy pewnie i wysoko pokonali polonistów, zapewniając sobie tym samym kolejny tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Dziwny przebieg miał natomiast mecz w Gorzowie Wielkopolskim. Pewny faworyt - Stal uległa bowiem Włókniarzowi różnicą jednego punktu. Dla wielu obserwatorów ta wygrana była dosyć podejrzana, bo przecież gorzowianie byli zespołem zdecydowanie lepszym w tamtym sezonie, wygrali bez większych problemów pierwszy pojedynek tych zespołów w Częstochowie, a Włókniarz przed tym meczem nie wygrał w I lidze żadnego wyjazdowego pojedynku ani w tamtym sezonie, ani także w roku poprzednim 1967! A tutaj nagle takie zaskoczenie.

A, że Unia Tarnów wygrała swój mecz ze Spartą Wrocław kolejność czołowej trójki przedstawiać się miała następująco: ROW, Stal Gorzów, Sparta Wrocław. Do II ligi miała spaść Polonia Bydgoszcz, Włókniarz miał potykać się w barażach z wicemistrzem II ligi, natomiast wszystkich tych nieprzyjemności miała uniknąć tarnowska Unia. Miała… Nazajutrz bowiem do GKSŻ wpłynął solidarny protest klubów z Bydgoszczy i Częstochowy dotyczący spotkania Sparty z Unią. Mecz odbył się bowiem nie we Wrocławiu, ale w …Tarnowie! Jak mogło do tego dojść? Otóż w dniu rozgrywania ostatniej kolejki na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu odbywała się inna duża impreza sportowa. Toteż kierownictwa obydwu klubów doszły do porozumienia, aby mecz ten odbył się w Tarnowie. Tak przynajmniej głosiła oficjalna wykładnia tejże zmiany.

Aby uwiarygodnić swoje intencje Sparta była gospodarzem tamtego spotkania. W Tarnowie pojawiły się plakaty anonsujące spotkanie, ale były to plakaty klubu wrocławskiego, Sparta przywiozła też do Tarnowa wszystkie osoby funkcyjne. Pikanterii całej sprawie dodał fakt, że GKSŻ wiedziała o całej sprawie, bo sędziego tego meczu delegowała do Tarnowa. Niby więc wszystko odbyło się zgodnie z prawem, w każdym bądź razie dopiero po tej swoistej "niedzieli cudów" wybuchła afera związana ze wspomnianym wyżej protestem Polonii i Włókniarza. Polskie żużlowe władze zebrały się więc i uradziły… obustronny walkower w meczu Sparty z Unią. Wrocławianom nie robił on żadnej różnicy, bo tak czy owak zostawali na trzecim miejscu w tabeli, dla Jaskółek natomiast oznaczał on odebranie dwóch bezcennych punktów, a wobec faktu, że podejrzanie sensacyjnego rozstrzygnięcia meczu w Gorzowie nikt nie kwestionował, ostatnie miejsce w tabeli. A to oczywiście oznaczało degradację do II ligi.

W Tarnowie zawrzało, teraz to Unia złożyła protest, ale ten został tym razem odrzucony. Rozgoryczenie było wielkie. Dosyć powszechnie twierdzono, że Polonia - klub milicyjny znajdował się pod swoistą ochroną żużlowej władzy, która dbała o to aby nie stała mu się żadna krzywda. Tym bardziej, że w Bydgoszczy chwalono się tym, że ich drużyna nigdy jeszcze nie spadła do II ligi. Małopolska prasa nie kryła oburzenia zaistniałą sytuacją. Niektórzy działacze Unii w przypływie rozgoryczenia wystąpili nawet z wnioskiem, aby na znak protestu w ogóle zlikwidować żużel w Tarnowie. Na szczęście nie doszedł on do realizacji. Po dłuższych przepychankach w Unii pogodzono się z myślą, że po dwóch latach spędzonych w elicie żużlowcom Jaskółek ponownie przyjedzie rywalizować na jej zapleczu, liczono zresztą na szybki powrót.

Tymczasem Polonia jeździła w barażach z inną Unią, tą z Leszna i w tym przypadku także nie obyło się bez skandalu. Pierwszy mecz w Bydgoszczy wygrała Polonia 43:35. A w rewanżu prowadziła 33:26 i wówczas jak pisał Krzysztof Błażejewski w książce "Żużel po bydgosku" - Doszło do incydentów, które rozeszły się po kraju szerokim echem. Gospodarze odmówili dalszych startów w proteście przeciwko tolerowaniu przez sędziego zbyt brutalnej jazdy bydgoszczan. Doszło do bójek, ekipę gości obrzucono kamieniami, a arbiter dopiero po kilku godzinach zdołał opuścić stadion pod silną eskortą milicji. Mecz zweryfikowano jako walkower dla Polonii. Jak więc widać w przeszłości także niezdrowych emocji nie brakowało.

Robert Noga

Źródło artykułu: