W gonitwie finałowej II Międzynarodowego Turnieju Żużlowego o Puchar Prezydenta Miasta Częstochowy Olkam Cup Grigorij Łaguta zwyciężył z ogromną przewagą. Po wyścigu ani myślał zjechać z toru. Celebrował swoją radość przed częstochowską publicznością jeżdżąc na jednym kole, czy wznosząc triumfalnie ręce do góry. W końcu zostawił motocykl na środku toru i zaczął pozbywać się swojego oprzyrządowania. Najpierw w stronę kibiców pofrunęły rękawiczki, następnie gogle, a na końcu… kask! W czasie rozdawania fantów fani głośno skandowali imię i nazwisko Rosjanina, razem z nim wykonali tzw. "szkocję", a na koniec stadion zadrżał w posadach od skaczącego wraz z Łagutą tłumu wykrzykującego znane w częstochowskim środowisku hasło.
- Z kibicami mam świetny kontakt. Jeżdżę tu już kilka lat. Wygląda na to, że tak, jak ja jestem zadowolony z nich, tak oni ze mnie. To fantastyczne uczucie! - powiedział w rozmowie z naszym portalem triumfator niedzielnych zawodów, który cały czas był oblegany przez częstochowską publiczność. - W niedzielę było naprawdę fajne ściganie. Tor był twardy, trochę musiałem szukać odpowiednich ustawień w moich motocyklach, ale w końcu je znalazłem i udało mi się wygrać. W finale chciałem szybko uciec ze startu i zwyciężyć - dodał.
To był kolejny udany sezon w wykonaniu Grigorija Łaguty. Choć przed nim jeszcze kilka występów, powoli nastał czas na pierwsze podsumowania. - Sezon był naprawdę bardzo fajny. W tym miejscu dziękuję swojemu teamowi za cały rok ciężkiej pracy. Mam tu na myśli Edzia Gołowko, Eugena Petuhova i mojego tunera Siergieja Mikułowsa. Cały czas jestem z nimi. Są dla mnie jak rodzina. Dziękuję im bardzo, że są ze mną na dobre i na złe, i pomagają w moich startach. Sezon szedł elegancko. Jestem z niego zadowolony.
- Chciałbym również podziękować moim sponsorom - K.J.G. Company, MegaZip, Prox Baltic. Oni również mnie cały czas wspierają i jestem im za to bardzo wdzięczny. Staram się też osiągać coraz lepsze wyniki, aby przyciągać do siebie kolejnych sponsorów. Życzyłbym sobie, aby przyszły rok był dla mnie jeszcze lepszy i bym zdobywał jeszcze więcej punktów dla Włókniarza, w Szwecji oraz w Rosji - powiedział Rosjanin. Poinformował on jednocześnie, że w najbliższy czwartek wystartuje w lidze rosyjskiej, w sobotę weźmie udział w zawodach na motocrossie na Łotwie.
Nazwisko Łaguty coraz częściej pada w kontekście stałej dzikiej karty na cykl Grand Prix w sezonie 2014. "Grisza" ponownie potwierdził, że jeżeli otrzyma zaproszenie do startu w zawodach wyłaniających IMŚ, nie odmówi. - Jeżeli otrzymam w tej sprawie telefon, bez chwili zastanowienia powiem tak. Chciałbym w końcu startować w Grand Prix i rywalizować z najlepszymi chłopakami na świecie - oświadczył.
Na moment jeszcze warto wrócić do Grigorija Łaguty i jego występów w zespole z Częstochowy, do którego trafił w roku 2011. Wdarł się przebojem do Ekstraligi, od razu stając się łakomym kąskiem dla innych ośrodków. Kibice nie chcieli się pogodzić z myślą, że Rosjanin mógłby reprezentować barwy innego klubu w Polsce, więc zorganizowali zbiórkę pieniędzy na nowy kontrakty Griszy, co miało ogromnie symboliczny wymiar. Sytuacja finansowa w klubie z Częstochowy, który pieniędzy praktycznie nie miał, zmieniła się o 180 stopni. Pojawili się inwestorzy z firmą K.J.G. Company na czele, którzy m.in. wyłożyli pieniądze na umowę Grigorija.
Do legend Włókniarza należą Stefan Kwoczała, Wiktor Jastrzębski, Marek Cieślak, Sławomir Drabik, czy Joe Screen. Czy do tego grona dołączy Grigorij Łaguta? Trudno wysnuwać aż tak daleko i odważnie idące wnioski po raptem trzech sezonach startów Rosjanina w barwach biało-zielonych. Zważywszy jednak na zachowanie zawodnika wobec fanów i odwrotnie, być może właśnie jesteśmy świadkami tworzenia się historii kolejnej wielkiej postaci dla częstochowskiego żużla. Wygląda bowiem na to, że takiego zawodnika fani Włókniarza potrzebowali. Jeźdźca, który nie tylko będzie liderem drużyny, ale jej kapitanem z powołania, kimś, kto będzie identyfikował się z kibicami, barwami, klubem, miastem.
Łaguta dał ten impuls. Przyciągnął na trybuny kibiców, którzy marzą, by swoją postawą nawiązał on do Leigh Adamsa z Unii Leszno i nigdy nie zdecydował się już na zmianę barw klubowych. "Grisza" deklaruje, że we Włókniarzu chce jeździć do końca kariery. Pytanie, czy w obecnych czasach, gdzie niebagatelną rolę odgrywają pieniądze, które pozwalają spełniać podstawy uprawiania sportu, zwłaszcza tak drogiego, jakim jest żużel, będzie to możliwe.
Dziękujemy Grisza za ten sezon!