Maciej Kmiecik: Rozmawiamy po Turnieju o Łańcuch Herbowy, który wygrałeś i na szyi masz teraz to piękne trofeum. Dla ciebie to chyba miłe zakończenie w sumie nieudanego sezonu?
Fredrik Lindgren: Rzeczywiście, bardzo cieszę się ze zwycięstwa w tym turnieju i zdobycia tego ładnego trofeum. Nie ukrywam, że w zwycięstwie pomógł mi fakt, że moi mechanicy Piotr i Przemysław Tajchertowie są z Ostrowa. Znają oni doskonale tutejszy tor i wiedzieli, jakie ustawienia motocykla zastosować. Kończy się faktycznie bardzo zły sezon dla mnie i zawsze zwycięstwo na koniec daje dodatkową energię i bodziec do pracy zimą, by kolejny rok był dużo lepszy.
Na początku zawodów w Ostrowie nie byłeś tak szybki. W drugiej fazie turnieju byłeś poza zasięgiem rywali. Z Piotrem i Przemkiem znaleźliście idealne ustawienia?
- Walczyliśmy bardzo długo ze znalezieniem optymalnych ustawień. Dopiero na ostatnie trzy wyścigi zaryzykowaliśmy z pewnym rozwiązaniem, które okazało się strzałem w dziesiątkę. Motocykl był niesamowicie szybki. Miałem znakomite starty, a i na trasie rywale nie mogli mnie doścignąć. Wszystko na koniec zagrało perfekcyjnie.
Co powiesz o systemie rozgrywania 61. Turnieju o Łańcuch Herbowy Ostrowa? Najpierw ścigaliście się parami, by na koniec walczyć o główne trofeum...
- Było to faktycznie coś nowego. Nie wiedzieliśmy przed zawodami, z którym juniorem pojedziemy. O wszystkim decydowało losowanie. Musieliśmy współpracować z juniorem. Myślę, że było to ciekawe i nowatorskie rozwiązanie.
Zawodami w Ostrowie kończysz starty w Polsce w tym sezonie?
- Tak. W Polsce to były moje ostatnie zawody. Mam jeszcze zaplanowane dwa występy w Anglii. Tak jak wspomniałem wcześniej, miło ostatni występ w tym sezonie w Polsce zakończyć zwycięstwem.
Tym bardziej, że cały sezon nie był dla ciebie udany. W połowie sezonu nabawiłeś się kontuzji, miałeś bardzo przeciętne występy w Grand Prix...
- Początek nie wyglądał najgorzej. Walczyliśmy z całych sił, by moja jazda była co najmniej taka, jak w zeszłym sezonie. Niestety, wypadek zupełnie pokrzyżował moje plany. Popełniliśmy kilka błędów w trakcie sezonu. Przykładowo w ostatnim turnieju Grand Prix w Toruniu walczyliśmy przez całe zawody, by znaleźć odpowiednią szybkość. Wszystko co robiliśmy było jednak niewystarczające.
Powiedz, co stało się ze szwedzkim żużlem w tym sezonie? Tak fatalnego sezonu w wykonaniu żużlowców szwedzkich dawno nie było. Z jednej strony czołowi żużlowcy reprezentacji Trzech Koron mieli sporo kontuzji, ale z drugiej strony wasza forma pozostawiała wiele do życzenia...
- Mogę wypowiadać się tylko za siebie, bo nie znam przyczyn problemów kolegów, których jednak też dopadło mnóstwo kontuzji. Rzeczywiście ten sezon był koszmarny dla nas. Zarówno dla mnie, jak i Andreasa Jonssona i Antonio Lindbaecka. Kontuzje miał także Thomas H. Jonassona. Nie ukrywam, że było nam wszystkim ciężko, bo spotykaliśmy się z ostrą krytyką zarówno ze strony mediów jak i kibiców. Nie pomagało nam to w odbudowaniu formy. Cały ten sezon był jak zaklęte koło. Nic nam nie szło, a na dodatek co chwilę przytrafiały nam się kontuzje.
Żadnemu reprezentantowi Szwecji nie udało się utrzymać w cyklu Grand Prix. Nikt także nie awansował z Grand Prix Challenge. Ty jesteś najwyżej sklasyfikowanym Szwedem w tym sezonie. Spodziewasz się stałej dzikiej karty od BSI na sezon 2014?
- Nie wiem, czego mam się spodziewać. Jeśli dostanę dziką kartę, przyjmę ją z radością i dam z siebie wszystko w przyszłym sezonie. Jeśli nie znajdę się w gronie czterech szczęśliwców, przyjmę ze zrozumieniem decyzję organizatorów cyklu SGP. Ten sezon mieliśmy naprawdę słaby, a kandydatów do dzikiej karty jest kilku. Jeśli nie pojadę w cyklu będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony i dobrą jazdą wrócić do SGP.
Na koniec zapytam jeszcze o twój polski klub. Zamierzasz zostać w Lesznie na kolejny sezon?
- Nie mam pojęcia, co się wydarzy w przerwie zimowej. Nie było jeszcze żadnych rozmów ze strony mojego dotychczasowego klubu. Czekam na jakąś reakcję. Jestem gotowy do negocjacji przyszłorocznego kontraktu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie i czy zostanę w Lesznie czy też będę musiał szukać nowego klubu.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!